piątek, 12 września 2014

Rozdział XXVI - Zamknijcie się!

Szybko doszedłem do sypialni Hendersona. Maslow złapał go mocno za kołnierzyk koszuli i potrząsał jak grzechotką. Zaciskał zęby ze złości. Logan za to próbował się bronić, ale nie miał tyle siły co opętany nienawiścią inwestor. Wszedłem między nimi, aby ich rozdzielić, jednak Maslow warknął, że to nie moja sprawa i pchnął mnie na bok. Na szczęście w pokoju pojawił się Pena i razem zainterweniowaliśmy. Odciągnęliśmy Maslow’a od Hendersona, który przestraszony opadł na łóżko łapiąc się za gardło. Miał cały wymiętolony kołnierzyk. Pena pilnował żeby szatyn nie podniósł się z krzesła. Był w końcu trenerem, miał wystarczająco siły na okiełznanie bulwersji Maslow’a.
- Czemu jej to powiedziałeś?!- wrzasnął na bruneta, który jeszcze dochodził do siebie po tym co się stało.- Czemu kurwa? To nie twoja sprawa!
- Ta kobieta siedzi w domu i czeka na ciebie nie wiedząc, że ją zdradzałeś. Dobrze ci tak, że cię zostawiła. Należało ci się pajacu! Nie będę siedział już cicho, już nie. Teraz to ja cię zniszczę.
- Osz ty!- chciał się podnieść, ale Pena go zatrzymał. Miał w sobie dużo siły.
- Niech Pan go nie prowokuje.- zwróciłem się do Hendersona.
- Niech każdy się dowie, że sypiałeś z matką Kendalla i to nie były tylko zwykłe wymysły. To działo się naprawdę. Raz ich przyłapałem!- spojrzał na mnie. Miał minę jakby był zadowolony z siebie, że to ogłasza.- Nie będę siedział już cicho, o nie…
- Co tu się dzieje?- zjawiła się znikąd Larra.- Cały dom postawił się na nogi.
- Larra, wyprowadź Schmidt’a. On nie może się niczego dowiedzieć. Potem ci to wytłumaczę.- zdezorientowana kiwnęła tylko głową i wyszła. Przecież gdyby Kendall się o tym dowiedział, nie zniósł by tego. Trzeba będzie przed nim to zataić.
- Zamilcz już!-zagroził mu jeszcze raz Maslow widząc zdeterminowanie oraz pewność wymalowaną na twarzy Logana.
- Nawet nie wiesz jak mnie cieszy teraz ten strach, który aż promieniuje od ciebie. Rolę się odmieniły. Otóż proszę Państwa, macie do czynienia z człowiekiem, który uprawiał seks z pięćdziesięcioletnią kobietą, aby wpłynąć na decyzję męża na przyznanie go na stanowisko zastępcy.
- Zazdrosny jesteś, co?- warknął.- Mścisz się, bo dłużej tam pracowałeś. Ciebie lepiej znał. Widziałem twoje rozczarowanie gdy się dowiedziałeś, że to ja dostałem awans, bydlaku!
- No i co z tego?!- wywrócił oczyma.
- To ty ją zabiłeś!- spojrzał teraz na mnie.- To Logan zabił Schmidt’ową! Nie mam już czego ukrywać. On to zrobił! Z zemsty! Kochana Pani Schmidt, która piekła mu ciasta postawiła się przeciwko niemu. Postawiła swój głos na mnie i przez to ja dostałem to stanowisko. Najpierw ją podtruwał, a kiedy to nie przyniosło szybkiego rezultatu, zabił ją nożem!
- Ty chuju! Czemu kłamiesz?!
- Nie kłamię!-zaprzeczył.- Taka jest prawda! Zamknijcie go za kratkami!
- Nie wierzcie mu!- oboje zaczęli się przekrzykiwać, a w mojej głowie powstał chaos. Do tego głowa mi pękała od tych krzyków i kiedy tak się darli ze sobą, nie wytrzymałem.
- ZAMKNIJCIE SIĘ!- aż podskoczyli na swoich miejscach i spojrzeli się na mnie jak na kosmitę. Spojrzałem na Carlosa.- Niech Pan wyprowadzi Maslow’a na zewnątrz. Tych Panów trzeba odseparować.- tak też zrobił. Inwestor gdy wychodził dał znak brunetowi. Przeciął palcem swoje gardło. Jednak Henderson tym razem się go nie wystraszył.


