piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział XIV - Trzy piętra nad ziemią

Stanąłem na korytarzu i usłyszałem za sobą dźwięk przekręcania klucza w drzwiach. Schmidt się zamknął w sypialni. Zaniepokoiło mnie to. W końcu dziś przeżył kolejne poważne załamanie nerwowe. Zapukałem do drzwi. Niecierpliwie czekałem na jakikolwiek sygnał. Bez skutku. Nie odezwał się ani słowem. Zdenerwowałem się i szarpnąłem za klamkę.
- Kendall, otwórz te drzwi!- przywaliłem ręką w drewno. Nie usłyszałem ani słowa co jeszcze bardziej mnie martwiło. Przyłożyłem ucho, aby sprawdzić co tam się dzieje. Usłyszałem tylko jak otwiera okno albo… wejście na balkon. Ten człowiek chyba oszalał?! Zbiegłem szybko po schodach prawie potykając się o własne nogi. Już się nie dziwiłem czemu Mandez z nich spadła. Po drodze spotkałem Larrę. Kazałem jej iść ze mną. Bez słowa się zgodziła.

Wybiegliśmy przed dom gdzie odnalazłem okno od sypialni Schmidt’a. Jest tak jak podejrzewałem. Larra oniemiała z wrażenia gdy to zobaczyła. Jej usta były szeroko rozchylone i chyba nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Kendall stał na barierce swego balkonu i patrzył na nas z góry. Chciał skoczyć. Boże… tyle myśli krążyło mi teraz w głowie. Było już ciemno, ale ogrodowe latarnie oświetlały jego sylwetkę. Powstał mętlik, splot myśli. Jedyne co mogłem zrobić to go przekonać do zmiany zdania. Przekonać tego zwyczajnego człowieka z nadzwyczajnym problemem żeby tego nie robił.
- Kendall, nie skacz!- powiedziałem robiąc kilka kroków do przodu. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek wcielę się w rolę negocjatora. Wcale się na tym nie znałem.
- Życie nie ma sensu, więc po co mam żyć? Nie mam już nikogo!
- A żona?- przypomniała Larra.
- Ja już nie mam żony!- burknął z załzawionymi oczyma.- Dostałem od niej list. Pewnie teraz leży na piasku i opala sobie cycki przy boku jakiegoś fagasa na Majorce!
- Nie ma jej przy tobie kiedy jej najbardziej potrzebujesz. Nie jest warta tego żebyś odbierał sobie przez to życie!- powiedziałem. Ta Elizabeth to naprawdę jakaś szmata. Zostawiać męża w takim czasie i pożegnać się w liście. Nie miała nawet odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Wszystko co miałem już straciłem. Rodzinę, rodzinny dom…
- A kariera muzyczna?- znów wtrąciła moja partnerka.
- W tym momencie jest najmniej ważna.- burknął.- A mogłem nie opuszczać domu te pięć lat temu. Maslow nie przejąłby firmy, więc nie starałby się o dom. Spędziłbym z ojcem więcej czasu. Może reszta też by żyła… To wszystko moja wina. Teraz to wiem. Skazałem wszystkich na śmierć, więc teraz ja na nią zasłużę.- cały się trząsł i bałem się, że chwila nieuwagi i spadnie.
