czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział XXIV - W otchłani lasu

Miałam ochotę po prostu pójść do Hendersona i udusić go gołymi rękami za to, że wypaplał wszystko Chrisowi. W dodatku dał się tak podejść. Tak bezczelnie upić. Nie wiem jakimi słowy mu to przekazał, ale chyba Layne sobie pomyślał, że spałam z Loganem. No trudno. Ja nie będę mu się tłumaczyć. Zresztą to nie jego sprawa. Sam się o to prosił. To jego wina, że teraz żyje w błędzie. Chwilę po tym jak Layne opuścił mój pokój, poszłam do Hendersona to wszystko obgadać i oddać mu ten cholerny sweter, ale nie było go w sypialni. Przeszukałam cały dom. Nie chciało mi się jeszcze przeszukiwać pokoju, więc wróciłam na górę. Potem go dorwę. Po drodze usłyszałam dziwne szmery w gabinecie. Pozwoliłam sobie tam wejść upewniając się wpierw czy drzwi są otwarte. Tak też było. Weszłam do środka.
Po cichu zamknęłam za sobą drewniane wrota lecz przy zamykaniu skrzypnęły głośno.
- Kto tam jest?- spytał Schmidt. Nie widziałam go. Musiał znajdować się w bocznej części gabinetu.
- To ja.- odezwałam się.- Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.
- I chciała Pani po cichu przeszperać wszystko co tu się znajduje?- akurat nie miałam takiego zamiaru, bo już Layne zdobył to czego potrzebowałam. Pokazał się na moje oczy. Trzymał w ręce wiatrówkę. Przestraszyłam się.
- Co Pan robi?!
- A nieee.- uśmiechnął się nerwowo.- Proszę się nie bać. Ja je tylko czyszczę. Trochę się zakurzyły.
- Dość pokaźna kolekcja.- jeszcze raz spojrzałam na bronie zawieszone w gablocie. Intrygowało mnie jedno puste miejsce.- A czy tutaj coś było?
- A wie Pani, że nie pamiętam?- wzruszył ramionami.- Próbowałem odświeżyć pamięć… Mi też się wydaje, że jednej brakuje. Niestety nie wiem gdzie ona może być. Mniejsza o to. Mogę Panią o coś się poradzić?
- A proszę.- byłam ciekawa o jaką poradę poprosi.
- Myślałem dużo o Loganie. Miałem czas żeby nad tym pomyśleć. Wiem, że zrobił mi krzywdę, ale żałuje tego i widzę jak się stara. Powinienem mu wybaczyć? Ahh.- machnął po chwili ręką.- Po co ja Pani o takie głupoty pytam. Ja po prostu nie mam nikogo z kim mógłbym teraz porozmawiać tak jak z Loganem.- zbliżył się kładąc broń na biurku.- Ta samotność mnie teraz dobija. Żyję teraz z ludźmi dla mnie obojętnymi, z którymi nie mam większego powiązania. Niby mogę się do kogoś odezwać, ale to nie to samo co z kimś bliskim. Pani nie ma takie głupiego problemu. Ma Pani Layne’a. Poznałem go bliżej. To naprawdę w porządku facet. Pani tak jak ja, jest sama, ale Pani ma jego. Na pewno jest Pani z tego szczęśliwa. Może Pani z nim porozmawiać. On Panią wesprze, pomoże…- nie wiem czemu, ale gdy mówił te słowa, robiło mi się głupio.
- Wie Pan co? Myślę, że powinien mu Pan wybaczyć.- wyjawiłam swoją opinię po tym co usłyszałam. Zdałam sobie sprawę z tego, że niestety ma rację. Nie bliska memu sercu, a jednak najbliższa osoba w tym domu jest przeze mnie ciągle odpychana…