*Larra*

Spacerowałam ze Schmidt’em po ogrodzie wymyślając tematy do rozmowy, aby odciągnąć go jak najdłużej od tego co działo się w domu. Na szczęście nie miał mi tego za złe. Akurat potrzebował znów z kimś porozmawiać. Nawet raz się uśmiechnął. Dawno nie widziałam go z takim uśmiechem. Cały czas miał grobową twarz, a teraz był jakiś przebłysk. To był dobry znak albo mała chwilka spowodowana zwykłym żartem. No i chyba to drugie, ponieważ potem znów spochmurniał. Nagle usłyszeliśmy donośne Zamknijcie się. Noo, Layne się musiał popisać swoją skalą głosu. Trochę to wyprowadziło Schmidt’a z równowagi. Chciał wracać do domu, więc musiałam coś zrobić. Udałam, że się potknęłam i gdy się odwrócił, szybko położyłam się na trawie w skomplikowanej pozycji.
- Aua!- udałam, że próbuję się podciągnąć. On odwrócił głowę by spojrzeć co się dzieje.
- Nic Pani nie jest?- podszedł szybko do mnie.- Co się stało?
- Potknęłam się o kamień i upadłam. Źle stanęłam i boli.- skrzywiłam się. Byłam pod wrażeniem swoich talentów aktorskich.- Tsss…-syknęłam gdy dotknęłam swojej kostki.
- Może jest zwichnięta albo skręcona. No nie wiem, nie jestem lekarzem.- podrapał się po głowie zamartwiając.
- Nie chyba nie… Niech mi Pan pomoże wstać to się przekonamy.- złapał mnie za ręce i podciągnął do góry.- Chyba wszystko jest w porządku. Poboli, ale przejdzie.
- Ooo proszę!- niespodziewanie w ogrodzie pojawił się Maslow w towarzystwie Peny.- Schmidt podrywa Panią Lawson.- te słowa na wylot były przesiąknięte ironią, ale również i zdenerwowaniem.
- Co cię ugryzło?- spytał go blondyn.
- Nie chcesz wiedzieć.- zmroził go spojrzeniem.

Staliśmy tak w niezręcznej atmosferze kiedy pod bramę podjechało srebrne Volvo. Cała nasza czwórka patrzyła się w tamtą stronę. Maslow’owi na widok auta opadła szczęka. Odłączył się od nas i skierował w stronę bramy. Z auta wysiadła jego narzeczona. Miała na sobie białą sukienkę mimo, że niebawem październik. Stukała swoimi czarnymi szpilkami i podeszła do bramy. Z bezpiecznej odległości przyglądałam się im.
- Halston… wejdziesz?- spytał.
- Przecież mi nie wolno.- odpowiedziała sucho.- A nawet jeśli by ktoś mnie zaprosił i tak bym nie weszła. Tu też jest dobrze.- założyła ręce. Mężczyzna wysunął rękę przez ogrodzenie żeby móc ją dotknąć, ale ona się odsunęła.
- Przepraszam.- spuścił głowę.- Nie ma już sensu udawanie, że do niczego nie doszło. Tak mi przykro. Tak mi z tym źle. Żałuję tego…- był teraz tym prawdziwym Maslow’em.
- Co się stało to się nie odstanie.- mówiła spokojnie. Nie chciała chyba robić scen. Ja też nie widziałam w tym sensu.
- Ale musisz wiedzieć, że kocham tylko ciebie. Tamto nic nie znaczyło. Robiłem to dla nas, żeby nam się potem lepiej żyło.
- Proszę cię. –przerwała mu.- Nie mów mi, że zrobiłeś to dla mnie, bo to brzmi paradoksalnie. Zdradziłeś mnie. Ten fakt się liczy. A z kim, jak i dlaczego to już sobie daruj. Dowiedziałam się o twoim drugim życiu. Ja cię w ogóle nie poznaje. Po co to robisz? Po co udajesz kogoś kim nie jesteś?- nie odpowiedział na te pytanie. Zapadła cisza.
- Proszę, wybacz mi.
- Nie, James. Ne chcę być z takim człowiekiem jak ty.- pokręciła głową.- Przyjechałam, aby ci powiedzieć, że to koniec. Nie dzwoń, nie pisz… Zabrałam swoje rzeczy z twojego mieszkania. Wróciłam do swojego. Tu masz klucze i zabieraj pierścionek.- wręczyła mu przedmioty przez szparę w mosiężnej bramie. Gdy brał od niej klucze, przytrzymał na dłużej jej rękę. Po chwili ją puścił. Halston odeszła bez słowa. Maslow też już się poddał. Gdy odjechała, oparł się plecami o bramę. Stał tak jakiś czas zamyślony. Dotarło do mnie po chwili, że Peny i Schmidt’a już nie było przy mnie. Widziałam jak wracają do środka. Też chciałam to zrobić, ale coś kazało mi pogadać z Maslow’em nawet jeśli miałby się na mnie teraz wydrzeć.
Podeszłam bliżej. Nie zareagował. Przybrałam taką samą pozycję jak on. Oparłam się o bramę. Szatyn bawił się kluczami od mieszkania. Nie wiedziałam jak się odezwać i czy w ogóle to robić. Jednak długo nad tym nie myślałam, bo on mnie ubiegł.
- Jestem idiotą… skończonym kretynem.- wyznał pod nosem.
- To niestety prawda.- potwierdziłam.- Nie będę Pana oszukiwać.
- Wszystko już stracone.- spojrzał w niebo.
- Widziałam jak patrzy na Pana gdy trzymał ją Pan za rękę. Nadal Pana kocha. Myślę, że gdy się Pan zmieni to może wrócić do Pana i przebaczyć.
- To nie ma sensu. Na wszystko jest już za późno. A to wszystko moja wina.- powiedział. No nie wierzę. O czym ja rozmawiam z tym człowiekiem. O sprawach sercowych z mężczyzną, o którym do niedawna myślałam, że nie ma serca?
- Nigdy nie jest za późno na zmiany.- wymusiłam uśmiech.
- A niech mnie Pani zostawi w spokoju!- burknął i poszedł przed siebie. Patrzyłam na niego tylko z politowaniem, odprowadzałam go tym wzrokiem do rezydencji.