- To nie twoja wina. Nie mogłeś tego przewidzieć.- postanowiłem natychmiast zmienić taktykę.- I co teraz zrobisz? Pozwolisz żeby tak to się skończyło? Ten morderca jest na wolności, mieszka w twoim domu. Nie chcesz go znaleźć? Kiedy umrzesz, sprawisz mu tylko przyjemność, bo on właśnie tego chce. Pragnie się ciebie pozbyć, a ty bezmyślnie dajesz mu do ręki to czego najbardziej pragnie. Kiedy spadniesz, spełni się jego plan. Chcesz tego? Udowodnij mu, że jesteś silniejszy i znajdźmy go razem żeby już nigdy nie wyszedł z więzienia i żałował do końca życia tego co zrobił.
- Nie mam już na to siły.- otarł oczy z łez żeby nas lepiej widzieć.- Ty zrób to za mnie, Chris. Mnie już te cierpienie wykańcza od środka. Wysysa ze mnie życie.
- Kendall?!- przyłączył się do nas Henderson.- Co ty robisz?!
- A nie widać?- prychnął.
- Proszę, zejdź na ziemię…
- Którą stroną?- zapytał Schmidt podnosząc nogę. Serce stanęło mi w gardle.
- Nie, nie, nie tą stroną!- zaprzeczył Logan machając przed swoją twarzą rękoma.- Daj sobie na spokojnie to przetłumaczyć.
- Co niby? Jesteś… byłeś przyjacielem tej rodziny. Moim najlepszym kumplem, moja mama cię uwielbiała i dla ciebie oddzielnie piekła dodatkowe ciasta, a mój ojciec chwalił sobie ciebie jako perfekcyjnego pracownika. A ty nam taką intrygę z Maslow’em za plecami knujesz. Wbijasz nam nóż w plecy. Maslow to Maslow, ale ty? Znamy się tyle lat, a okazuje się, że wcale cię nie znałem.- pokręcił głową.
- Przecież już mówiłem, że nie miałem wyboru. Co mam zrobić żebyś mi uwierzył?
- Może skoczysz pierwszy żebym się jeszcze z czegoś ucieszył przed swoją śmiercią?- zironizował.
- Mam lepszy pomysł.- wypuścił powietrze z płuc.- Zwolnię się. Odetnę się od tego wszystkiego. To nic, że Maslow jeszcze się na mnie zemści… Ty jesteś dla mnie najważniejszy. Słyszysz?
- Nie…- mruknął.
- Zwalniam się!!!- wrzasnął tak głośno, że musiałem sobie przetkać ucho.
- Coś ty powiedział?!- po chwili doszedł do nas Maslow z groźnym spojrzeniem.
- To co słyszałeś.- odpowiedział Henderson stawiając mu czoło.- Zwalniam się. Nie chcę mieć więcej nic do czynienia z tą firmą. Nigdy więcej nie dam się wciągnąć w twoje gry. Byłem naiwny i ugięty, ale tego już dość! Za daleko to poszło. Ty naprawdę masz jakieś idee z kosmosu oraz ambicje. Przejąłeś firmę, a teraz dom byłego szefa. Mało ci? Do jeszcze czego się posuniesz?
- Życie to biznes.- wytłumaczył.- A ciebie zniszczę za to, Henderson.- zmrużył oczy i wskazał na niego palcem. Brunet skrzywił się. Widać było, że się go bał. Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego.
- Ale biznes nie jest życiem drugiego człowieka.- wtrąciła Larra wskazując palcem trzy piętra nad głową inwestora. Maslow zdezorientowany odwrócił się i podniósł głowę. Dopiero zauważył, że Schmidt ma zamiar popełnić samobójstwo.- Czy pieniądze doszczętnie przyćmiły Panu serce?
- O żesz…- westchnął pod nosem. Zwrócił się teraz do mnie.- Ja się tym zajmę. Mam już doświadczenie w takich rzeczach.