*Christopher*


Co mnie napadło? Sam tego nie wiedziałem, ale już było za późno. Już przekroczyłem ogrodzenie. Znajdowałem się teraz w lesie. Odgarniałem sprzed drogi wystające gałęzie. Nie było tu ścieżki, sama dzicz… busz… liściasto- iglasta dżungla klimatu umiarkowanego. Próbowałem iść tam gdzie jest najmniej roślinności żeby o nią ciągle nie zahaczać. Spojrzałem w niebo. Słońce, z którego jeszcze tak niedawno się cieszyłem, schowało się za chmurami.
Byłem zły na Larrę mimo wszystko. Tak, wiem… To głupie. Ona jest tylko moją koleżanką z pracy. Może się spotykać i robić to na co jej się żywnie podoba, ale ja tego po prostu nie zdzierżę. W tak krótkim czasie znów zdążyliśmy się pokłócić. Aż śledztwo spadło na drugi plan. Oboje to robiliśmy. Pozwoliliśmy na to żeby sprawy osobiste wymknęły się spod kontroli do spraw zawodowych. To co robimy, opóźnia naszą pracę, a jest to w większości moja wina. Miałem jej pomagać, a ją od tego oddalam. Znowu. Już nie wiem co robić. Nasunął mi się oczywiście jeden pomysł, ale wprowadzę go w życie gdy już uznam stuprocentowo, że to wszystko nie ma sensu…

Nie wiem ile tak szedłem, ale niebo już zaczęło przybierać pomarańczowe barwy przygotowując słońce do jego zachodu. Wytężyłem wzrok i znalazłem coś ciekawego niedaleko przed sobą. Drewniany domek, leśniczówkę czy coś w tym rodzaju. Przemierzałem te gąszcza żeby tam się dostać. Przestraszyłem się. Nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Połączenie od Larry. Nie odebrałem. Nie miałem zamiaru słuchać żebym się wziął znów w garść i wrócił do roboty, a potem udawał, że nic się nie stało. Wsadziłem komórkę do kieszeni. Do moich uszu doszedł pewien dźwięk. Jakby coś powoli szło w moją stronę. Słyszałem jak pod jej ciężarem szeleściły liście oraz łamały się gałęzie. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem co to jest. Przełknąłem ledwo ślinę, zamarłem w miejscu. Myślałem, że oczy wyjdą mi zaraz z orbit i będę ich musiał szukać w trawie jeśli przeżyję…

