Nie
mogłam znaleźć spokojnego miejsca gdzie mogłabym zrobić burzę mózgów z Chrisem,
ponieważ do każdego pomieszczenia swobodnie ktoś wchodził i nam przeszkadzał.
Nie dało się namówić Schmidt’a, aby użyczył nam gabinetu swojego ojca. Od tego
momentu, w którym chciałam się do niego dostać, pilnował pomieszczenia jak
strażnik na warcie. Zaszyliśmy się w tymczasowo mojej sypialni. Powiem szczerze,
że nie są to warunki godne pracy dla detektywów. Czułam się bardziej jakbym
uczyła się do klasówki z kolegą.
-
Uuu… To twoje?- spytał Layne. Odwróciłam się, aby spojrzeć co on mi takiego
pokazuje. Chris musiał wyciągnąć moje majtki z szuflady, której nie domknęłam.
Kręcił moimi czerwonymi gatkami na palcu uśmiechając się do siebie.
-
Nie dla psa kiełbasa!- wyrwałam mu je z ręki, a następnie plasnęłam go nimi mocno
po twarzy.
-
Mógłbym tak dostawać po twarzy twoimi majtkami cały czas…- powiedział głaszcząc
się po policzku.
-
Skup się, Layne!- włożyłam bieliznę z powrotem do szuflady.- Chyba będę musiała
je wyprać. Miały styczność z twoją głupotą.
-
Czy z głupotą to bym polemizował.- wtrącił.- Ja bym powiedział, że miały
styczność z mężczyzną twojego życia.- uśmiechnął się zawadiacko.
-
Tia… W którym świecie?- zaśmiałam mu się w twarz.- Larra ze świata równoległego
by cię nawet palcem nie tknęła.- wystawiłam mu język. On jak zawsze nieugięty nie
wziął tego do siebie.
-
I tak będziesz moja.- rozłożył się na moim łóżku.
-
Podnieś dupsko z mojej pościeli. Nie! Ja nie mogę się tu skoncentrować!-
wrzasnęłam.- Schmidt ma mnie wpuścić do tego gabinetu!- tylko w tamtym
pomieszczeniu dobrze mi się myślało. Pomysły same przychodziły do głowy.-A ty
idziesz ze mną!- podciągnęłam go do góry, ociężale wstał.
Skierowaliśmy
się wprost do jego sypialni gdzie zazwyczaj przebywał jeśli nie było go w tym
przeklętym gabinecie. Prowadzę to śledztwo i mam prawo zaglądać do każdego kąta.
Jeśli chce nam pomóc w rozwiązaniu zagadki to niech najzwyczajniej w świecie
nas tam wpuści. Już miałam pukać do jego pokoju kiedy usłyszałam, że Schmidt z
kimś rozmawia. Drugą osobą był Maslow. Kazałam Chrisowi być cicho.
-
Gdyby mój ojciec żył to by nigdy się na to nie zgodził, rozumiesz?- odezwał się
Schmidt.
-
Ale nie żyje…- powiedział spokojnie Maslow.
-
Nie wierzę, że tak spokojnie ci to przechodzi przez gardło. Cieszysz się
pewnie, że umarł, prawda?
-
Nic takiego nie twierdzę.- zaprzeczył.- Ja to robię też dla twojego dobra.
-
Dla mojego? Mojego?!- oburzył się wyraźnie blondyn.- Pieprzony egoisto! O
swoich interesach myślisz przede wszystkim, a o moich jest ci po drodze. Póki
ja jestem w tym domu, nie pozwolę na to, rozumiesz? I tak już robię wszystko co
w mojej mocy.
-
Uważaj lepiej co robisz, bo wszystko się wyda jeśli detektywi się tobą
zainteresują. A wtedy już nie będziesz miał niczego do ukrycia.
-
Jeszcze raz przyjdziesz do mnie z takimi propozycjami to zacznę coś podejrzewać.-
szybko się schowaliśmy za ścianą, ponieważ wyglądało na to, że Maslow miał
zaraz wyjść. Tak też było.
-
Zastanów się jeszcze raz nad tym co ci powiedziałem.- odezwał się już na
korytarzu. Zszedł na dół po schodach. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Co Maslow
i Schmidt mają ze sobą wspólnego? Coś ukrywają?
