piątek, 26 września 2014

Rozdział XXVIII – I wstrząśnięty i zmieszany

Stałam jak ta sparaliżowana gdy Chris wygarniał mi co o mnie myśli. Zwykle nie biorę sobie do serca tego co mówią inni ludzie, bo mało mnie to obchodzi. Jednak pierwszy raz w życiu zwykłe słowa tak mocno mnie zabolały. Skończył. I co ja miałam teraz zrobić? Opieprzyć go za to co powiedział? Za to, że mówił... prawdę? Nie miałam sił ani słów, aby to skomentować, więc odwróciłam się na pięcie, żeby jak najszybciej znaleźć się w zacisznej sypialni. Z każdym krokiem robiło mi się coraz bardziej przykro. Czułam jak w moim gardle narasta wielka gula i lada moment zdradzę się ze swoimi prawdziwymi emocjami, więc pobiegłam. Wbiegłam szybko po schodach i trzasnęłam za sobą drzwiami. Rzuciłam się na łóżko. Nie potrafiłam opanować łez. To przyszło nagle jak burza.
Odgradzam od siebie ludzi, bo boję się, że zrobią mi krzywdę tak jak moi rodzice. Jestem sama, bo tak jest mi bezpiecznie. Nie okazuje uczuć, bo mi ich nikt nie okazywał, a zresztą... nie wiem jak to się robi. Nie potrafię chyba. Otarłam łzę z policzka. Jeśli płaczę to raczej mam jakieś uczucia. Rzuciłam się na łóżko i skuliłam ściskając poduszkę. Najgorsze jest to, że nie mogę zaprzeczyć lub wygarnąć, że nikt nie ma racji. Patrząc na to z boku w zupełności rozumiem Chrisa, ale sama nie wiem co z tym zrobić. Muszę poważnie zastanowić się nad tym co zrobić. Zmienić jakoś swoje życie. Być może zmienić i siebie…


*Christopher*


Siedziałem w krzakach zastanawiając się nad działaniem. Co chce zrobić takiego Terence skoro chce, aby Kayden zatrzymał wszystkich jutro w domu do godziny ósmej. To znaczy, że muszę wcześniej położyć się spać żeby móc wstać o świcie i to sprawdzić. Na miejscu Sullivana nie zgodziłbym się na taki pomysł. Poczekałem jeszcze trochę czasu aż ogrodnik opuści szopę. Dopiero wtedy wyjdę z ukrycia i zobaczę co da się zrobić. Głęboko nad tym myślałem gdy kucałem tak na ziemi aż nagle podskoczyłem ze strachu gdy usłyszałem ten głos…
- Od załatwiania potrzeb fizjologicznych są toalety.- zaśmiał się Maslow.
- To nie jest tak jak to Panu wygląda.- podniosłem się.
- Śledzi Pan kogoś? Rozumiem.
- Co Pan w ogóle tu robi?- spytałem strzepując liście, które spadły mi na ramię.
- Spacerowałem, bo powoli wariowałem. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chciałbym wrócić najlepiej do domu i wyjaśnić kilka spraw.- rozmarzył się patrząc w niebo. Po chwili wrócił myślami na ziemię.- Powinien Pan wracać do domu. Już prawie czwarta. Zraszacze mogą Pana zaskoczyć.
- Nie za wcześnie? Myślałem, że włączają się pod wieczór.
- A to już sam nie wiem. Wczoraj tu byłem o podobnej godzinie to były włączone.- wzruszył ramionami. Przyjrzałem mu się uważnie. Jego zachowanie było… inne. Takie mniej wredne. Może ma dziś dobry dzień. Kto wie? Dla mnie to na pewno nie jest dobry dzień. Ostatnio to w ogóle ich nie mam.
- Przepraszam, ale muszę już iść.- wyminąłem go. Garniak to ma wyczucie czasu kiedy uderzyć.