Wielka, brunatna bestia stała jakieś dwadzieścia metrów ode mnie. Niedźwiedź zrobił krok do przodu. Chciałem, tak bardzo chciałem zrobić krok do tyłu, aby nie tracić tej odległości, która nas dzieliła. Ale byłem jak ten sparaliżowany. Adrenalina we mnie mówiła mi Uciekaj! Jednak rozsądek mówił Przecież jeśli uciekniesz, to zacznie cię gonić, a wtedy na pewno zrobi ci krzywdę. Nie chciałem być tak głupi jak Henderson i uciekać. Teraz zdałem sobie sprawę, że te alibi nie jest takie głupie! Akurat w takim momencie! Co ja miałem zrobić? Położyć się i udać trupa? Nie miałem czasu nad tym główkować, ponieważ zwierzę zaczęło iść w moją stronę. Spanikowałem. Odsunąłem się powoli do tyłu, ale miałem opór na swojej drodze, drzewo. Stałem pod tym drzewem trzęsąc się jak galareta. Był już zaledwie pięć metrów ode mnie. Zamknąłem oczy i czekałem na najgorsze. Po chwili usłyszałem strzał i ryk niedźwiedzia. Aż podskoczyłem. Sam się przestraszyłem. Kilka sekund później usłyszałem drugi huk, trzeci. Otworzyłem oczy przerażony. Zwierzyna leżała na ziemi, wykrwawiała się. Rozejrzałem się, aby sprawdzić kto to zrobił. Kolejne zaskoczenie.
- Hahaha!- zaśmiał się triumfalnie.- Zabiłem cię skurwysynu…- Henderson podniósł zwycięsko broń do góry, a następnie podskoczył z radości.- Masz za swoje. I trafiłem po pijaku. Hahahaha!- podszedł do martwego misia i szturchnął go butem sprawdzić czy na pewno nie żyje. Potem przeniósł wzrok na mnie.- Nic Panu nie zrobił?
- Uratował mi Pan życie…- wydusiłem z siebie.
- Niech Pan tylko nie dziękuje. Zemsta jest słodka.
- Skąd ma Pan broń?- ogarnąłem się w końcu.
- A sobie pożyczyłem jakiś czas temu z gabinetu. Pan Schmidt byłby dumny z takiej zdobyczy, gdyby żył.- nie był już taki pijany jak wcześniej, ale kiwał się na prawo i lewo.
- Taką radość sprawia Panu zabijanie zwierząt?
- Zabijam tylko to co staje mi na drodze, nie? Hahahaha!- znów zaczął się głupio śmiać.
- Dlaczego Pan to zrobił?- spytałem.
- Co zrobił?
- Uratował mnie. Dlaczego? Nie musiał Pan tego robić.
- A za kogo Pan mnie ma? To Pan mnie przecież nie lubi, a nie ja Pana. Nie wiem w czym jest problem…
- Chce Pan wiedzieć w czym jest problem?- już nie mogłem tego trzymać w sobie.- Spał Pan z kobietą mojego życia, to się stało! Powinienem być Panu wdzięczny za to co zrobił, ale ciągle o tym myślę. Równie mógłby mnie Pan zostawić tu na pożarcie.
- Wow wow wow wow. Co Pan wygaduje? Z kim ja spałem? O Boże…- zamyślił się.- Nie pamiętam! Kurwa, niech mi Pan powie z kim ja mogłem spać?!- złapał się za głowę. A ja spojrzałem się na niego jak na debila.
- Mówię o Pani Lawson, dzisiaj…
- Co?! Aaaaa!!! Coś musiał Pan opatrznie zrozumieć.- pokręcił głową.- Owszem, był masaż i małe macanko, ale w pewnym momencie coś ją napadło. Trzasnęła mnie w twarz i kazała się wynosić. Do niczego nie doszło… Przywalić to ona umie.- złapał się za policzek.
- Mówi Pan prawdę?
- Taaaak!- bawił się wiatrówką w dłoniach.- Widzę, że Pana też ona kręci. To jest nas dwóch. Ale ja chyba odpuszczę. To nie kobieta na moje nerwy.- uśmiechnął się.- Życzę Panu powodzenia. Przyda się go dużo. Radziłbym zapomnieć o tym co tu się wydarzyło. Nie byliśmy w lesie, a ja nie zabiłem niedźwiedzia. No… nie mam myśliwskiej licencji. Zgoda?- wyciągnął rękę w moją stronę. Trochę się zastanawiałem co z tym zrobić, ale podjąłem decyzję.
- Zgoda.- uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Wracajmy do domu zanim zrobi się ciemno.- zasugerował.- Ja Pana wyprowadzę z tego labiryntu. Proszę za mną.

Przeszliśmy przez bramę. Poczułem się znów bezpieczny, nawet na terenie rezydencji. Henderson powiedział, że spróbuje po cichu podłożyć wiatrówkę na swoje dawne miejsce. Ja zostałem w ogrodzie. Usiadłem sobie na ławce, aby odpocząć od tego wszystkiego. Zastanawiałem się nad tym jak miałaby przebiegać moja rozmowa z Larrą. Terence zawołał na kolację. Olałem to. Nie chciało mi się jeść. Straciłem rachubę czasu. Na niebie pojawiła się już pierwsza gwiazda. Byłem mile zaskoczony osobą, która się przysiadła.
- Wszędzie cię wcześniej szukałam.
- Musiałem się gdzieś zaszyć.- odpowiedziałem nie patrząc na nią.
- Nie pojawiłeś się na kolacji.
- Wiem…- odważyłem się w końcu na nią spojrzeć. I to prosto w jej brązowe oczy.- Przepraszam.- Larra oniemiała z wrażenia tylko nie wiem co takiego złego powiedziałem.- Co się stało?
- Nic, po prostu tyle razy się kłóciliśmy, a ja pierwszy raz usłyszałam od ciebie przeprosiny. Pierwszy raz usłyszałam słowo Przepraszam.- zamyśliłem się próbując sobie przypomnieć. Rzeczywiście. Nie pamiętam żebym ją kiedyś za cokolwiek przepraszał. – A za co przepraszasz?
- Za to, że mieszam się w twoje życie…
- Ja też sama lepsza nie byłam. Dałam się jak głupia podejść.- westchnęła.- Między nami ok?
- Tak.
- W dodatku znów się od ciebie odwróciłam, a jesteś przecież…- urwała powstrzymując się.
- Kim?- uniosłem brwi i trochę się przybliżyłem do niej.
- Jesteś najbliższą mi osobą.- zmiękło mi serce. Rzadko się zdarzało, że Larra mi powiedziała coś miłego, ale to była najmilsza rzecz jaką mi kiedykolwiek wyznała. Nie była przy tym wredna, nie pokazywała pazura. Nie drwiła ze mnie. Mówiła szczerze. Czułem to. Czekała bez słowa na moją odpowiedź. Nie wiem co mnie napadło, ale widząc jej piękne usta nie mogłem się powstrzymać. Pocałowałem ją. Poczułem tą niebiańską rozkosz. Jednak trwało to zbyt krótko. Zamiast czuć dalej jej cud usta, poczułem jak sprzedaje mi liścia w twarz.
- Aua!- rozmasowałem sobie policzek.- Ty rzeczywiście mocno walisz!
- Za dużo sobie wyobrażasz, Layne.- wstała i odwróciwszy się na pięcie, poszła w stronę rezydencji. Odprowadzałem ją wzrokiem patrząc jak śmiesznie zaciska pięści i nimi majta w powietrzu. Mimo tego zajścia uśmiechnąłem się pod nosem. Znów było tak jak zawsze…






