piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział XV - Załamanie

Poszłam razem ze Schmidt’em do jego sypialni. W ręce trzymałam wiatrówkę, którą jeszcze niedawno celował w Maslow’a. Musiałam go przypilnować. Zauważyłam, że drzwi na balkon mają zamek. Poprosiłam go o klucz. Dał mi go, a ja zamknęłam mu wejście na balkon. Pozwoliłam też sobie zrobić małą rewizję, aby znaleźć rzeczy, którymi ewentualnie mógł zrobić sobie krzywdę. Nawet nie protestował. Położył się na łóżko i zagapił tępo w sufit. Współczułam mu jak jeszcze nikomu, ale nie byłam specem, aby rozmawiać z nim o takich sprawach. Jeszcze wyjdzie, że jeszcze bardziej go przybiję. Chyba leki uspokajające, które dała mu Martinez zaczynały działać. Weszłam jeszcze do jego łazienki. Zabrałam mu maszynkę do golenia. Przezorny zawsze ubezpieczony. Zanim opuściłam jego pokój, stanęłam przy nim i poprosiłam o jeszcze jedną rzecz.
- Panie Schmidt?- nie miał nawet siły odpowiedzieć. Patrzył się tylko na mnie oczekując co mam mu do powiedzenia.- Poproszę Pana pasek od spodni.
- Sądzi Pani, że mógłbym się powiesić?- odezwał się zachrypniętym lekko głosem.
- Proszę tylko, aby Pan zrobił to o co Pana proszę.- wyciągnęłam rękę.
- Ma Pani serce z lodu…- powiedział podnosząc się z łóżka i zabrał się za ściąganie paska.- Dlatego Pani nie dostrzega pewnych rzeczy.- nie wiedziałam do końca o co mu chodzi, ale nie chciałam się dopytywać.- Oby ktoś kiedyś to zmienił.- podał mi skórzany pas do ręki.- Dobranoc, Pani Lawson.
- Dobranoc.- zamknęłam za sobą drzwi.
Odniosłam strzelbę do gabinetu Pana Schmidt’a, której Kendall nie zdążył w amoku zamknąć. Odłożyłam ją do gablotki. Okazało się, że jest tu tego więcej. Zauważyłam, że jednej broni brak. Zostało po niej puste miejsce. Ktoś ją musiał zabrać. Nie miałam siły, aby o tym myśleć. Było już po dwudziestej drugiej. Powinnam teraz brać prysznic, ale ledwo trzymałam się na nogach. Usiadłam na sofie.

Myślałam nad tym co się stało w ciągu tych ostatnich dni. Nie dość, że prowadzę śledztwo morderstwa Pani Schmidt to doszła mi kolejna sprawa. Jednej jeszcze nie rozwiązałam, a już mam drugą. To dla mnie za dużo. Nie widać może tego po mnie, ale przechodziłam coś w rodzaju załamania nerwowego. Nie tak potężnego jak u Schmidt’a, ale również coś. Zwątpiłam we wszystko. Nie uda mi się rozwikłać tej zagadki. Pokaże w ten sposób przed szefem, że nie zasłużyłam na awans i żaden ze mnie detektyw. Miałam teraz ochotę wrócić do swojego domu, a następnego dnia stać się znów tylko głupią asystentką szefa przekładającą stosy papierów. To mnie przerasta. Mój wzrok spoczął na barku. Chciałam sprawdzić z ciekawości czy jest tam jakiś alkohol. Nie pomyliłam się. Znalazła się whisky. Nie lubię whisky, ale tej nocy było mi wszystko jedno. Wzięłam całą butelkę i wróciłam na sofę.
Nalałam sobie alkoholu do szklanki. Pozwoliłam się poczęstować. Wypiłam wszystko na raz. Jakoś mało mi to pomogło, więc nalałam sobie jeszcze raz. Z jakimś opóźnieniem poczułam szum i się trochę kręciło w głowie. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś tu się wybierał. To był Layne.