Musiałem powiedzieć mojej partnerce o zamierzeniach lokaja. Jednak w tej sytuacji trochę to głupie. Najpierw z moich ust padło kilka gorzkich słów, a teraz mam niby jej o tym powiedzieć? Nie mogę znów pracować nad czymś sam. To praca zespołowa. Pomyślałem żeby odłożyć sprawy osobiste na bok i zacząć myśleć jak ona, o pracy. Pójdę tam jak gdyby nic, sprawdzę jak się ma pod pretekstem sprawy Brown’a. W sumie to nie pretekst, ale tak jakoś wyszło. No bo co może się stać? Wiem jaka jest Larra. Na pewno podejdzie do tego profesjonalnie.
Zapukałem do jej drzwi, a następnie pozwoliłem sobie wejść. Leżała na łóżku plecami do mnie. Gdy usłyszała, że wchodzę, zaczęła poprawiać to i owo.
- Ktoś wchodzi do mnie pukając, ale nie oczekując zgody. To musisz być ty, Layne.- podniosła się. Miała trochę rozmazany makijaż. Chyba płakała. Ale czy na pewno? Podszedłem bliżej. Była lekko zapuchnięta. Na pewno płakała. Zrobiło mi się głupio. Jednakże nie chciałem jej wypominać tego, że widzę co się działo.
- Muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o Terence’a.
- O tego starucha?- wyglądała na zaskoczoną. Opowiedziałem jej wszystko co słyszałem w ogrodzie.- Nie spodziewałam się po służbie takiego czegoś.- podsumowała.- Nawet nie umiem tego teraz określić. Nie mam głowy. Przepraszam. Pomyśl nad tym, a potem mi powiesz co wymyśliłeś.
- Chodzi o to co ci powiedziałem?- odważyłem się spytać. Przysiadłem się.- Sorry, trochę mnie poniosło.
- Mówiłeś tylko co myślałeś. Nikt ci tego nie zabroni.- po tych słowach zapadła cisza. Opuściliśmy głowy. Czułem się niezręcznie, trochę też winny z zaistniałej sytuacji. Ja i ten mój nieposkromiony jęzor.- Chris?- od razu podniosłem głowę. Znajdowała się tak blisko mnie. Siedziała po turecku przy mnie. Okręciłem się na bok żeby było wygodniej. Spojrzała mi prosto w oczy. Następnym ruchem mnie mocno zaskoczyła. Podniosła ręce i przyłożyła je do mojej twarzy. Dobrze, że miała dłonie na moich policzkach, bo pewnie dostałem takich wypieków, że wolałbym, aby ich nie oglądała.- Co czujesz?- spytała.
- Szczerze?- miałem jej powiedzieć, że serce mi się do niej wyrywa, cały się topię pod wpływem jej dotyku… Jak lód śmietankowy dotknięty rozgrzanym metalem.- Trochę tu gorąco…
- A myślałam, że zamienię cię w kostkę lodu, bo taka jestem zimna. A nie chcę żebyś nadal tak myślał.- nie wiedziałem do czego ona zmierza, ale bardzo chciałem to wiedzieć. Czułem, że coś się wydarzy, coś przełomowego. Może powinienem oczekiwać jakiegoś zaskoczenia, doznania pewnego rodzaju szoku.- Myślałam trochę nad tym co mi powiedziałeś i muszę przyznać ci rację. Może ci się wydaje, że jestem jaka jestem, ale pod tą powłoką lodu kryję się prawdziwa ja. Może nigdy jej nie poznałeś, bo też ja na to nie pozwalałam. Sama sobie nie chciałam na to nawet pozwolić…- opuściła ręce z mojej twarzy.- Zdałam sobie sprawę, że pomimo tego, że jesteś moim kolegą z pracy, pomocnym a zarazem denerwującym to jesteś też najbliższą osobą w moim życiu. Ty też jesteś jaki jesteś i to też powinnam zaakceptować tak samo jak ty mnie. Dlatego chciałam ci powiedzieć, że jesteś moim przyjacielem. Na swój sposób, ale...- urwała na chwilę zbierając słowa.- Prócz ciebie nie mam nikogo. Przyjaciele?- wyciągnęła dłoń.
Trochę potrwało zanim te wszystkie informacje do mnie doszły. Byłem wstrząśnięty, nie zmieszany. Sorry, poprawka. Byłem i wstrząśnięty i zmieszany. W mojej głowie narastał chaos, nieokiełznane myśli. Tak myślałem, że gdy jej powiem kilka gorzkich słów to coś sobie przemyśli, ale teraz… dziura. Nie wiem jak to opisać. Patrzyłem na jej rękę jak na okaz rzadkiego gatunku jednak nie zachwycając się nim tylko bacznie obserwując. No i co ja miałem zrobić? Chyba utknąłem…
- Przyjaciele.- uścisnąłem jej rękę, a ona szczęśliwa jeszcze mnie przytuliła na koniec. Brawo, Christopherze Layne. Zostałeś w friendzonie z kobietą twojego życia. Możesz być z siebie dumny… Kurcze, nie o to mi chodziło. Już nie potrafiłem się cieszyć z tego, że rzuciła się na mnie z objęciem. Wymusiłem tylko uśmiech na swojej twarzy. Miałem ochotę przyłożyć sobie po mordzie.


