piątek, 19 września 2014

Rozdział XXVII - Zabiłem go

Powoli docierało do mnie wyznanie Hendersona. Co to znaczy, że jest odpowiedzialny za śmierć innej osoby? Do tego zaakcentował słowo osoby. To już nie było zwykłe zwierzę. To nie była mysz, ani kot, a nawet niedźwiedź gigant. Miał na myśli człowieka. Patrzył się na mnie oczekując, że coś powiem, ale nie zrobiłem tego. Do sypialni znów ktoś zapukał. To była Larra.
- Dlaczego nie idziecie na śniadanie? Czy wszystko gra?- zapadła cisza. Zamknęła za sobą drzwi.- No dobra. Co jest grane?
- Zabiłem go.- powiedział przybity Henderson.- Zabiłem Pana Schmidt’a.
- Co?! Ale jak to? Przecież on zmarł na zawał.- zmarszczyła brwi.
- Przeze mnie go dostał. Chciałem mu w końcu powiedzieć prawdę. Nie mogłem dłużej trzymać tego w sobie. Zjadały mnie wyrzuty sumienia. Tamtego dnia zapukałem do jego gabinetu. Siedział wtedy przy biurku. Był i tak przybity. Myślał nad czymś głęboko. Zapytałem go co robi. Odpowiedział, że wprowadza zmiany do testamentu. Za godzinę przyjedzie notariusz i zabierze go od niego. Pamiętam to do dziś: Nie mogłem zapomnieć, że przecież mam syna. Nadal kochał Kendalla. Trzymał w ręce te pióro, które dostał od Amandy na urodziny…- staliśmy nieruchomo i nie odzywaliśmy się. Pozwoliliśmy mu ciągle mówić.- I wtedy zapytał się co go do mnie sprowadza. Zebrałem się w sobie i wyznałem, że przyłapałem jego żonę z Maslow’em w jednym łóżku. Najpierw był spokojny, dopiero później wpadł w szał. I nagle coś zaczęło się z nim dziać. Dostał zawału, a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Widziałem jak ostatnimi siłami przycisnął pióro do papieru i coś napisał… jakieś dwa krótkie znaki, a potem spadł z krzesła na podłogę. A może więcej? Nie pamiętam, ale tak już został. Chciałem wezwać pomoc, ale bałem się, że ktoś może mnie oskarżyć o to, że coś mu zrobiłem. Po prostu spanikowałem, a potem uciekłem jak tchórz. Nigdy sobie nie wybaczę tego, że to stało się przede mną. Ja go zabiłem.- schował twarzy w dłoniach.
- To nie jest Pana wina.- powiedziałem sam nie będąc pewien czy mówię prawdę.
- Może żyłby nadal gdyby nie moja głupota!- trzęsły mu się ręce z nerwów.- Pójdę do więzienia?
- Nie.
- Tak.- powiedziałem w tej samej chwili kiedy Larra zaprzeczyła.- Pracowałem kiedyś w policji i…
- W policji?- przerwała mi.- Byłeś rysownikiem.
- Nie zmienia to faktu, że nie kłamię mówiąc, że pracowałem na posterunku policji. Każdy jakoś zaczyna.- nie musiała mu tego mówić, bo zrobiło mi się trochę głupio.- Według prawa osoba, która nie udzieliła pomocy jest karana. Tylko nie pamiętam w jaki sposób.
- Layne, pozwól na chwilę.- złapała mnie za nadgarstek i wyprowadziła na korytarz.- Zwariowałeś? Chcesz na siłę wpakować go za kratki?- szepnęła.
- Czyli mamy udawać, że nic się nie stało?- uniosłem brwi.
- Słuchaj… Gdyby Henderson widział jakby jakieś auto przejechało kobietę na drodze i wtedy uciekł to może tak, ale Schmidt i tak był chory. To było nieuniknione.
- Czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz?- nie mogłem w to uwierzyć, że go broni.- Ma żyć bezkarnie?
- Chris, czy nie mamy dość kłopotów? Chcesz tutaj jeszcze raz gościć policjantów? Bo ja nie. Wiemy o tym tylko on i my. Przecież to mógł być zbieg okoliczności. Logana mogło tam nie być, a on mógł dostać zawału. Naprawdę chcesz wchodzić w kolejną sprawę? Albo ostatecznie zeznawać przed Sądem jako świadek, że przyznał się do winy? Uznajmy, że nic wielkiego się nie stało i zapomnijmy o tym.
- Nie jestem przekonany. Zawsze mówiłaś mądrze i popierałem twoje wybory, ale teraz nie jestem pewien. Nie podoba mi się to.
- Jak chcesz…- nagle ścisnęła mnie za rękę. Od razu zrobiło mi się goręcej.- To twoja decyzja.- po tych słowach puściła moją dłoń. Odwróciła się i powoli zaczęła odchodzić. No nie wiem co mnie podkusiło.
- Czekaj!- zawołałem. Znów na mnie spojrzała.- No dobrze. Niech będzie tak jak mówisz. Ale… potrzymaj mnie tak za rękę jeszcze raz.
- Jesteś niemożliwy.- uśmiechnęła się kręcąc głową. Ona wiedziała jak wykorzystać moje słabości przeciwko mnie i tym razem też to zrobiła. Wiem o tym. Wróciłem do Hendersona.
- Więc co ze mną będzie?- spytał.
- Zapominamy o wszystkim, nikt więcej o tym nie wie. Nie zrobił Pan nic złego, nie dopełnił się przestępstwa. Wracamy do normalnego życia. Ok?- wyciągnąłem rękę na znak przypieczętowania słów. Uścisnął ją dość mocno. Następnie wyszedłem na śniadanie.