*Christopher*


Zastanawiałem się gdzie jest Larra, choć w głowie wciąż miałem Maslow’a. Nie było jej w sypialni. Pomyślałem, że może poszła odnieść wiatrówkę na miejsce. Wszedłem po cichu po schodach. Zauważyłem, że w środku pali się światło. Nacisnąłem delikatnie na klamkę. Stanąłem w wejściu jak wryty. Larra leżała na sofie trzymając pustą szklankę. Na stoliku stała prawie pusta butelka po whisky. Była ledwo przytomna. Otrząsnąłem się i podszedłem do niej. Usiadłem obok. Pijana Larcia, kolejne zaskoczenie tego dnia. Czy stanie się coś jeszcze, bo myślałem, że już nic nie przebije tego dnia. Odniosłem butelkę do barku. Może nikt się nie zorientuje skoro nikt tu nie wchodzi.
- Chris…- zawołała.- Powiedz ty mi coś.- podparła się z trudem na łokciach.- Czy ja jestem złym detektywem?
- Jesteś najlepszym z jakim pracowałem.- odpowiedziałem szczerze. Czułem, że zaraz się jej weźmie na te pijackie przemyślenia na temat życia. Znów przysiadłem obok niej, tym razem bliżej.- A dlaczego tak w ogóle myślisz?
- Jestem beznadziejna. Jedna sprawa za drugą się ciągnie, a ja w czarnej dupie.
- Mamy sporo. Może gdybyś była trzeźwa to byśmy razem do czegoś doszli.
- A weź…- machnęła ręką. Podniosła się. usiadła wygodnie opierając głowę o oparcie. Spojrzała mi prosto w oczy.- Ja chyba zrezygnuję. Nie jestem już w tej wprawie co kiedyś. Borrowman pomylił się co do mnie. Nadaje się tylko do sortowania dokumentów i parzenia kawy.
- Nie mów tak.
- Ale to prawda. W dodatku dowiedziałam się od Schmidt'a, że mam serce z lodu.- bawiła się szklanką w rękach.
- Tak powiedział?- podrapałem się po głowie. W sumie to nie raz też o tym myślałem.
- Tak. Mówił, że przez to nie widzę pewnych rzeczy i życzył mi żeby ktoś to kiedyś zmienił. Niech się lepiej zajmie sobą. Ja też mam swoje uczucia. To, że ich nie okazuje, nie znaczy, że jestem jakaś nie teges. Życie nauczyło mnie trzymać się w garści. On przynajmniej miał udane dzieciństwo. Nie to co ja…
- O czym ty mówisz?- nie wiedziałem o co jej chodzi. Zdałem sobie sprawę, że znamy się już jakiś czas, ale ona nigdy o sobie nic nie mówiła. Zawsze była tajemnicza.
- Rozumiem Schmidt’a. Stracił oboje rodziców, ale jego rodzice kochali. Moi niestety nie. Zostawili mnie kiedy ich potrzebowałam. Wychowałam się w domu dziecka. Nigdy ich nie poznałam i nie chce poznać. Nauczyłam się żyć bez nich. Od zawsze byłam ciekawa świata, nurtujących mnie pytań… Dlaczego? Po co? A ponieważ nie miałam nikogo kto by mógłby mi na nie odpowiedzieć, musiałam szukać je sama i tak już zostało. Jestem detektywem. Wszystko co mam, osiągnęłam, zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie…
- Przykro mi.- zmiękło mi serce. Podniosłem głowę żeby zobaczyć jej twarz.- Larra? Ty płaczesz?- było to dla mnie coś nowego, ponieważ nigdy nie widziałem choćby jednej łzy w jej oczach. Zawsze była twarda. W moim widzeniu była tajemniczą, trzymającą mnie na dystans Larrą. Tą nieprzewidywalną kobietą, zagadkową, przebiegłą, osiągającą swoje cele.
- Tak?- podniosła brwi i przejechała sobie palcami pod oczyma. Sama wyglądała na zdziwioną.- To takie dziwne… Nie uroniłam choćby łzy od osiemnastego roku życia kiedy opuszczałam sierociniec.
- W ogóle?
- Tak...- potwierdziła.- Nie miałam już nad czym płakać. Może faktycznie mam serce z lodu.
- Nie uważam tak.- powiedziałem.- Teraz jak już dowiedziałem się trochę o tobie to zmieniłem zdanie. Potrzebujesz po prostu miłości…- urwałem, bo… sam nie wiem. Zapadła niezręczna cisza.- No i…- kontynuowałem.- Nie możesz się poddawać. Jesteś waleczna. Ta sprawa to nic w porównaniu do twojej historii. Wierzę, że dasz sobie radę.- jej twarz była tak blisko mojej. Nie wiem co mnie napadło, ale wszystkie myśli mnie opuściły. Patrzyłem się na jej usta, które chciałbym teraz całować. Teraz tylko o tym myślałem. Przybliżyłem się jeszcze bardziej żeby ją pocałować, ale ona opuściła głowę. Odłożyła szklankę na stolik, a ja poczułem się jak ostatni głupek próbując teraz wykorzystać moment, że jest w takim stanie.
- Lepiej już idź.- powiedziała.- Tej rozmowy nie było i nigdy do tego nie wracajmy.- położyła się zasłaniając twarz.
- Larra, ale ja…
- Idź!- podniosła ton głosu. Chciałem powiedzieć jej w końcu to na co zbieram się od dłuższego czasu, ale widzę, że to nie jest odpowiedni moment. Zrobiłem tak jak kazała. Opuściłem gabinet.


