Miałam
ochotę po prostu pójść do Hendersona i udusić go gołymi rękami za to, że
wypaplał wszystko Chrisowi. W dodatku dał się tak podejść. Tak bezczelnie upić.
Nie wiem jakimi słowy mu to przekazał, ale chyba Layne sobie pomyślał, że
spałam z Loganem. No trudno. Ja nie będę mu się tłumaczyć. Zresztą to nie jego
sprawa. Sam się o to prosił. To jego wina, że teraz żyje w błędzie. Chwilę po tym
jak Layne opuścił mój pokój, poszłam do Hendersona to wszystko obgadać i oddać
mu ten cholerny sweter, ale nie było go w sypialni. Przeszukałam cały dom. Nie
chciało mi się jeszcze przeszukiwać pokoju, więc wróciłam na górę. Potem go
dorwę. Po drodze usłyszałam dziwne szmery w gabinecie. Pozwoliłam sobie tam
wejść upewniając się wpierw czy drzwi są otwarte. Tak też było. Weszłam do
środka.
Po
cichu zamknęłam za sobą drewniane wrota lecz przy zamykaniu skrzypnęły głośno.
-
Kto tam jest?- spytał Schmidt. Nie widziałam go. Musiał znajdować się w bocznej
części gabinetu.
-
To ja.- odezwałam się.- Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.
-
I chciała Pani po cichu przeszperać wszystko co tu się znajduje?- akurat nie
miałam takiego zamiaru, bo już Layne zdobył to czego potrzebowałam. Pokazał się
na moje oczy. Trzymał w ręce wiatrówkę. Przestraszyłam się.
-
Co Pan robi?!
-
A nieee.- uśmiechnął się nerwowo.- Proszę się nie bać. Ja je tylko czyszczę.
Trochę się zakurzyły.
-
Dość pokaźna kolekcja.- jeszcze raz spojrzałam na bronie zawieszone w gablocie.
Intrygowało mnie jedno puste miejsce.- A czy tutaj coś było?
-
A wie Pani, że nie pamiętam?- wzruszył ramionami.- Próbowałem odświeżyć pamięć…
Mi też się wydaje, że jednej brakuje. Niestety nie wiem gdzie ona może być.
Mniejsza o to. Mogę Panią o coś się poradzić?
-
A proszę.- byłam ciekawa o jaką poradę poprosi.
-
Myślałem dużo o Loganie. Miałem czas żeby nad tym pomyśleć. Wiem, że zrobił mi
krzywdę, ale żałuje tego i widzę jak się stara. Powinienem mu wybaczyć? Ahh.-
machnął po chwili ręką.- Po co ja Pani o takie głupoty pytam. Ja po prostu nie
mam nikogo z kim mógłbym teraz porozmawiać tak jak z Loganem.- zbliżył się
kładąc broń na biurku.- Ta samotność mnie teraz dobija. Żyję teraz z ludźmi dla
mnie obojętnymi, z którymi nie mam większego powiązania. Niby mogę się do kogoś
odezwać, ale to nie to samo co z kimś bliskim. Pani nie ma takie głupiego
problemu. Ma Pani Layne’a. Poznałem go bliżej. To naprawdę w porządku facet.
Pani tak jak ja, jest sama, ale Pani ma jego. Na pewno jest Pani z tego
szczęśliwa. Może Pani z nim porozmawiać. On Panią wesprze, pomoże…- nie wiem
czemu, ale gdy mówił te słowa, robiło mi się głupio.
-
Wie Pan co? Myślę, że powinien mu Pan wybaczyć.- wyjawiłam swoją opinię po tym
co usłyszałam. Zdałam sobie sprawę z tego, że niestety ma rację. Nie bliska
memu sercu, a jednak najbliższa osoba w tym domu jest przeze mnie ciągle
odpychana…
*Christopher*
Co mnie napadło? Sam tego nie wiedziałem, ale już było za późno. Już
przekroczyłem ogrodzenie. Znajdowałem się teraz w lesie. Odgarniałem sprzed
drogi wystające gałęzie. Nie było tu ścieżki, sama dzicz… busz… liściasto-
iglasta dżungla klimatu umiarkowanego. Próbowałem iść tam gdzie jest najmniej
roślinności żeby o nią ciągle nie zahaczać. Spojrzałem w niebo. Słońce, z
którego jeszcze tak niedawno się cieszyłem, schowało się za chmurami.