-
Layne, idź poobserwuj trochę tego Jamesa, a ja się popytam Schmidt’a.-
rozdzieliliśmy się. Zapukałam do jego drzwi. Dostałam znak, że mogę wejść.
-
Nie dam Pani klucza do gabinetu.- uprzedził na samym początku.
-
Pozwalając na to, aby dwójka detektywów zamieszkała pod tym dachem zgadza się
Pan, abyśmy mieli pełny dostęp do każdego pomieszczenia.
-
Ale to nie był mój pomysł, tylko mojej zdesperowanej siostry. Dla świętego
spokoju się zgodziłem. Inaczej bym na to nie przyzwolił.- założył ręce
opierając się o biurko.- A jeśli potrzebuje Pani miejsca do wyciszenia to
proszę iść do biblioteki.
-
Bardzo chętnie tylko jakoś nie potrafię pracować gdy inni domownicy kręcą się
wokół.
-
To proszę ich przegonić. Ma Pani moje pozwolenie. Sprawę uważam za zakończoną.
-
Jeszcze o dwóch sprawach chcę porozmawiać. Chodzi o Pana żonę, bo na śmierć o
niej zapomniałam.- po chwili okrzyczałam się za te słowa w myślach, ponieważ
niestosowne było mówiąc na śmierć osobie,
która straciła obu rodziców.- Przepraszam…
-
Nic się nie stało.- podszedł do okna i zapatrzył się na coś.- Elizabeth
cały czas siedziała w tym pokoju. Nie była w nastroju do udawania, że się
dobrze bawi. Każdy się zmuszał, ale nikt tego nie przyznał…- zamyślił się.
-
Nadal się nie odezwała?
-
Boję się, że coś jej się stało. Policja nie chce mi na razie pomóc. Liz jest
przecież dorosła.- widziałam jak ten człowiek cierpi. Ja nie wyobrażałam sobie
takiego bólu. W tak krótkim czasie stracić rodziców i jeszcze zamartwiać się
ukochaną osobą, która nie daje znaku życia.- A jaka jest ta ostatnia sprawa?
-
Minęłam się z Panem Maslow w drzwiach…- skłamałam. Lepiej było powiedzieć tak
niż przyznać się do podsłuchiwania.
-
Słyszała Pani?- ożywił się.
- Tylko ostatnie zdanie.-
jaki ja miałam talent do kłamania.- O czym Pan rozmawiał z Panem Maslow?
-
To nie jest temat związany ze sprawą.- wyjaśnił.- Lepiej będzie jak już Pani
pójdzie. Mam jeszcze trochę do zrobienia.
-
Ale proszę powiedzieć…Maslow Panu grozi?
-
Słucham?! Nie. Skąd takie podejrzenia.- uniósł się niepotrzebnie.- Nikt mi nie
grozi.- pokręcił głową.
-
Przecież wiem, że coś Pan ukrywa. Ale dobrze. Jeśli nie chce Pan powiedzieć
teraz to proszę się jeszcze nad tym zastanowić. Ja będę czekać na Pana.
-
Będę pamiętał, a teraz naprawdę proszę już iść.- powiedział. Opuściłam jego
sypialnie.
*Christopher*
Jak
gdyby nic zszedłem na dół podążając za mężczyzną w garniturze. Dostanie ode mnie ksywę Garniak. Nie chciałem
żeby jakoś podejrzanie wyglądało, że za nim chodzę, więc gdy skręcił w stronę
biblioteki, odczekałem kawałek i dopiero dalej ruszyłem. Maslow odebrał
telefon, który mu zadzwonił. Schowałem się za ścianą.
-
No cześć, kochanie.- powiedział słodko.- No, nadal tu jestem. Ja też tęsknię za
tobą, słońce. Kocham cię mocno. Postaram się wrócić jak najwcześniej…
Oczywiście, że z tobą teraz wolałbym spędzać czas, kochanie. Zadzwonię jeszcze
wieczorem, dobrze? No, papa.- uśmiechał się do słuchawki. Powiem szczerze, że
nie spodziewałem się po nim tyle czułości. W moim oczach był to człowiek
gburowaty, irytujący, pyskaty, stanowczy i ogólnie zachowujący się jak zły szef, a teraz był miły,
potulny i się uśmiechał. Może w życiu prywatnym to zupełnie sympatyczny i miły
gość, tylko nie wiem dlaczego tutaj zachowuje się tak jak zachowuje.