*Larra*

Obudziłam się następnego dnia z bólem głowy. Gdy ziewnęłam, rozejrzałam się w jakim pomieszczeniu byłam. Leżałam na sofie w gabinecie. To jeszcze nawet pamiętam, ale tego koca, którym byłam przykryta nie pamiętam. Po jakimś czasie w końcu się podniosłam i zrobiłam po sobie porządek żeby Schmidt nie wpadł w szał. Już i tak dość się nacierpiał.
- Już się Pani obudziła?- podskoczyłam w miejscu kiedy zauważyłam Hendersona w wejściu.
- T-tak.- próbowałam uspokoić oddech.- Wystraszył mnie Pan.
- Mówiłem już żeby mi Pani mówiła po imieniu.- przypomniał mi.
- Mnie też możesz mówić. To dziwnie wygląda jeśli tylko ja tak będę się zwracać do ciebie.- było to dla mnie już obojętne.
- No dobrze, cieszę się.- uśmiechnął się.- Chciałem ci przynieść śniadanie, ale skoro widzę, że wstałaś to zapraszam na dół.
- Przyjdę tylko się jeszcze trochę ogarnę. To nie była lekka noc.
- Dla nikogo nie była lekka.- wtrącił.- To będę czekać.- wyszedł. Ja skupiłam się żeby sobie przypomnieć co działo się tamtej nocy. Pamiętam jak przez mgłę. Przyszedł Layne, o czymś rozmawialiśmy… Może później sobie przypomnę.
Zeszłam na dół do jadalni. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach prócz Schmidt’a. Dowiedziałam się od zdenerwowanej Mandez, że Terence zaniósł mu tacę ze śniadaniem do sypialni. Mogłam tak jak zawsze usiąść obok Chrisa, ale tym razem nie zrobiłam tego. W ogóle nie odezwałam się do niego ani słowem. Obok Logana było wolne miejsce, więc usiadłam tam. Widać było, że go to jakoś ruszyło i gdy spojrzałam przez tą sekundę na jego twarz, nagle przypomniało mi się o czymś rozmawialiśmy tamtej nocy. Nie wiem jak to się stało, przyszło tak nagle. Spuściłam wzrok żeby na niego więcej nie patrzeć. Wstydziłam się. źle zrobiłam, że się tak upiłam. Okazałam słabość i powiedziałam mu coś o czym wiedzieć nie powinien. Pewnie jeszcze nie raz mi to wypomni. Spojrzałam mimowolnie na Mandez, która kolejny dzień chodziła zdenerwowana. Objawy tego, że skończyły się jej, jak to ona oznajmiła, leki na uspokojenie. Podobno ma jakieś z tym problemy. Kiedy wszyscy skończyli jeść, domownicy rozeszli się,  a ona znów pokuśtykała do swojego pokoju.
- Larra? Możemy pogadać?- zagadał do mnie Layne.
- Tak. Proszę cię, abyś zaraz zjawił się w bibliotece. Bo musimy omówić kilka rzeczy dotyczące drugiego morderstwa. Będziemy musieli…