Byłem zły na Larrę mimo wszystko. Tak, wiem… To głupie. Ona jest tylko
moją koleżanką z pracy. Może się spotykać i robić to na co jej się żywnie
podoba, ale ja tego po prostu nie zdzierżę. W tak krótkim czasie znów
zdążyliśmy się pokłócić. Aż śledztwo spadło na drugi plan. Oboje to robiliśmy.
Pozwoliliśmy na to żeby sprawy osobiste wymknęły się spod kontroli do spraw
zawodowych. To co robimy, opóźnia naszą pracę, a jest to w większości moja
wina. Miałem jej pomagać, a ją od tego oddalam. Znowu. Już nie wiem co robić.
Nasunął mi się oczywiście jeden pomysł, ale wprowadzę go w życie gdy już uznam
stuprocentowo, że to wszystko nie ma sensu…
Nie wiem ile tak szedłem, ale niebo już zaczęło przybierać
pomarańczowe barwy przygotowując słońce do jego zachodu. Wytężyłem wzrok i
znalazłem coś ciekawego niedaleko przed sobą. Drewniany domek, leśniczówkę czy
coś w tym rodzaju. Przemierzałem te gąszcza żeby tam się dostać. Przestraszyłem
się. Nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Połączenie od
Larry. Nie odebrałem. Nie miałem zamiaru słuchać żebym się wziął znów w garść i
wrócił do roboty, a potem udawał, że nic się nie stało. Wsadziłem komórkę do
kieszeni. Do moich uszu doszedł pewien dźwięk. Jakby coś powoli szło w moją
stronę. Słyszałem jak pod jej ciężarem szeleściły liście oraz łamały się
gałęzie. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem co to jest. Przełknąłem ledwo
ślinę, zamarłem w miejscu. Myślałem, że oczy wyjdą mi zaraz z orbit i będę ich
musiał szukać w trawie jeśli przeżyję…
Wielka, brunatna bestia stała jakieś dwadzieścia metrów ode mnie.
Niedźwiedź zrobił krok do przodu. Chciałem, tak bardzo chciałem zrobić krok do
tyłu, aby nie tracić tej odległości, która nas dzieliła. Ale byłem jak ten
sparaliżowany. Adrenalina we mnie mówiła mi Uciekaj!
Jednak rozsądek mówił Przecież jeśli
uciekniesz, to zacznie cię gonić, a wtedy na pewno zrobi ci krzywdę. Nie
chciałem być tak głupi jak Henderson i uciekać. Teraz zdałem sobie sprawę, że
te alibi nie jest takie głupie! Akurat w takim momencie! Co ja miałem zrobić?
Położyć się i udać trupa? Nie miałem czasu nad tym główkować, ponieważ zwierzę
zaczęło iść w moją stronę. Spanikowałem. Odsunąłem się powoli do tyłu, ale
miałem opór na swojej drodze, drzewo. Stałem pod tym drzewem trzęsąc się jak
galareta. Był już zaledwie pięć metrów ode mnie. Zamknąłem oczy i czekałem na
najgorsze. Po chwili usłyszałem strzał i ryk niedźwiedzia. Aż podskoczyłem. Sam
się przestraszyłem. Kilka sekund później usłyszałem drugi huk, trzeci.
Otworzyłem oczy przerażony. Zwierzyna leżała na ziemi, wykrwawiała się.
Rozejrzałem się, aby sprawdzić kto to zrobił. Kolejne zaskoczenie.
- Hahaha!- zaśmiał się triumfalnie.- Zabiłem cię skurwysynu…-
Henderson podniósł zwycięsko broń do góry, a następnie podskoczył z radości.-
Masz za swoje. I trafiłem po pijaku. Hahahaha!- podszedł do martwego misia i
szturchnął go butem sprawdzić czy na pewno nie żyje. Potem przeniósł wzrok na
mnie.- Nic Panu nie zrobił?
- Uratował mi Pan życie…- wydusiłem z siebie.
- Niech Pan tylko nie dziękuje. Zemsta jest słodka.