*Larra*


Wstałam następnego dnia wypoczęta jak nigdy. Chyba pierwszy raz w tym domu przydarzyło mi się wyspać. Czułam… takie szczęście. Szczęście znikąd. Odwinęłam firany z okna, a następnie żaluzje. Na dworze było jeszcze ciemno. Nic dziwnego, godzina piąta trzydzieści. Trzeba sprawdzić co kombinuje Terence, bo to co powiedział mi wczoraj Layne trochę mnie zaintrygowało. Jeszcze wieczorem miałam okazję o tym pomyśleć. Do szóstej zdążyłam po krótce się przygotować do szpiegowania lokaja. Byłam przystosowana do szybkich przygotowań, dlatego też nigdy nie spóźniłam się do pracy. Punkt szósta Layne przyszedł do mojego pokoju. Bez słowa usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- Niech zgadnę. Nie wyspałeś się?- spytałam.
- Brawo. Rozwiązałaś zagadkę. W sumie też nie mogłem spać.
- Dlaczego?- gdy o to zapytałam, spoważniał. Udał, że tego nie słyszał.
- Idziemy?- podniósł się ociężale. Przytaknęłam i wyszliśmy na zewnątrz.
Po cichu wymsknęliśmy się z rezydencji i poszliśmy za dom szukając jakiejś dobrej kryjówki. Chris polecił mi krzaki niedaleko szopy Sullivana. Chcieliśmy się tam wybrać gdy nagle zauważyliśmy jak Brown wychodzi do ogrodu. Trzymał przerzucony na plecach płócienny worek. Zbliżał się do ogrodzenia. Przerzucił go przez płot, a następnie sam przeszedł przez niego. Cud, że się w ogóle wdrapał.
- Po co on idzie do lasu?- spytałam mojego partnera. Ten nie odpowiedział. Chcieliśmy już ruszyć za nim żeby zdążyć podążyć jego śladem kiedy pojawił się na zewnątrz Sullivan. Włączył wszystkie zraszacze. Pomaszerował do szopy i wyjął z niej kosiarkę z pełnym koszem skoszonej trawy. Zaczął ją rozsypywać po wszystkich ścieżkach. Po kilkunastu minutach wszystkie dróżki pokryte były zielonym dywanem. Nie było można normalnie przejść. W dodatku ogrodnik wziął konewkę i podlał trawę na ścieżkach.
- Sprytne, bardzo sprytne.- powiedział Layne.- Tu już nie chodzi o to żeby w ogóle wszystkich uziemić tylko o to, że gdyby ktoś się jednak odważył to ślady butów zostaną na ziemi. Będą wiedzieć, że ktoś sobie chodził po ogrodzie patrząc wtedy na brudne obuwie. Nie będzie nikt miał wyboru. Przejdzie tą ścieżką, bo nie będzie chciał zostać zmoczony.
- Ale jak się teraz przedostaniemy niepostrzeżeni na drugi koniec ogrodu, w dodatku nie zmoczeni?- spytałam. Cieszyłam się przynajmniej z tego, że od tej strony domu nie było włączonych zraszaczy.
- Nikt mnie w chuja nie będzie robił.- podniósł się.- Chodź. Przejdziemy tędy przez ogrodzenie dzielące rezydencję od domu Peny, a potem przedostaniemy się na zewnątrz i naokoło dojdziemy do lasu.- mówił te słowa z poważnym wyrazem twarzy. Był jakiś taki inny. Nie miałam czasu się nad tym teraz zastanawiać. Szybko zgodziłam się na tę propozycję. Niepostrzeżeni opuściliśmy teren rezydencji…