*Christopher*

Po tym jak Maslow opuścił sypialnię Hendersona, zapadła cisza. Nie wiedziałem co mam myśleć. Czy on mówił prawdę? Logan zabił Panią Schmidt czy powiedział to specjalnie pod wpływem złości. Nawet jeśli to oznajmił to z dość dobrym motywem. Przypatrywałem mu się uważnie. W końcu zauważył, że mu się przyglądał i poczuł się wyraźnie zmieszany. Wyprostował się.
- Wierzy mu Pan?- spytał.
- Ja już nie wiem w co mam wierzyć. Ponadto brzmiało to dość przekonywująco…
- Ale to nieprawda!- oburzył się.- Mści się jak zawsze.
- Tak samo jak Pan.- dodałem.
- Dlaczego ja zawsze muszę być najczęściej o coś podejrzany?-ktoś w tej chwili zapukał do drzwi.
- Zapraszam do stołu za pięć minut.- poinformował Terence wystawiając głowę na chwilkę, po czym zniknął i poszedł dalej.
- Ale zgłodniałem.- podniósł się Henderson kierując do drzwi.
- Nie tak szybko!- zagrodziłem mu drogę.- Śniadanie nie zając, nie ucieknie.
- Ale wystygnie…- uśmiechnął się, ale szybko przestał widząc, że mnie to nie bawi.- No dobrze.- powiedział od niechcenia.- To co chce pan wiedzieć?
- Miał Pan motyw, aby zabić Panią Schmidt.- zacząłem.
- Mieć motyw a zabić to dwie różne rzeczy, nieprawdaż?- założył ręce.- Nie jestem głupi. Ja rozumiem, że te śledztwo jest nietypowe, ponieważ jest mało dowodów i muszą się Państwo kierować motywami. Ale jeśli człowiek się uprze to nawet u Pana Boga motyw znajdzie. Albo ewentualnie u gościa, który codziennie z rana dostarcza Dorze pod bramą pieczywo.- usiadł. Jednak coś go zmartwiło. Spoważniał jeszcze bardziej.- Nie zabiłem jej. Ja też się każdego dnia zastanawiam kto mógł zabić tak wspaniałą kobietę. Ale nie to mnie dręczy najbardziej. Być może poniosę tego konsekwencje, może i nie, ale jestem odpowiedzialny za…- urwał.- Za coś innego.
- Za co?
- Dręczą mnie te wyrzuty sumienia. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, nie zrobiłbym tego.- spojrzał mi prosto w oczy krzywiąc się.
- Co mi chce Pan przez to powiedzieć?- przeszedł mnie dreszcz.
- Może i nie zabiłem Pani Schmidt, ale jestem odpowiedzialny za śmierć innej osoby…