- Nie o tym chciałem z tobą rozmawiać.- wiedziałam, że to powie. Jednak ja wolałam wrócić do normalnego życia jak gdyby nic, zapomnieć o tym. Niech to się rozejdzie po kościach.
- Jesteśmy w pracy, Chris. Widzimy się w bibliotece.
- Znalazł się!- do jadalni wtargnął ożywiony Pena.- Mój album! Ktoś go zwrócił! Położył mi na łóżku!- następnie wziął kilka wdechów.
- No to wspaniale.- powiedziałam.- Teraz w końcu może mi Pan go pokazać.
- Nie!- objął go mocniej. Chował go w swoich ramionach jakby to był jakiś skarb.
- Panie Pena! Niech się Pan nie zachowuje jak dziecko.
- Nie zmusi mnie Pani.- pokręcił głową.
- Ale ja mogę to zrobić.- wtrącił Layne.- Kiedyś pracowałem w policji. Mam dzwonić po kolegów?- Pena zawahał się na chwilę, ale jednak dał się przekonać. Wręczył mi swój album w twardej, brązowej oprawie. Otworzyłam go na pierwszej stronie. Christopher nachylił się żeby też zobaczyć co tam jest. Byłam zawiedziona, bo spodziewałam się czegoś ciekawszego albo choćby tej pornografii, ale to były nadzwyczajne zdjęcia z pleneru. I kiedy już myślałam, że na następnej stronie znajdę coś podobnego, zaskoczyłam się. Te fotografie przekonywały mnie w pewnej rzeczy. Pena tylko spuścił głowę. Chyba nie miał nic do powiedzenia na ten temat co tam zobaczyłam…









* Ten rozdział jest akurat taki sobie, ale uśmiecham się pod nosem zawsze gdy Larra prosi Schmidt'a o pasek od spodni, a ten jej odpowiada, że ma serce z lodu ;) Eeeh nie ważne ;) Jestem dziwna. I znów kończę zagadką co tam mogło się znajdować. Jednak myślę, że z tym raczej nie będzie problemów. Co tam trzyma Pena?


Może ja się przestanę żegnać jeśli każdy już wie, że chodzi o piątek...

PS Tak jak mówiłam, przypominam o ankiecie, w której możecie wybrać potencjalnego mordercę. Możliwość wybrania kilku odpowiedzi dla niezdecydowanych ;)

9 komentarzy:

  1. Co było w na tych zdjęciach?!?!?! No co?! Czemu zawsze robisz nam na złość i kończysz w takich momentach. To wkurzające wiesz?? Współczuję Larze jej historii z młodości :C To nie jest miłe uczucie kiedy rodzice cię nie chcą :C Biedna Larra, ale wyszła na ludzi! Jest świetnym detektywem :) No i widzę iskiereczki, iskiereczki pomiędzy naszą panią detektyw, a jej partnerem hę??
    Czekam niecierpliwie na nn :********
    Pozdrawiam Stelss :*************