- Był Pan negocjatorem?- spytałem zdumiony.
- Nie. Kiedyś jeden pijaczyna chciał zrzucić się z wieży.
- Uratował go Pan?- zadała mu pytanie moja partnerka.
- Nie.- uśmiechnął się.- Ale może teraz się uda.- poprawił sobie krawat, a ja wybałuszyłem oczy.
- To chyba nie jest dobry pomysł…- chciałem go zatrzymać, ale on mnie nie słuchał.
- Schmidt!- zawołał go.- Jaka pogoda tam na górze?
- A jaka pogoda tam na dole?- wywrócił oczami.
- Chcesz się przekonać to zejdź na dół.- ja z Larrą wykonaliśmy serię dziwnych spojrzeń.
- Spadaj. Nie chcę cię widzieć na oczy!
- Schmidt! Zrób to!
- Co?!- uniósł brwi blondyn.
- Nie przesłyszałeś się. Skacz!
- Głupi jesteś!- szturchnął go Henderson. Ten odepchnął go od siebie.
- No na co czekasz? Skacz!-powiedział jak gdyby nic. Chciałem go w tej chwili zakneblować, związać i wywieźć gdzieś najdalej, ale nie mogłem się ruszyć. Stałem tak sparaliżowany w miejscu.- Jak nie masz dla kogo żyć to nikt po tobie płakać nie będzie.
- Niech Pan skończy.- wtrąciła się Larra.
- Niech Pani stoi cicho tak jak wcześniej, bo z Panią nie rozmawiam. Wiem co robię.- Larrę zatkało. Po tych słowach Wiem co robię, uznałem, że jest w tym jakiś cel.- Schmidt! No na co czekasz? Na zaproszenie?
- Zrobię to…- zapowiedział.
- Jak chcesz, ale przypominam, że jesteś tylko na trzecim piętrze. Możesz najwyżej obudzić się w szpitalu bez czucia w nogach do końca życia, bo wątpię czy złamiesz sobie tak kark całkowicie żebyś umarł. Bo gdy skoczysz to zaraz zadzwoni ktoś na pogotowie i cię uratują, więc to co robisz mija się z celem.
- Co? Mam wejść na dach?!
- No to już by był lepszy pomysł. Winszuję.- klasnął w ręce.
- Nie!- zaprzeczył Kendall.- Wiem co ty kombinujesz! Nie udadzą ci się te chwyty psychologiczne, które sobie tam czytałeś w bibliotece. Nie przekonasz mnie w ten sposób żebym zszedł! Nie jestem głupi! Ha!
- No dobra, przejrzałeś mnie.- pokiwał głową Maslow.- Chciałem ci na swój sposób pomóc, bo serce jakieś mam.- w tym momencie spojrzał na Larrę i uśmiechnął się ironicznie. Potem znowu odwrócił głowę w jego stronę. Widziałem jak Larra wystawia mu język za jego plecami.- Ale skoro to nie pomaga i jesteś pewny, że chcesz się zabić z niepewnym skutkiem to musisz o czymś wiedzieć. Jesteś gotowy na tą prawdę.
- O czym ty mówisz?- spytał Schmidt.
- Cierpisz już wystarczająco, więc przy okazji coś ci powiem…- wszyscy spojrzeli na niego.- Kendall…- pozwolił sobie powiedzieć mu po imieniu.- Musisz wiedzieć, że… spałem z twoją matką.
- CO?!- wrzasnął. A ja oniemiałem. Oby to nie była prawda tylko jakaś kolejna alternatywa do ściągnięcia go na dół.
- Mam powtórzyć? Nie słyszałeś? Spałem z twoją matką!- zauważyłem, że reszta domowników patrzyła na tę scenę z okien. Nawet nie wiem od ilu czasu już tam stoją.
- Nie wierzę!- pokręcił głową.