- Skąd ma Pan broń?- ogarnąłem się w końcu.
- A sobie pożyczyłem jakiś czas temu z gabinetu. Pan Schmidt byłby
dumny z takiej zdobyczy, gdyby żył.- nie był już taki pijany jak wcześniej, ale
kiwał się na prawo i lewo.
- Taką radość sprawia Panu zabijanie zwierząt?
- Zabijam tylko to co staje mi na drodze, nie? Hahahaha!- znów zaczął
się głupio śmiać.
- Dlaczego Pan to zrobił?- spytałem.
- Co zrobił?
- Uratował mnie. Dlaczego? Nie musiał Pan tego robić.
- A za kogo Pan mnie ma? To Pan mnie przecież nie lubi, a nie ja Pana.
Nie wiem w czym jest problem…
- Chce Pan wiedzieć w czym jest problem?- już nie mogłem tego trzymać
w sobie.- Spał Pan z kobietą mojego życia, to się stało! Powinienem być Panu
wdzięczny za to co zrobił, ale ciągle o tym myślę. Równie mógłby mnie Pan
zostawić tu na pożarcie.
- Wow wow wow wow. Co Pan wygaduje? Z kim ja spałem? O Boże…- zamyślił
się.- Nie pamiętam! Kurwa, niech mi Pan powie z kim ja mogłem spać?!- złapał
się za głowę. A ja spojrzałem się na niego jak na debila.
- Mówię o Pani Lawson, dzisiaj…
- Co?! Aaaaa!!! Coś musiał Pan opatrznie zrozumieć.- pokręcił głową.-
Owszem, był masaż i małe macanko, ale w pewnym momencie coś ją napadło.
Trzasnęła mnie w twarz i kazała się wynosić. Do niczego nie doszło… Przywalić
to ona umie.- złapał się za policzek.
- Mówi Pan prawdę?
- Taaaak!- bawił się wiatrówką w dłoniach.- Widzę, że Pana też ona
kręci. To jest nas dwóch. Ale ja chyba odpuszczę. To nie
kobieta na moje nerwy.- uśmiechnął się.- Życzę Panu powodzenia. Przyda się go
dużo. Radziłbym zapomnieć o tym co tu się wydarzyło. Nie byliśmy w lesie, a ja
nie zabiłem niedźwiedzia. No… nie mam myśliwskiej licencji. Zgoda?- wyciągnął
rękę w moją stronę. Trochę się zastanawiałem co z tym zrobić, ale podjąłem
decyzję.
- Zgoda.- uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Wracajmy do domu zanim zrobi się ciemno.- zasugerował.- Ja Pana
wyprowadzę z tego labiryntu. Proszę za mną.
Przeszliśmy przez bramę. Poczułem się znów bezpieczny, nawet na
terenie rezydencji. Henderson powiedział, że spróbuje po cichu podłożyć
wiatrówkę na swoje dawne miejsce. Ja zostałem w ogrodzie. Usiadłem sobie na
ławce, aby odpocząć od tego wszystkiego. Zastanawiałem się nad tym jak miałaby
przebiegać moja rozmowa z Larrą. Terence zawołał na kolację. Olałem to. Nie
chciało mi się jeść. Straciłem rachubę czasu. Na niebie pojawiła się już
pierwsza gwiazda. Byłem mile zaskoczony osobą, która się przysiadła.
- Wszędzie cię wcześniej szukałam.
- Musiałem się gdzieś zaszyć.- odpowiedziałem nie patrząc na nią.
- Nie pojawiłeś się na kolacji.
- Wiem…- odważyłem się w końcu na nią spojrzeć. I to prosto w jej
brązowe oczy.- Przepraszam.- Larra oniemiała z wrażenia tylko nie wiem co
takiego złego powiedziałem.- Co się stało?
- Nic, po prostu tyle razy się kłóciliśmy, a ja pierwszy raz
usłyszałam od ciebie przeprosiny. Pierwszy raz usłyszałam słowo Przepraszam.- zamyśliłem się próbując
sobie przypomnieć. Rzeczywiście. Nie pamiętam żebym ją kiedyś za cokolwiek
przepraszał. – A za co przepraszasz?