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal mi trochę Larry. Jej śledztwo się komplikuje, więc upija się z bezsilności. Ja już tutaj miałam spięty tyłek, bo myślałam, że Chris ją pocałuje a tu takie oooo. Logan wyczuł sytuacje i do niej startuje. No i znów kończysz zagadką. Na pewno Carlos trzyma tam jakieś zdjęcia. Może ujął na nich sprawcę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, co się będziecie patyczkować? Zamknijcie chłopaka od razu w psychiatryku. Przynajmniej nie zrobi sobie krzywdy. Zdziwiłam się, że Larra nie wpadła do pokoju Kendalla i nie zaczęła wykrzykiwać: "Gdzie jest ta broń?!" Ja bym tak zrobiła. To picie też mnie zdziwiło. Skoro nie lubi, to niech nie pije. Proste. Chociaż na miejscu Chrisa wzięłabym ją do łazienki i wsadziła do wanny z zimną wodą. Ale po co? Skoro można się nad sobą poużalać, Amnezji się nie dziwię, ale... Planujesz coś ten-teges z Loganem, prawda? Ja Ciebie kiedyś utłukę na czacie za te końcówki, wiesz? Musiałaś? Nie mogłaś się powstrzymać? No cóż. Rozdzial świetny. Czekam an nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojojojooooj... bez tych końcówek nie byłoby już tak ciekawie. Przynajmniej ja tak sądzę. No i niestety z nich nie zrezygnuję :) Rozdziałki są już napisane. Bardziej lub mniej tak jak chciałam, ale jestem zadowolona. No czyż takie końcówki z lekko owianym tajemnicą wątkiem nie są super? ;)

      Usuń
  4. Zgadzam się. Logan startuje do Larry i jestem ciekawa co z tego wyniknie i co na to Chris. Może Larra i nie lubi whisky, ale chwila słabości może sięgnąc każdego. Tak jak z Carlosem było przez jakiś czas cicho to nagle boom! Fakt. Zabić cię za te końcówki tylko :p See ya, K.C.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy wiesz, ale takie końcówki bywają denerwujące. Od czasu do czasu rozumiem, ale nie bez przerwy. Opanuj się, kobieto! A JAK TESTY?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo jeśli Cię to denerwuje. Po prostu jest to blog z dreszczykiem ( tak mi się przynajmniej wydaje ) Jak to w blogach kryminalnych coś musi trzymać w napięciu, zagadkowości, pewnej tajemnicy. Niektóre końcówki są bardziej lub mniej ciekawe. Ta z tym albumem nie jest jakoś specjalnie dobra. Nie widziałas innych :D Wow, mój blog wywołuje skrajne emocje. Nie wiem czy w tym przypadku mam się cieszyć czy nie... i tak przepraszam za to, że chciałam po prostu, aby moje rozdziały były dobre.

      Uwaga, uwaga... TESTY ZDANE!!! YEAAAAH!

      Usuń
  6. Tak, końcówki są denerwujące, ale je lubię. Nadają trochę dreszczyku i skłaniają do refleksji. :D
    Ach ta Larra... Ma dwóch adoratorów, a na żadnego jakoś szczególnej uwagi nie zwraca. Serce z lodu, serce z lodu! :)
    Rozdział świetny i czekam na więcej, bo zastanawia mnie co tam zobaczyli w tym albumie. Domyślam się,ale wiesz jakie są te moje nieszczęsne domysły. ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego? Ja się pytam dlaczego ludzie muszą kończyć w takich momentach?? ;D. To jest mega stresujące dla czytelnika, człowiek się martwi bo nie wie co się będzie działo.. Ech ;D. Zaciekawiłaś mnie tym albumem. Będę myślała co tam się kryje ;D. Logan i Larra ? No, no ;). Ładna by była z Nich para. Ten pasek Kendalla budzi różne emocje :d. Tak czy siak, rozdział świetny <3. Czekam na ciąg dalszy ;).

    OdpowiedzUsuń