* Pewnie zaprzeczycie, ale jakoś nie podoba mi się ten rozdział. Nie mówię, że jest zły... Jest dobry i nic więcej. Choć końcówka bardziej mi się podoba ;)
Jak myślicie? Czy Halston wróci do Jamesa? Czy on zaś zemści się na Loganie? I co Henderson miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie?

PS Czy to na FTS czy na PPP zauważycie po prawej stronie zakładkę "U mnie". Tam zamieszczane są nowości z moich innych blogów. Do piątku :*



7 komentarzy:

  1. Czyżby Loganowi chodziło o ojca Kendalla? Ale przecież on był dla niego jak ojciec... Może to był wypadek? Może kłócili się o to że to James został zastępca... Albo może widział jak umiera ale był na niego zły i mu nie pomógł.... Albo powiedział mu o Jamesie i jego żonie a ten dostał zawału? Długo by tak rozmyślać... Teraz szkoda mi trochę Jamesa choć z drugiej strony dobrze tak chujowi! Może to go czegoś nauczy... Po trupach do celu nie zawsze niesie za sobą jakieś skutki uboczne ;)
    Dobrze ze Kendall jeszcze nie wie ale pewnie się dowie... EJ a tak wgl sb teraz myślę ze Logan nie mógł zabić go specjalnie.. Przecież to mądry facet i wiedział ze jeśli staremu się cos stanie to Masłów bd jego szefem a może liczył jeszcze na zmianę decyzji.... MÓZGU WYŁĄCZ SIE CHOLERA! ten rozdział nie jest dobry on jest MZWC! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Logan nie dodał, że chodzi o osobę, pomyślałabym, że znów zabił jakieś zwierze. Teraz zacznie się zemsta. Tak jak James wyżywał się na nim, tak teraz Logan zaatakuje. Szkoda mi i nie szkoda rozstania Jamesa. Myślę, że to kara za jego postępowanie. I Larra, gratuluję talentów aktorskich :) Rozdział jest więcej niż dobry. Jest niesamowity!
    I widzę naszego bloga w nowej zakładce huehue :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli James jednak spał z matką Kendalla. To nie była zwykła ściema. Przecież jak on się dowie to go zabije. Pociągnie mu z wiatrówki :) A Logan mnie zadziwia z każdym nowym rozdziałem. No bomba a nie dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Romans wyszedł na jaw.. To dlatego Halston zerwała z Maslowem? A może była inna kobieta? Tyle się dzieję.. ;). Wszyscy się teraz będą za wszytko na wszystkich mścić. Ale to może i dobrze, będzie tyle akcji :d. Kogo mógł zabić Logan? To pytanie, jest teraz najważniejsze..
    No to tak. Rozdział pełen akcji ;). Czekam na następny ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. I ty się dziwisz, że mam przez Ciebie brudne myśli? Mam dla Ciebie kilka rozmówek, rodem z dialogów między moimi kumplami:
    -Siema Ty byku z plastiku.
    -Ty degeneracie pie******y.
    -Wyglądasz jak d**a umazana w gnoju.
    Nie to, że któryś sobie na to zasłużył... Gdzie tam? Oni tak ze sobą rozmawiają. Wracając do notki:
    Widzę, że Chris podchwycił brzydkie słowo. Nie to, że nie ma racji... Po prostu można znaleźć jakieś ładnejsze określenie, na to co mężczyźni mają między klejnotami. Żal mi Kendalla, ale to oczywiste. No cóż... Kończę. Rozdział świetny. Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha boska rozmowa. Powiedzmy, że na takim etapie jest komunikacja Logana i Jamesa. Oni tak się lubią :) To nie koniec sprzeczek między nimi, więc sobie poczytasz jeszcze :)

      Usuń
  6. Pretty! This was an extremely wonderful post.

    Thanks for supplying these details.

    my website - cheap web hosting sites

    OdpowiedzUsuń