piątek, 31 października 2014

Rozdział XXXIII - Szczęście w nieszczęściu

Ambulans szybko zjawił się na miejscu wypadku. Zabrano Maslow’a do szpitala. Ratownik powiedział nam tylko, że żyje, a następnie wsiadł do pojazdu. Nie mieli czasu z nami rozmawiać. Terence zabrał z powrotem do domu jego walizkę. Nikt nie darzył inwestora szczerą sympatią, ale teraz było mi go szkoda. Nikomu przecież nie życzę takiego wypadku. Jednak skoro żyje to jest to prawdziwe szczęście w nieszczęściu. Powiedziałam Schmidt’owi, że z powodu kryzysowej sytuacji, będę musiała opuścić teren rezydencji. Nie miał nic przeciwko. Poprosiłam Layne’a żeby zawiózł mnie do szpitala. Nie może przecież teraz zostać sam. Z powodu zaistniałych wydarzeń zapomniałam z Chrisem na chwilę o tym co wcześniej mogło się między nami wydarzyć, bo trzeba było skoncentrować się teraz nad najważniejszym.

Wkrótce znajdowaliśmy się już na parkingu. Layne zaoferował, że pójdzie ze mną. Weszliśmy do środka. Zapytaliśmy się w recepcji o poszkodowanego z wypadku samochodowego i poinformowano nas, że w tej chwili jest na sali operacyjnej. Musieli to zrobić czy może jego stan się pogorszył? Czekaliśmy pod salą. To było dziwne… nikt nie przyjechał do niego? Przecież musieli na pewno poinformować jego rodziców. Czekaliśmy w niewiedzy i czekaliśmy… Minęła godzina i nadal nikt się nie zjawiał. Chciałam wcześniej wracać, ale widząc jak samotny jest ten człowiek, zrobiło mi się przykro. W sumie to co ja bym robiła gdybym wróciła? Tak to mogę nacieszyć się tym, że jestem w mieście. W szpitalu, ale miejskim.
Naszym oczom ujawnił się lekarz. Szybko do niego podeszłam.
- Panie Doktorze, co z nim będzie?
- A Państwo z rodziny?- spytał. Jak ja nie lubię tego pytania. Ale nie zamierzałam też kłamać.
- My jesteśmy detektywami i prowadzimy śledztwo, które jest związane z Panem Maslow.- odpowiedział za mnie Layne.- Czy wszystko z nim dobrze? Jakie miał obrażenia?
- Ma złamaną lewą rękę w dwóch miejscach. W trakcie dojazdu do szpitala doszło do zatrzymania akcji serca, ale udało się opanować sytuację. Miał wstrząs mózgu, ale w niewielkim stopniu.
- Ile czasu zostanie w szpitalu?- spytałam. Ciężko to wszystko wyglądało.
- Prędko stąd nie wyjdzie. Tydzień na pewno będzie musiał zostać na obserwacji. Szybko się nie obudzi, więc nie można go odwiedzić. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów.- wyminął nas.
- No to zajebiście.- podsumował mój partner.- Przecież nie możemy tu nie wiadomo ile czekać aż się obudzi.
- To co wcześniej powiedział nie ma teraz największego znaczenia.- przypomniał mi się moment jak przyznawał się do winy, ale nie wiem czy mogę brać to na poważnie. W sumie Maslow jest nieprzewidywalny. Niczego nie można się domyślać, to trzeba wiedzieć.
Chciałam już wracać do domu kiedy wpadłam na pewien pomysł. Ktoś musi się dowiedzieć co go spotkało. Wyjęłam komórkę.
- Do kogo dzwonisz?- spytał mnie Layne.
- Wyjmij komórkę to coś mi zanotujesz.- tak też zrobił.- Dzwonię do Hendersona.
- Po co? I skąd masz jego numer?
- Nie pytaj tylko pracuj.- połączyłam się z Loganem.
Logan: Halo?- spytał.
Larra: Z tej strony Larra. Potrzebuję pomocy.
Logan: Wow…- brzmiał na zaskoczonego.- A w czym mogę pomóc?
Larra: Wiem, że dzwoniłeś, yy dzwonił Pan…
Logan: Oh daj już sobie spokój!- przerwał.
Larra: Wiem, że dzwoniłeś do byłej narzeczonej Maslow’a. Daj mi jej numer. Powinna wiedzieć co się stało.- wytłumaczyłam po krótce.
Logan: Ok, masz coś do pisania?
Larra: Tak.- wtedy podyktował mi numer, a ja powtarzałam go na głos żeby Layne mógł go zapisać.- Dzięki. Do usłyszenia.- rozłączyłam się szybko.
- Mam zadzwonić do Sage?- spytał.- To dobry pomysł?
- A masz lepszy? Jego rodzice nie pojawiają się, a dobrze by było gdyby ktoś z jego bliskich…
- Lub już nie bliskich.- poprawił mnie.
- …dowiedział się o wypadku.- dokończyłam.- Dzwoń.
- Aleś ty uparta…- nacisnął zieloną słuchawkę i wcisnął głośnik.
H: Halo?- spytała Halston.
C: Dzień dobry. Mówi Christopher Layne. Pamięta mnie Pani?
H: Detektyw z tego śledztwa, tak?
C: Tak, to ja. Dzwonię, aby poinformować Panią, że Pan James jest…
H: Przepraszam, ale nie obchodzi mnie już nic związane z tym człowiekiem.- przerwała mu.- Jeśli Pana poprosił, aby skontaktować się ze mną to na marne się Pan trudzi.
C: Nie o to chodzi. On miał wypadek i leży w szpitalu.- powiedział szybko zanim postanowi się rozłączyć.
H: Jak to wypadek? Co się stało?-o dziwo nadal słuchała. Słyszałam zmartwienie w jej głosie.
C: Potrącił go samochód. Jego rodzice zostali poinformowani, ale dotąd się nie zjawili.
H: Rodzice Jamesa i on od lat ze sobą nie rozmawiają…- urwała.- W którym szpitalu leży? Tym na przedmieściu?
C: Tak.- odpowiedział krótko, a kobieta się rozłączyła.
- Chyba przyjedzie.- stwierdził.
- A my musimy wracać. Lekarz nas poinformuje jeśli się wybudzi.

Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do rezydencji. Powiadomiliśmy domowników o stanie Maslow’a. Oczywiście każdy normalnie to zniósł, w dodatku bez zbędnych pytań. Logan tylko wypuścił powietrze z płuc, a następnie zaczął rozmyślać nad nie wiem czym, a Schmidt od razu poszedł na górę do swojego pokoju, w którym ostatnio ciągle się zamykał. Kisił się tam i chyba nie miał zamiaru tego zmieniać.
Pod wieczór dostałam telefon z recepcji. Maslow obudził się i można go już odwiedzić. Chris znowu zrobił za szofera i mnie tam zawiózł. Jak ja nie lubiłam unoszących się w tym szpitalu zapachów. Robiło mi się od nich niedobrze. Już miałam otworzyć drzwi od jego sali kiedy zauważyłam przez szybę, że siedzi tam już Halston. Kazałam Chrisowi się schować żeby nas nie zobaczyli. Przysłuchałam się im. Na razie nic nie było słychać, ponieważ Maslow dopiero otworzył oczy. Wyglądał na zdezorientowanego.
- James? I jak się czujesz?- spytała przysuwając taboret do jego łóżka.
- Hal? Co ty tu robisz? Jak się dowiedziałaś?
- Detektyw zadzwonił do mnie, bo z twoimi rodzicami to wiesz jak jest…
- Nawet bym ich nie chciał widzieć na oczy.- zapadła cisza, po której się uśmiechnął.- Tak się cieszę, że jesteś tutaj. Dla tego momentu warto było wpaść pod samochód.
- Co ty mówisz? To mogło się źle dla ciebie skończyć. Mogłeś umrzeć. Miałeś sporo szczęścia.- uniosła się.
- Od kiedy ciebie nie ma, szczęście mnie opuściło… Wszystko zaczęło się walić. Zdałem sobie sprawę, że popełniłem wielki błąd. Ale pewnie nie chcesz tego słuchać...- spojrzał jej prosto w oczy.
- Powiedz.- zgodziła się odgarniając blond włosy z twarzy.
- Wiesz, że wszystko robiłem dla ciebie, dla nas… Dopuściłem się przez to do rzeczy, których nie chciałem zrobić. Jestem w strasznej sytuacji. Ale potem to poszło za daleko. Za bardzo mnie to wciągnęło i omotało, że nie postrzegałem tego jak złą rzecz tylko potrzebną. Fakt, omotałem żonę swojego szefa, a potem przejąłem firmę i piąłem się wysoko. Chciałem żebyś dostała wszystko na co zasługujesz, ale mój sposób, przyznaję, nie był najlepszy. I odeszłaś, a wszystko co zrobiłem poszło na marne. Jeszcze bardziej odczułem, że źle zrobiłem. Dusiłem to w sobie i przez to przejadła mnie ta cała złość i stałem się na serio tym skurwysynem, którym być nie chciałem. A teraz nie mam już firmy, a przede wszystkim ciebie, dlatego mi tak cholernie żal… Rozumiesz mnie?
- Rozumiem.- kiwnęła głową.
- Chciałbym się zmienić. Chciałbym żeby wszystko było tak jak dawniej. Kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko. Daj mi tylko drugą szansę. Hal, kochasz mnie jeszcze?
- James…- złapała go za rękę. -Nigdy nie przestałam cię kochać, ale to co zrobiłeś zabolało. Jednak wybaczę ci i dam drugą szansę tylko nigdy więcej tego nie rób.
- Obiecuję.- uśmiechnął się. Sage pochyliła się i go pocałowała. Maslow syknął z bólu, ponieważ zetknęli się czołem, a miał opatrunek na głowie. Pomuskała go po policzku.
- Muszę iść do pracy. Przyjadę do ciebie wieczorem, dobrze?- spytała, a on kiwnął głową. Schowaliśmy się za ścianą, a Halston wyszła z sali. Przeczekaliśmy chwilę, a następnie weszliśmy do środka uprzednie pukając.
- Co za niespodzianka.- powiedział Maslow.- Mam więcej gości.
- Witam. Jak się Pan czuje?- spytałam zaskoczona. Mimo, że przeżył wypadek, uśmiechał się wydawał sympatyczny. Może faktycznie to musiało się stać po coś. Wylądował w szpitalu żeby mógł pogodzić się z narzeczoną i zrozumieć kilka rzeczy. Może właśnie teraz uda mi się porozmawiać z prawdziwym Maslow’em. Chris też wydał się zaskoczony, że w żaden sposób nie odpyskował czymś w stylu Tylko Państwa mogłem się tu spodziewać… żeby mnie zamęczyć.
- Boli mnie głowa, boli mnie ręka, ale z sercem w porządku.- odpowiedział.- Państwo prywatnie czy służbowo do mnie przyszli?
- I tak i tak.- odrzekłam.
- Nie chcę tu leżeć. Mogą mnie Państwo stąd jakoś wyciągnąć?-spytał błagalnie.
- To na razie niemożliwe.- wtrącił Layne.
- Już wolę siedzieć w rezydencji.- westchnął. Przyjrzał mi się uważnie.- Czemu mi się Pani tak dziwnie przygląda?
- Zaskoczyła mnie po prostu Pana nagła zmiana nastroju.- odpowiedziałam szczerze, a on tylko uśmiechnął się na moment.- Jednak mam do Pana jedno pytanie…
- Jakie?
- Pamięta Pan co mi powiedział przed wypadkiem?
- Pamiętam…- odpowiedział niepewnie. Chyba już podejrzewał o co teraz zapytam.
- No to proszę się tego wytłumaczyć. Co miał Pan wspólnego ze śmiercią Pani Schmidt?
- Prawda jest taka, że…