Po śniadaniu wyszedłem z Larrą do ogrodu żeby powiedzieć jej o wszystkim co rano usłyszałem od Hendersona. Z zafascynowaniem wsłuchała się w każde me słowo. Po drodze wydało się, że złamałem zakaz, ale nie była tym szczególnie dotknięta. Jednak ostatecznie scenę z niedźwiedziem zostawiłem dla siebie.
- Logan poszukuje skarbu rodziny Schmidt?- podsumowała.- A mi się dzisiaj śnili piraci…- rozmarzyła się.
- Johnny Depp.- wyszczerzyłem się.- Sny czasem się spełniają, ale może nie w tym sensie co trzeba.
- Tiaaa.- wyjęła telefon z kieszeni i zaczęła coś przeglądać.
- Co tam oglądasz?
- Patrzę jeszcze raz na zdjęcie testamentu, który mi wysłałeś.- odpowiedziałam.- Niby wszystko jest, ale coś mi się nie zgadza. Jest napisane czarno na białych, ale mam takie głupie przeczucie…
- Że te śledztwo nie wiąże ze sobą tylko motywu pieniędzy?- próbowałem strzelać. Gdy to powiedziałem, ożywiła się podnosząc na mnie wzrok. Zabłysły jej oczy. Tak. Dobrze trafiłem. Jestem przecież taki mądry.
- Tak dokładnie.- schowała z powrotem komórkę.- A wiesz jak się czuję? Czuję się jak matka, która ma gromadkę dzieci. Próbuje zgadnąć, które dziecko zjadło ciasto, ale żadne nie chce się przyznać.
- Oryginalne porównanie. Ja mogę zostać tatusiem.- zażartowałem.
- Ta matka sama wychowuje dzieci.- podniosła się z ławki.
- Oj, na żartach się nie znasz. Wiesz co? Zachowujesz się jak zimna…- szybko ugryzłem się z język żeby nie powiedzieć za dużo. Larra wróciła się z podejrzanym wzrokiem. Podeszła bliżej powodując, że jej twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. No teraz to raczej poczułem narastające uczucie gorąca. Przełknąłem ledwo ślinę, bo zaschło mi w gardle.
- No dokończ.- jej głębokie spojrzenie kuło mnie w oczy. Mogłaby być jedyną osobą, która zabija spojrzeniem. Byłem wtedy pewien, że doskonale wiedziała co miałem na myśli, ale czekała aż sam to powiem. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Nie stchórzę. Co może mi zrobić jeśli jej wygarnę? Najwyżej pokłóci się ze mną albo pociągnie mi z liścia. Nigdy nie była moja, więc nic nie traciłem na tym, bo nie mogłem jej stracić.
- Jesteś zimną suką.- odważyłem się i bezpiecznie powolnym krokiem odsunąłem się, aby odzyskać sferę intymną. Ona tylko uniosła jedną brew i patrzyła na mnie nie odzywając się.- Tak, dobrze słyszałaś. Nie wiem co ja ci zrobiłem i ci wszyscy ludzie, ale jesteś zimna. Ten chłód przeszył cię do szpiku kości. Tak, masz jednak serce z lodu. Zmroził wszystkie twoje uczucia powodując, że jesteś człowiekiem pustym od wewnątrz. W środku nie ma nic co ludzkie. Jakbyś chodziła po tym świecie nie wiedząc co robisz i czego chcesz. Jesteś ty i tylko ty, sama dla siebie. Indywidualistka, samowystarczalna, nigdy nie potrzebowała pomocy, bo zawsze sama lepiej wszystko wiedziała. Alfa i omega. Stoisz na małej krze lodu, a wokół ciebie lodowata woda. Tam niedaleko jest i moja kra, ale na nią pada słońce. I nie chcesz na nią przeskoczyć. Jesteś otoczona własnym murem. Nikt nie może cię dotknąć, okazać człowieczeństwa. Bronisz się, uciekasz, odsuwasz, stawiasz okoniem. Być może gdybym leżał obok ciebie, czułbym jakbym leżał na bloku lodu. Nikt tego nie lubi. Ale ja jestem tym głupim, któremu to nie przeszkadza. Może ja bym go roztopił. Ale szkoda, że nie umiałaś tego docenić…- skończyłem mówić to co tłamsiło się we mnie od jakiegoś czasu. Miałem się po tym poczuć lepiej, bo zrzuciłem z siebie ten balast. Nie czułem tego. Było jeszcze gorzej. Poczułem się jakby winny.
Spodziewałem się, że będzie tak jak zawsze. Odpyskuje mi i nawrzeszczy. Powie, że jestem kretynem i mnie spławi. Ale ona stała tak nieruchomo jak przedtem tylko z innym spojrzeniem. Było w nim coś innego, coś co mnie niepokoiło. Zadrżała jej warga, po czym bez słowa odwróciła się na pięcie i marszem zaczęła wracać do domu. Im dalej była ode mnie tym szybciej zaczęła iść aż w końcu ruszyła w bieg. I to jak biegnie, jak ucieka oddalając się, zabolało mnie.

Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Biec za nią czy zostawić ją samą. Czy nadejdzie dzień, w którym nasze relacje się ułożą? Już nie chodzi o to żebyśmy byli razem, ale ostatnio nieustannie się o coś sprzeczamy. Nie mam pojęcia skąd to się nawet bierze, bo nie ma to nic związanego ze śledztwem. Spięcie charakterów? Obejrzałem się do tyłu. Nie zauważyłem wcześniej jak Sullivan przycinał wcześniej żywopłot. Gdy zobaczył, że jego obserwuję, przerwał czynność i podszedł do mnie.
- Witam ponownie.- przywitał się.- Współczuję Panu.
- Słyszał Pan?- spytałem ożywiony.
- Tak trochę... Co jakieś słowo.- wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy dobrze zrobiłem.- powoli zacząłem żałować tamtych słów.
- Szczerze? Więcej Pan zyskał niż stracił. Pamięta Pan jak rozmawialiśmy o kobietach zanim… Amanda jeszcze żyła? A głównie o tym żeby walczyć o miłość?
- Oczywiście, że pamiętam.- kiwnąłem głową.- Ale ja już próbowałem wszystkiego. Byłem dobry, byłem zły… Otwarty i nieprzystępny… Dowcipny i poważny… Kłamałem i byłem szczery… Chciałem być pomocny albo ją olewałem.
- A no to rzeczywiście sprawa jest ciężka.- podrapał się po głowie.
- Dlaczego Pan o tym ze mną rozmawia?
- Bo Pana rozumiem.- odpowiedział.- Ja starałem się o serce Amandy dwa lata. Próbowałem tak jak Pan wszystkich sposobów, ale każdy dawał zerowe rezultaty.
- To jak to się stało, że Pana pokochała?
- Nie wiem. Po prostu pewnego dnia sama do mnie przyszła. Czy umiem to wytłumaczyć? Nie umiem, ale się cieszyłem. Cieszę do dziś… Nie mówię Panu tego, aby dawać pustą nadzieję. Żeby nie było potem, że się Pan znów zawiódł, tym razem przeze mnie.
- Kayden!- wystraszyłem się, bo od tyłu zaskoczył nas Brown.
- Czego Ter?- spytał.
- Potrzebuję twojej pomocy.- wymienili się dziwnymi spojrzeniami. Ogrodnik przeprosił mnie i dał się poprowadzić lokajowi do szopy Sullivana. Miałem mieszane uczucia widząc tę scenę, ale czułem, że muszę się temu przyjrzeć. Po cichu podszedł do szopy od drugiej strony. Stanąłem blisko okna żeby wyłapać jakieś dźwięki.
- Pamiętasz to o co cię prosiłem cztery dni temu?- spytał go Terence.- Zapomnij o tym. Mam nowy plan.
- Ale o co ci chodzi?
- Może później ci powiem. Potrzebuję twoich narzędzi.
- Mogę wiedzieć w co ty się znowu pakujesz, Terence?- zmartwił się Kayden.
- Powinieneś raczej spytać co rozwieje wszystkie moje problemy. Mam do ciebie prośbę, bo z ciebie dobry chłopak. Można ci ufać. Dopilnuj, aby jutro do godziny ósmej rano nikt nie wyszedł z domu. Zatrzymaj każdego w środku.
- Co ty wygadujesz?!
- Dzięki za narzędzia. Przepraszam cię młody, ale teraz nie mam czasu.- szybko schowałem się za krzakami. Obserwowałem z bezpiecznego miejsca jak Terence taszczy wielką torbę i wchodzi do domu od wejścia gospodarczego. O co tutaj chodzi?