* No i jak Wam się podobało? Jak skomentujecie położenie Chrisa? Co wyniknie z wycieczki po lesie? Zachęcam do komentowania :) Do kolejnego :*





7 komentarzy:

  1. "Nikt mnie w chuja nie bd robił" uuuu jaki groźny ;D Jak skomentuje położenie Chrisa? Facet jest w czarnej dupie. Życzę mu zeby szybko z tego wybrnął. Choć z drugiej strony chyba lepiej że kobieta jego życia go nie nienawidzi a widzi w nim przyjaciela. Ajj ta Larra... Ta lodówka przestała chłodzić! Szybko wyciągnąć z niej mieso bo się zepsuje!
    A i życzę im powodzenia w śledztwie. Mam wrażenie ze ten Staruch ich zauważy i może być nieciekawie. Może Larra oberwie łopata i straci pamięć? Hehe.. Wtedy Chris mógłby jej wmówić ze się kochają ;D na jego miejscu chyba nie chciałbym takiej miłości...
    Świetny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu Chris trafił do friendzonu. Mogłam się spodziewać takiego etapu w ich znajomości. To dobrze i żle. Brown może mieć coś wspólnego z leśniczówką. Czekam na nn !! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A może dobrze się stało, że zostali przyjaciółmi? Może to do czegoś ich zaprowadzi? Może się pokochają? Larra znaczy się. Jestem ciekawa co bd w tym lesie. Ach te piątki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry, że tak długo. Przypominałam sobie stare notki. Rety, kobieto... Kombinujesz gorzej niż ja. W porównaniu z tą historią, sprawa trzech sióstr jest prosta jak drut. Widzę, że podłoże prywatne wypływa na powierzchnię... No ok. Chris i Larra. Hmm... Weźmy na przykład takiego Chucka i Sarę. Nie wymyśliłam ich związku, ale oglądając "Chucka" wiedziałam, że oni MUSZĄ być razem. Tu mam dokładnie to samo przeczucie. Oni tyle razy są tak blisko i tyle razy dupa z tego wychodzi. Już przepraszam za słownictwo. Z drugiej strony... Trochę za bardzo kombinują. W ten sposób wszyscy zauważą, że coś się dzieje. Chociaż detektyw ze mnie marny. No ok. Rozdział jak zwykle świetny. Czekam na nn! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj. Nie ma takiej potrzeby :) Skoro chcesz żeby Chris i Larra byli razem to trzymaj kciuki. Może coś z tego wyjdzie. Nie jesteś dobrym detektywem? Nie każdy musi być dobrym we wszystkim. Chociaż tu pozwalam czytelnikom trochę się pobawić w tych detektywów :) Jak bym ja tak chciała... Ale skoro ja nie mogę to niech inni się bawią :P

      Usuń
    2. Nie to, co w "Skarbie Narodów", co? Schematycznie i do przewidzenia. Każdy by się pokapował, że szarpali się o pamiątkę.
      -Marcialinka- Piszę z czytelni. Buahaha!

      Usuń
  5. No proszę.. Jednak Larra nie jest taką twardą Panią Detektyw, nawet i Ona może czasami uronić łzę :). Nie spodziewałam się tego. Garniak.. Dobre :). James przejrzał na oczy, no i
    może zrozumiał że bycie wrednym nie jest takie opłacalne. No myślałam że będzie pocałunek, a tu bum.. Sprawy nabrały innego tempa. No, no Chris zaczął się bardziej angażować
    w śledztwo. Teraz to mnie zaskoczyłaś :). Czekam na następny odcinek :).

    OdpowiedzUsuń