* Haaaa znów jestem zła huehue. Znów urwałam w najlepszym momencie. Co ważnego chciał przekazać James dowiecie się  za tydzień. Jeny... jeszcze cztery rozdziały i koniec. Miesiąc i koniec. Przygotowuję Was na to. Trzymajcie się i do piątku :*

10 komentarzy:

  1. Dobrze, że James przeżył. A jednak jest jakiś plus z tego wypadku. Widać zmiany w jego zachowaniu. To przez to pewnie też, że Hal mu wybaczyła. Ale co on takiego chciał im powiedzieć? Super rozdział. Tak mało zostało do końca. Nie mogę w to uwierzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem już na to przygotowana od dłuższego czasu ;)

      Usuń
  2. Nadal nie mogę uwierzyć ze koniec jest tak blisko. Pamiętam jak dziś jak pisalas pierwsze rozdziały. Jak bardzo bylas podekscytowana.. A Potem pierwszy opublikowany rozdizal i kolejny i kolejny i tak dobrnelas juz prawie do samego końca. Jeszcze tylko miesiąc... Aj... Kocham ta historie ale trzeba się z tym pogodzić...
    Co do rozdziału: Fajnie ze James i Hal się pogodzili. Rzeczywiście ten wypadek to szczęście w nieszczęściu. Dobrze ze wreszcie sb wszystko poukladal i zrozumiał wiele rzeczy. Mam wrażenie ze jak wyjdzie ze szpitala to przeprosił Logana za te wszystkie krzywdy i wgl wszyscy których w jakiś sposób skrzywdzil zostaną przeproszeni. Zastanawiam się tylko czy Kendall pozna prawdę o tym ze Maslow sypial z jego matka. A jeśli tak to jak to zniesie. Zastanawia mnie tez jak dalej bd wygl znajomość naszych detektywów. Wszystko wyjdzie w praniu. Ciekawe co James powie Larze i Chrisowi… na 80 % powie ze to nie on choć możliwe ze to jednak on... Mam przez Cb metlik w głowie. Oj Marlik, Marlik.... :D świetny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Maslow bd przepraszał, oj będzie :) Czuję to za intensywnie, więc tak będzie. Boże blog się kończy. Ta magia listopada, co nie? ;) Chyba znów przynudzę twierdząc, że rozdział jest świetny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ta magia listopada. Straszny miesiąc. Ale skoro tak mocno przeczuwasz, kto wie? Może masz rację ;)

      Usuń
  4. Może i James nie był szczególnie miłym domownikiem, ale Larra przejęłą się jego wypadkiem. Zdziwiłam się gdy do Niego pojechała. Halston przyjedzie do szpitala, gdzie to zapisać :d. Normalnie nie wierzę, tak wcześniej na Niego wrzeszczała a teraz się Kobieta zlitowała. Jestem w szoku. Rozmowa z Halston zbiła mnie całkowicie z tropu, już nie wiem kto zabił Rodziców Schmidta..
    Marla, Marla. Dlaczego? Co my Ci zrobiliśmy, że nas tak każesz. Tydzień = 7 dni ! Dlaczego?! Marla! Zła kobieta jesteś ;P. Rozdział ciekawy :). Czekam z niecierpliwością na następny odcinek i na koniec zagadki :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tylko ja się zastanawiam, dlaczego Logan na prośbę Larry o pomoc powiedział "łał"? Nie wiem, czy to jest oznaka radości, czy zaskoczenie typu "Wiem, o co chodzi, ale to wykracza poza moje kwalifikacje." Za tą urywkę się nie będę mścić. Przynajmniej na razie. Jak do czerwca z Teen Wolfem mam doczekać, to do przyszłego tygodnia też doczekam. I tu pytania:
    1. Czym jest Parrish?
    2. Kto to do jasnej cholery jest Derest Wolf (Pustynny Wilk)?
    3. Peter w psychiatryku? Serio?
    Dobra, już przestaję, bo powoli odbiegam od tematu. Zła ja. Wracając do tematu... Według mnie Larra przechodzi metamorfozę. Coraz mniej przypomina mi Carinę Miller. Trochę jakby... mięknie. Obserwuję ją i widzę, że staje się coraz bardziej uczuciowa. James i ten wypadek, nie wypadek... Coś w tym musi być. Ja wiem, że w tym opowiadaniu nic nie dzieje się bez powodu. Czekam na cd. Rozdział świetny. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Logan powiedział Wow, ponieważ nie spodziewał się po niej prośby o pomoc. Larra mięknie? To się okaże :P Sorry, że trochę poczekałaś na odpowiedź, ale niedawno zauważyłam komenatrz :P

      Usuń
  6. No i co? Nadrobiłam w jeden dzień. Muszę przyznać, że mnie to straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasznie wciągnęło! Byłam w szoku jak się okazało, że Ciara zabiła Amandę. Zapomniałaś chyba o Elizabeth Schmidt. Nie wiem dlaczego jest w bohaterach i w ankiecie skoro się w ogóle nie pojawiła, ale to dodaje tajemniczości. O morderstwo podejrzewałam każdego... Zależało to od rozdziału, czasem było tak, że po jednym zdaniu zmieniałam głos w ankiecie na np. Maslowa, Pene i Browna, a 2 minuty później skreślałam np. Browna i dodawałam Schmidta. Znalazłam dziwny błąd "Postanowiłem, że odbiorę sobie życia jak jakiś tchórz." w rozdziale 30 i zaczęłam się tak śmiać! Wcześniej też był błąd w jakimś rozdziale, ale nie pamiętam w którym. Na początku z Maslowa zrobiłaś dupka, później i dupka i miłego faceta, znów dupka i teraz miłego faceta. Nie rozumiem naprawdę jak nie mogłam znaleźć czasu na coś tak genialnego?! Jedyne co się nie zmieniło w moim wyborze, to zaznaczenie Elizabeth, będzie tam póki się nie pojawi w opowiadaniu. Ot, co! Charaktery bohaterów się zmieniają z czasem, jak napisałam już Maslowa. Larra była oschła, ale gdy zabrakło jej Chrisa była miła, tak jak teraz, albo Schmidt - człowiek, nie radzący sobie, ale na ogół spokojny, zaskoczył mnie gdy się dowiedział kto zabił jego siostrę. Pena był tajemniczy i radosny i się nie zmienił, zaś Hendersona nie rozgryzłam. Spodobał mi się charakter Kaydena, polubiłam go jakoś i wątpię, że zabił, mimo, że chyba 2 razy go oznaczyłam. Rozdział jak i cały blog, świetny/e. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wow zaskoczyłaś mnie. Miło mi strasznie, że tak wciągnęło. No błędu zdarzyć się zawsze mogą zdarzyć. Perfekcyjna nie jestem. Nadrobiłaś jeszcze przed najbliższym rozdziałem huehue :)

      Usuń