- Za to, że mieszam się w twoje życie…
- Ja też sama lepsza nie byłam. Dałam się jak głupia podejść.-
westchnęła.- Między nami ok?
- Tak.
- W dodatku znów się od ciebie odwróciłam, a jesteś przecież…- urwała
powstrzymując się.
- Kim?- uniosłem brwi i trochę się przybliżyłem do niej.
- Jesteś najbliższą mi osobą.- zmiękło mi serce. Rzadko się zdarzało,
że Larra mi powiedziała coś miłego, ale to była najmilsza rzecz jaką mi
kiedykolwiek wyznała. Nie była przy tym wredna, nie pokazywała pazura. Nie
drwiła ze mnie. Mówiła szczerze. Czułem to. Czekała bez słowa na moją
odpowiedź. Nie wiem co mnie napadło, ale widząc jej piękne usta nie mogłem się
powstrzymać. Pocałowałem ją. Poczułem tą niebiańską rozkosz. Jednak trwało to
zbyt krótko. Zamiast czuć dalej jej cud usta, poczułem jak sprzedaje mi liścia
w twarz.
- Aua!- rozmasowałem sobie policzek.- Ty rzeczywiście mocno walisz!
- Za dużo sobie wyobrażasz, Layne.- wstała i odwróciwszy się na
pięcie, poszła w stronę rezydencji. Odprowadzałem ją wzrokiem patrząc jak
śmiesznie zaciska pięści i nimi majta w powietrzu. Mimo tego zajścia
uśmiechnąłem się pod nosem. Znów było tak jak zawsze…
* Rozdział szybciej się pojawił. Niespodzianka!
Wiecie co? Tak się zastanawiam co ja za relacje wytworzyłam. Chciałabym w końcu wiedzieć co Wy myślicie o tej skomplikowanej znajomości duetu L&L. Ogarniacie to? Bo może ja nieprecyzyjnie piszę czy coś... Mnie osobiście najbardziej się podoba ich relacja. Tuż po tym jak już pisała K.C. Maslow vs Henderson. Ale dość już :p
Chris, przerażasz mnie. Może nie było ruchania przez niedźwiedzie, ale jedna bestia się znalazła. W nagrodę dostajesz serduszko za dobre główkowanie ♥
Podobał Wam się moment z niedźwiedziem? Haha kolejne zwierzę do kolekcji. Za tydzień kolejny rozdział. Tytuł może Was zaskoczyć. Jednak nie bd go zdradzać :p
Jak myślicie? Co może być w leśniczówce? Jeny trochę się dziś rozpisałam.
A więc... Kiedy Larra i Kendall mówili o brakującej broni od razu pomyślałem o Hendersonie. Skoro chodzi do lasu to mogła mu się przydać. A potem BAM i niedźwiedź leży i to jego " haha, zabiłem cię skurwysynu" on po pijaku jest jeszcze bardziej walnięty niż na trzeźwo. To było takie przykre jak mówił Chrisowi, że nic do niego nie ma, a on go nie lubi i że rezygnuje z Larry. A więc Chris może się teraz na niej skupić, ale zaraz, ona mu sprzedała liścia. "Ty rzeczywiście mocno walisz" powaliło mnie na łopatki. Skojarzenia w chuj. Larra taka aww gdy wyznawała mu, że jest jej najbliższą osobą. A wszystko dzięki Kendallowi. Ajaj tyle się działo w tym rozdziale. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za serduszko :* Kiedy pisałem o ruchaniu przez niedźwiedzie, chciałem żeby było śmiesznie, a dopiero potem pomyślałem o tym, że Layne może faktycznie zostać zaatakowany przez misia. :D
Super rozdział <3 Bogu dzięki, że wystarczyło komów, bo już się bałem, że go nie ujrzę.