* Rozdział szybciej się pojawił. Niespodzianka!
Wiecie co? Tak się zastanawiam co ja za relacje wytworzyłam. Chciałabym w końcu wiedzieć co Wy myślicie o tej skomplikowanej znajomości duetu L&L. Ogarniacie to? Bo może ja nieprecyzyjnie piszę czy coś... Mnie osobiście najbardziej się podoba ich relacja. Tuż po tym jak już pisała K.C. Maslow vs Henderson. Ale dość już :p
Chris, przerażasz mnie. Może nie było ruchania przez niedźwiedzie, ale jedna bestia się znalazła. W nagrodę dostajesz serduszko za dobre główkowanie ♥
Podobał Wam się moment z niedźwiedziem? Haha kolejne zwierzę do kolekcji. Za tydzień kolejny rozdział. Tytuł może Was zaskoczyć. Jednak nie bd go zdradzać :p
Jak myślicie? Co może być w leśniczówce? Jeny trochę się dziś rozpisałam.

10 komentarzy:

  1. A więc... Kiedy Larra i Kendall mówili o brakującej broni od razu pomyślałem o Hendersonie. Skoro chodzi do lasu to mogła mu się przydać. A potem BAM i niedźwiedź leży i to jego " haha, zabiłem cię skurwysynu" on po pijaku jest jeszcze bardziej walnięty niż na trzeźwo. To było takie przykre jak mówił Chrisowi, że nic do niego nie ma, a on go nie lubi i że rezygnuje z Larry. A więc Chris może się teraz na niej skupić, ale zaraz, ona mu sprzedała liścia. "Ty rzeczywiście mocno walisz" powaliło mnie na łopatki. Skojarzenia w chuj. Larra taka aww gdy wyznawała mu, że jest jej najbliższą osobą. A wszystko dzięki Kendallowi. Ajaj tyle się działo w tym rozdziale. :)
    Dziękuję za serduszko :* Kiedy pisałem o ruchaniu przez niedźwiedzie, chciałem żeby było śmiesznie, a dopiero potem pomyślałem o tym, że Layne może faktycznie zostać zaatakowany przez misia. :D
    Super rozdział <3 Bogu dzięki, że wystarczyło komów, bo już się bałem, że go nie ujrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sb myślałem o twoim rozdziale przed snem i wyobraziłem sb Logana jak po zabiciu niedźwiedzia mówi "haha zabiłem cię skurwysynu" z miną jak w odcinku, gdy dowiedział się, że Kendall i Camille rzekomo są razem i dopadł tą gitarę Lucy w kształcie siekiery ^^
      Potem jeszcze ten pocałunek Larry i Chrisa i to odrzucenie. Wiesz co mi się przypomniało? To: https://www.youtube.com/watch?v=Azymr1khz58 :D
      A tak wgl to ciekawe czy Kendall pójdzie za radą Larry i wybaczy Loganowi, a jeśli wybaczy, to czy się na nim nie zawiedzie po raz kolejny. To chyba na tyle. :)