* Jak myślicie? Logan jest winny czy niewinny? I co myślicie o rozmowie Larry i Chrisa? I co planuje takiego Terence?
A ja leżę i umieram. Choroba mnie wykańcza :( To już 27 rozdział. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze 10 rozdziałów i koniec?

Do kolejnego piątku :* Obyście Wy nie chorowali ;)


10 komentarzy:

  1. Kiedy cytalem chciałem zacząć swój komentarz od słów "Chris to miękka cipa!" ale po tym jak wygarnął Larze się zastanawiam nad nim. Ma jednak w sobie chłopak trochę odwagi. Ciekawe jak to teraz miedzy nimi bd..
    Wydaje mi sie że Terence podsłuchał rozmowę Larry i Chrisa o tym skarbie... Ew. wkradł się do gabinetu starego Schmidta ale bardziej obstawiam tą pierwszą opcję. Myślę ze Logan bd niepocieszony gdy to Brown a nie on znajdzie skarb. Kto wie? Może dojdzie do rękoczynów???
    Ha ha! Dobrze zgadlem zctym zawałem! Mądry ja :)
    Ej a wgl Chris był rysownikiem ?! Pewnie zwolnili go szybciej niż zatrudnili bo rysował karykatury zamiast portretów pamięciowych :D
    Wiesz dlaczego jesteś chora? Jesteście z Larra zbyt blisko siebie. Jej chłód Cie przeszyl i sie przeziebilas. Zdrowiej kochana :* A i cudny rozdział. I jeszcze nie! Nie ! To nie może być koniec! Z jednej strony pragnę tego grudnia bo zacznie się drogowanie z Twej str ale z drugiej najlepiej gdyby grudzień nie nadszedł. Ja nie chce końca fts ;( ale to nieuniknione.... Bo ile można prowadzić jedna sprawę?? Jakoś to przeżyję. Każde Twe dziecko jest cudowne i bd mi przykro gdy go zabraknie. Na szczęście bd cos co wypełni pustkę i juz tonkocham z całych sił <3 trzymaj się ciepło i wracaj do zdrowia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Zgadłeś. Ciesz się. W końcu jesteś dobrym detektywem :)
      Layne też musiał od czegoś zająć. Rysownik... to wpadło mi wtedy do głowy.
      Bardzo bym chciała wrócić do zdrowia :(