-
Pańska narzeczona?- postanowiłem zacząć rozmowę.
-
A co? Będzie mnie Pan teraz przesłuchiwał?- uniósł się. Jeśli chodzi o zmianę
nastroju, to ten był w tym mistrzem. Natychmiast wrócił do bycia opryskliwym
Maslow’em. Przyjął swoją maskę.
-
Nie mam zamiaru Pana przesłuchiwać. Porozmawiać nie można?
-
Nie, nie wydaje mi się żebyśmy mieli wspólne tematy do rozmów.- założył ręce.-
Jestem tutaj, bo muszę tu być, a wcale nie mam na to ochoty. Myśli Pan, że ja
nie mam co robić? Ja mam teraz firmę na głowie, Halston czeka na mnie w domu…-
urwał.
-
Rozumiem.- przytaknąłem.- Kocha ją Pan?
-
Też mi pytanie!- wydawało mi się, że uśmiechnął się na chwilę, ale szybko
zmazał uśmiech z twarzy.- A dlaczego Pan ze mną w ogóle rozmawia?- spytał.
Przez to wszystko zapomniałem po co w ogóle tu przyszedłem.
-
Jak wychodził Pan od Pana Schmidt’a, słyszałem, że się o coś pokłóciliście.
-
To nie ma związku z tą całą sprawą, więc nie musi Pan tego wiedzieć.-
powiedział sucho.- Wiedziałem, że Pan bezinteresownie sam z siebie by nie
przyszedł. Taka już Pana praca.- nie dokładnie rozumiałem co miał mi przez to
do powiedzenia, ale jednego byłem pewien. Albo prawie pewien. Jeszcze
postanowiłem się dopytać.
-
U Pana w firmie kto pracuje?
-
Na pewno nie czworonożne zwierzęta.- powiedział z nutą ironii.- Ludzie, proszę
Pana…
-
W jakim przedziale wiekowym?
-
Nie wiem dlaczego to Pana interesuje, ale większość z nich to ludzie po
trzydziestce i czterdziestce. Szuka Pan dodatkowej pracy?
-
Nie.- podniosłem się z lekkim uśmiechem. Chyba to zauważył, bo zaczął świdrować
mnie spojrzeniem.
-
Rozgryzł mnie Pan, prawda?- był człowiekiem mądrzejszym niż myślałem. Nie
zareagowałem dając mu tym trochę do myślenia.- A jednak. Proszę jednak zostawić
to między swoim kręgiem zaufania. Nie chciałbym stracić twarzy w oczach innych.-
bez słowa opuściłem bibliotekę. Odwróciłem się jeszcze na chwilę, aby zobaczyć
co robi. Maslow podszedł do półki i wyciągnął książkę.
-
I dowiedziałeś się czegoś?- naskoczyła na mnie Larra przy drzwiach.
-
I tak i nie.
-
Rozwiń się…
-
Jeśli chodzi o śledztwo to nic, ale jeśli chodzi o samego Pana Maslow to dużo.
Nie jest tak naturalnie wredny jak myśleliśmy. To tylko maska do pracy. Gość
tylko takiego udaje, ponieważ tak chce zyskać szacunek swoich starszych
pracowników i ogólnie ukształtować takie mniemanie o sobie. Tak izoluje się od reszty.
-
Czyli mam się go nie bać? To dobrze, bo mnie przerażał.- odetchnęła z ulgą.-
Nie zmienia to faktu, że nawet sympatyczny Maslow może mieć coś wspólnego ze
śmiercią Pani Schmidt. Musimy się dowiedzieć co go łączy ze Schmidt’em.
Wyczuwam grubszą aferę. Ale najpierw mi w czymś pomożesz…
-
W czym?- uniosłem brew. Larra przybliżyła się do mnie i na ucho wyjawiła swój
plan. Opadła mi szczęka.- O nie! Nie zrobię tego!- zaprotestowałem.- Nie
zrobię!
-
Zrobisz.- uśmiechnęła się.
-
Nie zrobię?- powiedziałem już mniej pewny zdominowany jej cudownym uśmiechem.
-
Zrobisz…- wyszeptała seksownie.
-
Zrobię.- przytaknąłem. Jej słowa były jak magiczne zaklęcie. Dla niej wszystko
bym zrobił.