Tak sb myślałem o twoim rozdziale przed snem i wyobraziłem sb Logana jak po zabiciu niedźwiedzia mówi "haha zabiłem cię skurwysynu" z miną jak w odcinku, gdy dowiedział się, że Kendall i Camille rzekomo są razem i dopadł tą gitarę Lucy w kształcie siekiery ^^
UsuńPotem jeszcze ten pocałunek Larry i Chrisa i to odrzucenie. Wiesz co mi się przypomniało? To: https://www.youtube.com/watch?v=Azymr1khz58 :D
A tak wgl to ciekawe czy Kendall pójdzie za radą Larry i wybaczy Loganowi, a jeśli wybaczy, to czy się na nim nie zawiedzie po raz kolejny. To chyba na tyle. :)
Hahaha jebłam z tego video. Wyobraziłam sobie jak Layne tak robi Larze. Uuu ostro haha ;)
UsuńHenderson po brandy wymiata. Jaki zaciesz kiedy go zastrzelił i to po pijaku. Haha. I Chris mówi, że ten uratował mu życie. Czuję, że te ich uściśnięcie ręki to jakiś symbol zażegnania sporów. Może Chris polubi i Logana. Fakt Larra wybaczyła Chrisowi dzięki Kendallowi. Bo to prawda. Layne jest jej najbliższy skoro nie ma rodziny. Rozdział cudny. Już nie mogę doczekać się nn :*
OdpowiedzUsuńWyrwij z kontekstu słowa: "Spałam z Loganem". Jeszcze tylko wyciąć resztę, puścić w sądzie i się przyznała! No cudownie, po prostu. Dobra, Marta! Weź się w garść. Jest dopiero rano, a Ty już robisz sobie z tego jaja! Próbowałam sobie wyobrazić Kendalla czyszczącego wiatrówkę... Nie wiem z jakiej paki, ale wyobraziłam sobie jak strzela do kaczek. Tak, dewiza życiowa Willa Herondole: "Nigdy nie ufaj kaczkom!" Czytałam książkę (jakieś osiemset razy), to wiem. Próbowałam jeszcze Logana, który z grolią na twarzy wykrzykuje "Zabiłem Cię sk****synu", ale się nie udało. Ta rozmowa między nimi... Kurde, jaka powaga. jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że on ma o Larze brudne myśli. Ale chyba tylko mi się wydaje. Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam! Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi się Logan na FTS. Jeśli chodzi o bohaterów to on się wydaje dla mnie najfajniejszą postacią. I te słowa Chrisa "Uratował mi pan życie". Może się jakoś przekona do Logana. Nie mówię żeby się z nim zaprzyjaźniał bo nie o to chodzi. Może przestanie pałać do niego taką nienawiścią. Ale to też nie jest taka nienawiśc. Ah rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńLarra przejrzała na oczy, po słowach Kendalla? To mnie zaciekawiło. Może to dziwne, ale ten kawałek z Niedźwiedziem był
OdpowiedzUsuńzabawny.. :). Może dla mnie tylko, ale był to ciekawy i śmieszny moment.. Nie wiedziałam że Logan i Layne mogą ze Sobą
tak przez chwilę normalnie porozmawiać, może to nie była normalna sytuacja z niedźwiedziem ale rozmowa jak najbardziej
na plus :). Rozdział zadziwiający <3. Czekam na następny.
Moja reakcja po przeczytaniu: WOW.
OdpowiedzUsuńSerio, tak mnie ten rozdział zaskoczył, że... o mój Boże.
Kendall i broń? To przypadkiem nie jest toksyczny związek?
Logan chodzi do lasu? Skoro poszedł tam po pijaku, to znaczy, że podświadomie coś go tam ciągnie. Chris mógł sobie trzymać bliżej ;3 Jestem zdania, że Larra i tak kiedyś poczuje coś do Chrisa, nwm, ale może się mylę... czekam nn! ♥
Oh, Justine! Doczekałam się w końcu Twojego komentarza :* Czuję się spełniona tego dnia
UsuńLogan zabił niedźwiedzia, tego się nie spodziewałam. I to po pijaku XD. Ma cela chłopak ;)
OdpowiedzUsuńWłasnie, też jestem ciekawa, czy teraz uda mu się tak łatwo tą broń podrzucić. Kendall będzie miał niezłą zagwozdkę, jak zobaczy, ze tak nagle wiatrówka, wróciła na swoje miejsce XD
Nie sądziłam, że Kendall może mieć kolekcję wiatrówek. To było zaskoczenie ;)
I pocałunek był, może i nie długo wraz z plaskaczem, ale był ^^ A jeśli był pierwszy, to będzie i drugi hehehe XD
Czekam na nn :***********
Pozdrawiam Stelss :***********