      Usuń
  2. Ciężko jest mi określić winę Logana. Nie wiadomo czy ten zawał akurat wtedy był nieunikniony. I to jak Chris chciał, aby Larra złapała go za rękę haha :) A potem jej wygarnął, że jest zimną suką. Uuu... A co do lokaja to popieram Chrisa.
    Jeny. Jeszcze dyszka i koniec. A zleci jak z bicza. Będzie szkoda tak wspaniałego bloga. Zdrowiej prędko kochana! Trzymaj się :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Do grudnia jeszcze sporo czasu. Ale fakt. Uwielbiam ten blog i zanim się obejrzymy te dziesięć tygodni zleci szybko. Szkoda :(
    Co do rozdziału to nie wiem co napisać skoro moi poprzednicy zabrali mi słowa. Kom Chrisa "Chris to miękka cipa!" No leżę :D Wyjęłam to z kontekstu no ale nie mogę. Biedna chorowita nasza Marla... Co takiego ci dolega?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje siostry sprzedały mi zarazę. Katar mam, oczy bolą, głowa też. Mam nadzieję, że na gardło nie przejdzie, bo to już w ogóle tragedia :(

      Usuń
  4. Tylko dziesięć rozdziałów? Buu... To jakieś trzy miesiące, tak? I nie przejmuj się. Ja też jestem uziemiona. W międzyczasie wzdycham do Tylora Posey'a. Tak, mam kolejno. Jest plus. Ten jest młodszy. Dobra, nie ważne.
    Chris... Chyba przyznasz, że w karykaturach też można dostrzec człowieka. Zastanawiam się, skąd ten pomysł Ci się narodził. Czyżby poczciwy BTC potrafił ładnie rysować? Rozdział świetny! czekam na nn! Trzymaj się! I zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec wypada tak chyba na 5 grudnia. Nie jest zły ten Twój nowy :P Pomysł narodził się znikąd. Po prostu jakoś tak wpadło. Musiałam po prostu wpaść na jakiś mniej istotny zawód na posterunku policyjnym i wypadło na rysownika.

      Usuń
  5. Nie wiem co Layne Sobie wyobraża, na początku jest miły a później wyskakuje z taką wiązanką.. Ale naprawdę musi coś do Niej czuć. Zastanawiam się czy może Lokaj nie jest chociaż w połowie winny tych dziwnych zdarzeń.. Ale z czasem mam do Niego jakieś lepsze nastawienie.
    Rozdział naprawdę zaskakujący, czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń
  6. No hejka ^^ Przyznam się szczerze. Tylko nie bij! Czytam twoje rozdziały, jak śmiałabym nie ;) ale jakoś nie chciało mi się komentarza napisać. A tak to jestem na bieżąco!
    Zrobiłam wielkie WTF kiedy dowiedziałam, że, że James spał z panią Schmidt o.O O LoL
    A teraz? Loguś, przyczyniłeś się do śmierci, ale nie zabiłeś. Byłeś szczery i nic innego nie można ci zarzucić, no oprócz tego, że nie pomogłeś umierającemu człowiekowi XD
    I zachowanie Chrisa. Moim zdaniem dobrze, że powiedział Larze co o niej myśli. Może dziewczyna wreszcie zrozumie, że on na prawdę szczere uczucia i chce dla niej jak najlepiej. Ale nadal jest Logan. I tutaj mam zagwozdkę, bo nie wiem po czyjej stronie stanąć. Czy Logana, czy Chrisa. Hmmm.... jeszcze muszę to wszystko przeanalizować :D
    I wciąż niewyjaśnione jest morderstwo pani Schmidt. Jeszcze 10 rozdziałów i koniec :/
    Czekam niecierpliwie na nn :************
    Pozdrawiam Stelss :**************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja siebię karcę, bo miałam odpisywać na max 3 komenarze pod rozdziałami, ale nie mogłam wytrzymać gdy to przeczytałam :P
      Nie, nie zabiję Cię. Najważniejsze, że czytałaś. Rozumiem. Lenistwo dopada każdego :D

      Usuń