- Jak chcesz…- wzruszył ramionami.- Mówiła mi w łóżku jak jest jej ze mną cudownie. Mąż nie miał dla niej czasu i biedaczka czuła się samotna, a ja chciałem zdobyć jej przychylność. Pan Schmidt miał wtedy wybrać swojego zastępcę, a twoja matka mogła mu szepnąć dobre słówko. No i mnie wybrał.
- Łżesz!
- Rozmiar miseczki 70C.- kontynuował.- Była w takiej czerwonej, koronkowej bieliźnie. Mówiła, że dostała ją kiedyś od męża na urodziny.- widziałem jak Kendall bladł na twarzy.- Twoja matka być może stara, ale jara. Być może twój ojciec się o tym dowiedział, bo słyszałem jak pewnego dnia się kłócił z nią i chyba niedługo po tym dostał zawału.
- Wystarczy tego!- Henderson przerwał tą akcję. Pchnął go w stronę drzwi, a Maslow się tylko wyszczerzył.
- Nie podaruje mu tego!- wrzasnął Schmidt schodząc z balkonu.- Zapierdole chuja!- otworzył drzwi balkonowe i wszedł do środka. Jedna dobra sprawa, że Kendall postanowił nie skakać. Teraz drugą sprawą jest to żeby chronić Maslow’a przed nim, chociaż ja bym pozwolił mu zrobić z nim porządek, bo takiego sukinsyna to chyba nie spotkałem jeszcze. Pena i Sullivan ogrodzili inwestora własnym ciałem kiedy Kendall zbiegł ze schodów z ogniem w oczach, a w ręce trzymał strzelbę.
- Skąd to masz?- spytałem zszokowany.
- Mój ojciec polował i trzyma broń w gablotce.- odbezpieczył ją.- W końcu i mi się przyda. Odsuńcie się! No chyba, że życie wam nie miłe!- powiedział do Peny i ogrodnika.
- A proszę! Strzelaj!- wychylił się Maslow.- Kłamałem. Nie spałem z twoją matką.
- Jak to?- zmarszczył gęste brwi blondyn.
- Powiedziałem to specjalnie i się udało. No patrz! Stoisz tu i żyjesz. Powinieneś mi dziękować.
- A skąd wiedziałeś o bieliźnie?
- A pozwoliłem sobie zajrzeć do szuflady.- wywrócił oczyma.- No ile razy mam jeszcze to powtórzyć. Nie spałem z twoją matką. Mam narzeczoną.- Kendall opuścił broń.
- Niech mi Pan to odda.- Larra wyciągnęła rękę po wiatrówkę. Schmidt bez protestów oddał jej broń.- Sprawę uważam za zamkniętą. Proszę się rozejść.
- A!- Schmidt wrócił się.- Maslow, rozmyśliłem się. Nie oddam ci jednak domu.
- Nie możesz!- uniósł się.
- Ależ mogę.- uśmiechnął się triumfalnie.- Przecież jeszcze niczego nie podpisałem.- odwrócił się zwycięsko za to, że wciskał mu kit i wrócił do siebie. Maslow zgrzytnął zębami zaciskając pięści.
Larra poszła z Kendallem przypilnować go, a ja zostałem sam na sam z Maslow’em. Nie wiedziałem czy powinienem o to pytać, ale nie byłem pewny. Chyba wiedział, że chcę go o coś zapytać, bo tylko z tego powodu został jeszcze w salonie.
- No niech Pan w końcu to z siebie wyrzuci.- założył ręce.
- Pan naprawdę kłamał czy powiedział to specjalnie żeby go uspokoić?- przyjrzałem mu się bacznie. Maslow uniósł intrygująco jedną brew, uśmiechnął się pod nosem, pokręcił ot tak sobie głową, a następnie odwrócił się i bez słowa poszedł na górę.