      Usuń
    2. Hahaha jebłam z tego video. Wyobraziłam sobie jak Layne tak robi Larze. Uuu ostro haha ;)

      Usuń
  2. Henderson po brandy wymiata. Jaki zaciesz kiedy go zastrzelił i to po pijaku. Haha. I Chris mówi, że ten uratował mu życie. Czuję, że te ich uściśnięcie ręki to jakiś symbol zażegnania sporów. Może Chris polubi i Logana. Fakt Larra wybaczyła Chrisowi dzięki Kendallowi. Bo to prawda. Layne jest jej najbliższy skoro nie ma rodziny. Rozdział cudny. Już nie mogę doczekać się nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyrwij z kontekstu słowa: "Spałam z Loganem". Jeszcze tylko wyciąć resztę, puścić w sądzie i się przyznała! No cudownie, po prostu. Dobra, Marta! Weź się w garść. Jest dopiero rano, a Ty już robisz sobie z tego jaja! Próbowałam sobie wyobrazić Kendalla czyszczącego wiatrówkę... Nie wiem z jakiej paki, ale wyobraziłam sobie jak strzela do kaczek. Tak, dewiza życiowa Willa Herondole: "Nigdy nie ufaj kaczkom!" Czytałam książkę (jakieś osiemset razy), to wiem. Próbowałam jeszcze Logana, który z grolią na twarzy wykrzykuje "Zabiłem Cię sk****synu", ale się nie udało. Ta rozmowa między nimi... Kurde, jaka powaga. jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że on ma o Larze brudne myśli. Ale chyba tylko mi się wydaje. Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam! Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej podoba mi się Logan na FTS. Jeśli chodzi o bohaterów to on się wydaje dla mnie najfajniejszą postacią. I te słowa Chrisa "Uratował mi pan życie". Może się jakoś przekona do Logana. Nie mówię żeby się z nim zaprzyjaźniał bo nie o to chodzi. Może przestanie pałać do niego taką nienawiścią. Ale to też nie jest taka nienawiśc. Ah rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Larra przejrzała na oczy, po słowach Kendalla? To mnie zaciekawiło. Może to dziwne, ale ten kawałek z Niedźwiedziem był
    zabawny.. :). Może dla mnie tylko, ale był to ciekawy i śmieszny moment.. Nie wiedziałam że Logan i Layne mogą ze Sobą
    tak przez chwilę normalnie porozmawiać, może to nie była normalna sytuacja z niedźwiedziem ale rozmowa jak najbardziej
    na plus :). Rozdział zadziwiający <3. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja reakcja po przeczytaniu: WOW.
    Serio, tak mnie ten rozdział zaskoczył, że... o mój Boże.
    Kendall i broń? To przypadkiem nie jest toksyczny związek?
    Logan chodzi do lasu? Skoro poszedł tam po pijaku, to znaczy, że podświadomie coś go tam ciągnie. Chris mógł sobie trzymać bliżej ;3 Jestem zdania, że Larra i tak kiedyś poczuje coś do Chrisa, nwm, ale może się mylę... czekam nn! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, Justine! Doczekałam się w końcu Twojego komentarza :* Czuję się spełniona tego dnia

      Usuń
  7. Logan zabił niedźwiedzia, tego się nie spodziewałam. I to po pijaku XD. Ma cela chłopak ;)
    Własnie, też jestem ciekawa, czy teraz uda mu się tak łatwo tą broń podrzucić. Kendall będzie miał niezłą zagwozdkę, jak zobaczy, ze tak nagle wiatrówka, wróciła na swoje miejsce XD
    Nie sądziłam, że Kendall może mieć kolekcję wiatrówek. To było zaskoczenie ;)
    I pocałunek był, może i nie długo wraz z plaskaczem, ale był ^^ A jeśli był pierwszy, to będzie i drugi hehehe XD
    Czekam na nn :***********
    Pozdrawiam Stelss :***********

    OdpowiedzUsuń