-
No widzisz?- ścisnęła mnie za policzek.- Grzeczny chłopiec. Poklepała mnie po
ramieniu i zadowolona poszła dalej. Wykorzystała mnie, perfidnie mnie
wykorzystała. To nie kobieta, tylko demon. Ale jeśli tak wygląda zło to czy nie
warto mu się poddać?
Przy
wspólnej kolacji Larra już swobodnie piła. Nie dała się nastraszyć lokajowi.
Odniosła swój mały sukces. Wkurzał mnie tylko Henderson, który nieugięty
zarywał do niej przy stole. Ja chciałem jeść, a nie patrzeć jak się ślini na
Larrę. Mandez łyknęła swoje leki. Obserwowałem jak Schmidt szybko zjadała swoją porcję, a potem gdzieś
zniknęła. Interesowało mnie to jak Pena zareagował na jej zniknięcie. Ściskał
mocno widelec w swojej dłoni jakby nadprzyrodzoną siłą miał go zaraz wygiąć. Uspokoił się po chwili biorąc
szklankę do ust. Nie wiem o co mu chodziło. Pokłócił się z nią? To wszystko
było jakieś dziwne. Czasami warto było po prostu się przypatrzeć uważnie żeby
zauważyć, że coś jest nie tak przy tym stole. Maslow wymieniał się posępnymi
spojrzeniami ze Schmidt’em. Jeśli by się wydawało, że to było dziwne to jak
miałem wytłumaczyć to, że Henderson wysyłał mu jakieś sygnały żeby przestał.
Czy miał coś z tym wspólnego? Larra miała rację. Afera wisiała w powietrzu.
* Nie wiem jak Wy, ale ja tam lubię ten rozdział. Mam swoje powody :) Jakie macie zdanie na temat Jamesa? I czy Wy też przeczuwacie aferę, która wisi w powietrzu? Od tego rozdziału (nie wierzę, że to mówię) zaczynam być z siebie zadowolona, bo wraz z kolejnym będzie coraz więcej akcji.
Do piątku :*
* Nie wiem jak Wy, ale ja tam lubię ten rozdział. Mam swoje powody :) Jakie macie zdanie na temat Jamesa? I czy Wy też przeczuwacie aferę, która wisi w powietrzu? Od tego rozdziału (nie wierzę, że to mówię) zaczynam być z siebie zadowolona, bo wraz z kolejnym będzie coraz więcej akcji.
Do piątku :*
Scena z majteczkami bekowa :) Layne brak słów mi na ciebie. Maslow, ah ten Maslow. Miłość zmienia człowieka. Jednak jak musi udawać wrednego to niech to robi. Mnie się podoba. O czym on gadał z Kendallem? O co tu kaman jak babcię nie kocham?! I o co Larra poprosiła Chrisa? Zabawna scena, ale jakże zabawna :) super
OdpowiedzUsuńWtf. Co ja pisze? Mialo byc ze jest zabawna ale jakze intrygujaca... chyba sie nie wyspalam :)
UsuńNie,że się nie wyspałaś... Ty zawsze byłaś taka pokręcona. Zwariowana od poczęcia :D
UsuńJa dobrze rozumiem? James grozi Kendallowi? O ja pierdziele... A ja... O rany, tego to już w ogóle. Nie wiem, czegoś ty się naoglądała, ale wychodzi świetnie!
OdpowiedzUsuńScena z majteczkami- ubustwiam <3
OdpowiedzUsuńHmm dwóch Malsowów, ciekawe... ;D
Zajebisty rozdział kochanie ;** mógłbym takie czytać zawsze ;p
Nie ogarniam Jamesa.. Mówi co innego w domu, a poza Nim jest jak aniołek :). Ale jego postać jest interesująca. Zdziwiło mnie że James grozi Kendallowi, czuję w tym jakiś podstęp :d. Aferę czuć naprawdę, będzie grubo coś tak czuję.
OdpowiedzUsuńRozdział ♥ .
Epic scene na poczatku. Super rozdzial. Uwielbiam takiego Jamesa. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńOd początku trzymałam stronę Jamesa, a teraz jeszcze okazuje się, że jest troskliwy i uczuciowy *-* Ahhh... jestem strasznie ciekawa co takiego skrywa Schmidt i Maslow no i jeszcze Henderson.
OdpowiedzUsuńCoraz bardzie ciekawisz ;)
Czekam niecierpliwie na nn :************
Pozdrawiam Stelss :***********