* Zawiodłam Was tym rozdziałem czy nie zawiodłam? Ja osobiście nic do niego nie mam :) Chris, już wiesz co było mniej więcej napisane w liście :) Jak myślicie? Czy Kendall będzie jeszcze próbował zrobić sobie krzywdę? Czy Maslow faktycznie spał z jego matką? Piszcie.


No to  do zobaczenia za tydzień w kolejny piątek :*

8 komentarzy:

  1. O jpr! Totalne zaskoczenie! ;)
    Rozdział cudowny, bejbe :** mnie ani trochę nie zawiodłaś. Mam nadzieje, że Kendall się ogarnie, choć to na 100% bd trudne. Żal mi go.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu!!! Jaki genialny rozdział! Kendall chciał skoczyć z balkonu. Co za desperacja... współczuje mu. Maslow to się po prostu popisał. Rozwalił system :D
    "- Był Pan negocjatorem?- spytałem zdumiony.
    - Nie. Kiedyś jeden pijaczyna chciał zrzucić się z wieży.
    - Uratował go Pan?- zadała mu pytanie moja partnerka.
    - Nie.- uśmiechnął się.- Ale może teraz się uda."
    Po przeczytaniu nie myślę o niczym innym tylko właśnie o Jamesie i się zastanawiam tak samo jak Layne czy Maslow mówił prawdę czy kłamał? Bomba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś detektywi dowiedzą się prawdy czy były czy też nie było żadnych relacji pomiędzy Maslow'em a Panią Schmidt ;)


      PS Dodałam po prawej stronie ankietę, w której możecie wybrać potencjalnego sprawcę. Możliwość wybrania kilku odpowiedzi :D Jeszcze o tym i tak wspomnę ;)

      Usuń
  3. Zawiodłaś? Nigdy w życiu. Mam takie wrażenie,że na tym blogu spełniasz swoje jakieś chore fantazje :P To wszystko jest przesiąknięte takimi dramacikami i bólem... Podoba mi się :) Końcówka taka intrygująca.
    Haha Jaka pogoda tam na górze? A jaka pogoda tam na dole? rewelacje.See ya, K.C.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzy piętra nad ziemią, od razu naszło mi na myśl "Trzy metry nad niebem" :D
    Współczuję Kendallowi. Ahhh... same nieszczęścia go spotykają.
    "- Cierpisz już wystarczająco, więc przy okazji coś ci powiem…- (...) - Kendall…(...) - Musisz wiedzieć, że… spałem z twoją matką.
    - CO?!"
    To było boskie!!! HaHahaHaHa xD
    Dobrze przeczuwałam, że ten list to od jego żony (byłej? ) Właśnie, bo skoro jest na Majorce i nie chce z nim już być, to muszą wziąć jeszcze rozwód.
    James spisałeś się heheh ;) Wątpię, aby Maslow spał z Panią Schmidt, wciąż pamiętam jego rozmowę, bodajże z Chrisem o jego narzeczonej ;) i był taki opiekuńczy i troskliwy, więc wątpię, aby ją zdradził :)
    Czekam niecierpliwie na nn :*************
    Pozdrawiam Stelss :*************

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Kendall... Szkoda mi go. Potrzebuje teraz przyjaciela, kogoś, kto go wesprze, czy cokolwiek. Niepokoi mnie jego sarkazm. Tamten to ma metody negocjatorka... Przypomina mi się ta scena z Hotelu 52: „Co mu pan powiedział?; Żeby zszedł na dół, bo się przeziębi.” Nie wiem, czy dobrze napisałam. Zajrzyj sobie do „Wikicytatów”, tam na pewni jest. Wiem, że to trochę inna sytuacja. Metody Jamesa od dzisiaj nazywam „Spałem z Twoją matką.”, pojechałaś po całości, nie ma co. Chociaż na miejscu Kendalla, zamiast wiatrówki wzięłabym miecz Katana. Na pewno zostałby zapamiętany. Nie zawiodłaś, bo cały rozdział czytałam z zapartym tchem. Czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. To było genialne ! Maslow wymyślił niecny ale dobry plan, aby uratować Schmidta. Rozdział naprawdę genialny, podobał mi się ten rozdział. Świetnie go opisałaś, oczami wyobraźni wyobraziłam Sobie tą scenę ;D. Genialne ♥ .

    OdpowiedzUsuń
  7. Spałem z twoją matką??? Oj tego się nie spodziewałam, taki nagły zwrot sytuaucji, ale czy aby naprawdę czy to tylko tricki, żeby Kendziu zszedł??? Rozdział super :) Ciri http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń