piątek, 2 maja 2014

Rozdział VI - Przesłuchanie ostatnie - służba rezydencji

Na chwilę obecną nic nie układało się w logiczną całość. Trzeba będzie potwierdzić jeszcze alibi Ciary Mandez. Amanda nie wspominała o tym, że przebywała z nią w pokoju. Albo Amanda nam tego nie powiedziała albo Ciara kłamie. I jeszcze ten Pena. Niepoważny świadek o poważnym śladzie. Z każdą nową osobą przychodzi więcej informacji. Czekałam z Christopherem na kolejnego gościa. Po tym jak mu wygarnęłam, przestał się odzywać. Zanurzył nos w swoim notesie i zaczął tam coś bazgrać. Byłam ciekawa co skoro nikogo w tej chwili przesłuchujemy. Siedział tak blisko mnie, a ja nic nie widziałam. Jak gdyby nic przysunęłam głowę bliżej w jego stronę na co on zareagował natychmiast. Zasłonił kartkę w notesie. Widać było, że go to nadzwyczajnie w świecie bawiło, a mnie ciekawiło.
- No co tam masz?- spytałam w końcu.- Chyba mogę wiedzieć skoro to notatki dotyczące śledztwa. Chcę wiedzieć co zapisałeś.
- Potem ci je dam.- wystawił mi język.
- Masz mi dać je natychmiast!- wysunęłam rękę w jego stronę. On na to plasnął mnie po dłoni. Teraz to już nie było zabawne. Rzuciłam się na niego, aby wyrwać mu ten przeklęty notes z ręki.
- Ooo! Jaka agresywna!- mimo tego, że starałam się jak mogłam, Chris bez problemu odciągnął mnie od siebie.- Lubię jak jesteś agresywna. Rób to dalej.- byłam pochylona nad nim i dopiero spostrzegłam, że jego oczy zatrzymały się na moim biuście. Zeszłam z niego i poprawiłam koszulę, a potem włosy. Pomyślałam, że i tak zdobędę te notatki prędzej czy później.
- Zboczeniec…- mruknęłam pod nosem. Chyba to usłyszał, bo miał usłyszeć.
- Ja? Zboczeniec?- podniósł się.- Wypraszam sobie. To była jedynie twoja wina.- uśmiechnął się niewinnie. Zaczął machać tym notesem mi przed twarzą.- Masz. W końcu robię je dla ciebie…
- Dziękuję!- wyrwałam mu go z ręki dając mu wyraźnie do zrozumienia, że jestem obrażona. Nie zdążyłam nic przeczytać, ponieważ ogrodnik wszedł do gabinetu, a Chris z powrotem zabrał swój kapownik.
- Dzień dobry. Czy można?- spytał mężczyzna.
- Proszę usiąść i powiedzieć coś o sobie.- poprosił Layne.
- Kayden Sullivan. Pracuję tutaj jako ogrodnik od trzech lat. Naprawiam też różne rzeczy gdy się zepsują. Widziała Pani te różane krzewy przed domem? Pierwsze rośliny jakie posadziłem na terenie tego domu.
- Hmm… dobrze. W takim razie proszę powiedzieć co Pan robił o dwudziestej trzydzieści dnia dziesiątego września.
- Hmm…- zamyślił się.- Pewnie tańczyłem wtedy z Amandą. A potem Kendall i Pan Logan przyszli do mnie i poprosili, abym naprawił zraszacze, ponieważ każdego ochlapują wodą, ale szybko wróciłem, ponieważ nie były zepsute.
- Nie były?- zmrużyłam oczy.
- Nie. Były nastawione na tę godzinę po prostu. A potem wróciłem do domu. Wywaliło korki. Kendall powiedział, że pójdzie i je sprawdzi…
- Jest Pan z Państwem Schmidt na Ty?- wtrącił Chris.
- Naturalnie. Sami mnie o to poprosili. To mili ludzie. Nie traktują służby jak niewolników tylko jak część rodziny i za to ich cenię.
- A co Pana łączy z Carlosem Pena?- zapytałam niepewnie obserwując jak jego mina zmienia wyraz na zdziwioną. Spojrzał się to na mnie, to na Layne’a i jeszcze raz na mnie.
- Ja nie wiem o co Państwu chodzi.- pokręcił głową.
- Podejrzewa, że Pan mógł to zrobić, ale nie podał powodu. Może się Państwo pokłócili i dlatego żywi do Pana jakąś urazę. Nam może Pan powiedzieć…
- Nie. Jest to dziwne, bo my rzadko ze sobą rozmawiamy. Zostajemy na zwykłym Dzień dobry. Nic ponadto. Nie wiem dlaczego mnie o to podejrzewa.- przejął się wyraźnie.- Dlaczego miałbym to robić?
- No my właśnie też tego nie wiemy.- odrzekł Layne.
- Hym…- westchnął.- Gdy pojawiłem się tu trzy lata temu, nie miałem pracy. Nie miałem też gdzie się podziać. Dowiedziałem się, że potrzebny jest ogrodnik, więc się zgłosiłem. Pan Schmidt przyjął mnie od razu. Pani Schmidt namówiła męża, abym mógł tu zamieszkać. Ci ludzie dużo dla mnie zrobili. Nie byłoby to w moim interesie…- pokręcił głową.- Naprawdę nie wiem dlaczego Pan Pena tak twierdzi.- widać było, że wziął to do siebie. Mogłam mu o tym nie mówić.
- To wszystko. Może już Pan iść.- poinformowałam.
- Ale że już?- zdziwił się.- Dopiero co przyszedłem…
- Nie mamy więcej pytań.
- No dobrze. Do widzenia. Jakby co to znajdą mnie Państwa albo u siebie albo w ogrodzie.- wyszedł. Facet wydawał się ciepły i sympatyczny. Tylko co ten Pena w nim takiego widział, że go o oto oskarża. Czuję pewien niedosyt informacji.

Christopher szybko skończył pisać notatkę na jego temat. Teraz niecierpliwie wyczekiwaliśmy głównego podejrzanego. Terence Brown… Podawał codziennie tacę z jedzeniem i piciem dla Pani Schmidt wprost do jej sypialni. W dodatku Maslow twierdził, że lokaj trzymał nóż, którym później zamordowano Panią Domu. Ale na nożu znaleziono tylko jej odciski palców. Nie miałam czasu się nad tym zastanowić, ponieważ mężczyzna wszedł do środka. Miał nieprzyjazny wyraz twarzy, ale on po prostu tak wyglądał. Z tego co zauważyłam, to był nawet uprzejmy. Usiadł na fotelu i od razu zaczął mówić od rzeczy.
- Pozwolą Państwo, że jeszcze raz się przedstawię. Nazywam się Terence Brown. W tym domu ja pracuję tu najdłużej. Gdy Pan Schmidt zajmował się firmą, a Pani Schmidt kancelarią w tym samym czasie, ja opiekowałem się ich dziećmi. Chcą Państwo coś do picia?
- Nie, dziękuję.- powiedziałam. Chris nic nie powiedział, czyli zgadzał się ze mną.- Proszę powiedzieć co Pan robił…
- Już mówię.- wtrącił. Nie pozwalał mi dojść do słowa.- Ugaszczałem wtedy gości serwując im napoje. Potem poszedłem do kuchni po kolację dla Pani Schmidt i jej ulubione wino, które lubiła pić. Wniosłem tacę do jej pokoju. Kazała mi to zrobić gdy kroiła ciasto. Pani Schmidt tam jeszcze nie było, ale minęliśmy się na schodach. Zszedłem na dół i nagle wszystkie światła zgasły. Kiedy znów było jasno, panienka Amanda zbiegła na dół zapłakana mówiąc, że ktoś zabił Panią.
- Mhm… No to proszę wyjaśnić jeszcze jedną sytuację… zaczęłam.- Dowiedzieliśmy się, że tego dnia dostał Pan nóż, którym Pani Schmidt kroiła ciasto. Na miejscu zbrodni zaobserwowano taki sam nóż. Śladowa ilość jabłecznika, według badań zrobionych przez specjalistów, też była na tym nożu, więc musiał być to ten sam. Jak to Pan wytłumaczy?
- A kto Pani to powiedział?!- oburzył się.
- Nie ważne kto, ważne…
- Niech zgadnę… James Maslow?- chyba doznałam szoku. Nie wiem jak on to zgadł. Domyślił się wszystkiego po wyrazie mojej twarzy, która musiała wtedy głupio wyglądać.- A jednak!
- Ale proszę się tak nie unosić tylko wyjaśnić co tu się dzieje.- rozłożyłam ręce, a Layne namiętnie pisał.
- Tak. To był ten sam nóż. Jednak on mi zginął. Odłożyłem go na chwilę, a jak się obejrzałem to już go nie było. Nie wziąłem sobie wtedy tego do serca. Ktoś wykorzystał sytuację i chce mnie wrobić!
- Ale jak Pan się domyślił, że mówię o Jamesie Maslow?
- Bo jestem pewny, że to on!- założył ręce.- Został szefem firmy Pana Schmidt’a po jego śmierci. Tylko na to czekał… aż on kojfnie i zajmie jego miejsce. Wie o jego sytuacji więcej niż powinien, bo Pan Schmidt bardzo go cenił, ale ja się na nim poznałem.
- A co z tym wspólnego ma śmierć Pani Schmidt?
- Może sobie być prezesem firmy, ale niestety była ona przepisana na żonę Pana Schmidt’a.
- Myśli Pan, że Maslow o tym wiedział i chciał się pozbyć Pani Schmidt żeby zostać pełnoprawnym właścicielem?- mężczyzna kiwnął głową.- I niby skąd on miał takie informacje?
- Proszę Pani, proszę na niego spojrzeć. Niby czemu on był takim dobrym pracownikiem według mojego szefa? Teraz jest inwestorem, ale zajmował się nieruchomościami. Używał swojego uroku osobistego żeby sprzedać lub kupić mieszkanie i szybko na tym zarobić, dlatego jego klientami były kobiety. Owinął sobie Pana Schmidt’a wokół palca, dlatego bardzo mu ufał, tak samo jak Hendersonowi. Ci obaj grają mi na nerwach. Coś mi tu śmierdzi i czuję, że jest to związane z Panem Maslow.- teraz to w ogóle byłam zdezorientowana, niczego pewna.- Czy to wszystko, bo goście czekają na dole.
- Może Pan już iść i zawołać przy okazji ostatnią osobę.
- Dobrze, ale nie sądzę żeby Dora mogła z Państwem rozmawiać.
- A otóż dlaczego?- podniosłam brwi.
- Ponieważ Dora nie mówi.
- Jak to nie mówi? Co się jej stało?
- Proszę sama ją o to zapytać.- uśmiechnął się pogardliwie i wyszedł. Otępiałam z wrażenia. Spojrzałam na Christophera, który skończył notować.
- Zamknij buźkę, bo ci coś wleci do środka.- powiedział.
- Ale czy ty słyszałeś go? Nie dość, że stary to wredny…
- I znowu skaczemy z kwiatka na kwiatek. Wróciliśmy się do zaczytanego Jamesa. Przynajmniej wiadomo dlaczego ta Martinez się ani słowem nie odezwała.
- Nie obchodzi mnie to. Spisze zeznania na kartce. Mam nadzieję, że zaraz tu przyjdzie, bo ja nie to ja po nią pójdę. Może ona coś wie…

Dora Martinez jednak przyszła do nas. Dostała od Chrisa kartkę papieru i długopis. Odpisywała na każde nasze pytanie. Darowaliśmy jej informacji o sobie, a pytaliśmy już o konkrety. Następnie wyszła. Wzięłam jeszcze raz do ręki to co napisała:
Mam zapalenie krtani, nie mogę mówić.
Tego czasu byłam w kuchni i odbierałam dania, które wykładałam na stół. Kiedy zgasły światła, wróciłam się do kuchni po świeczki, jednak nie mogłam ich znaleźć. Poszłam do pomieszczenia gospodarczego, ale wtedy światła już się włączyły.
Nie wiem kto mógł to zrobić. Ten kto to zrobił musiał mieć w tym spory interes i na pewno nie był to nikt z domowników. Wierzę w to.
Nie dowiedzieliśmy się niczego konkretnego. Podałam Christopherowi kartkę, aby włożył ją do swojego notesu. Na tej osobie skończyliśmy przesłuchania. Zeszliśmy z powrotem do biblioteki gdzie wszyscy na nas czekali.
- Zebraliśmy Wasze zeznania. Teraz wrócimy do biura i…
- Nie, nie, nie…- przerwała mi Amanda. Miała gniew w oczach.- Nikt stąd nie wyjdzie póki na jaw nie wyjdzie kto to zrobił! Nikogo z tego domu nie wypuszczę!
- Amando, spokojnie.- przytulił ją Kendall i otarł łzę z policzka.
- To mogę już stąd wyjść?- spytał Maslow.
- Nie!- Amanda wyrwała się z objęć brata i podeszła do szatyna.- Jedyne gdzie możesz wyjść to do domu na godzinę, a później tu wrócić.- spojrzała na wszystkich.- Mówię do całej też reszty. Za godzinę widzę wszystkich z powrotem!- spojrzałam na Chrisa z miną To chyba wariatka.- A Państwo detektywi również.- dodała. Bez żadnych wyjątków. Będziecie mieszkali tu wszyscy póki się nie wyda kto zabił naszą matkę! A ten kto tego nie zrobi, automatycznie zrzuca na siebie wszystkie podejrzenia.
- Weź ty się lecz, kobieto!- James stuknął się po czole.- Nie jestem bohaterem jakiegoś kryminału żeby bawić się w coś takiego! Myślisz, że nie mam nic innego do roboty? Żegnam!- wyszedł trzaskając drzwiami.
- W takim razie dzwonię jeszcze raz na policję!- zagroziła.- A wtedy powiem im, że przyznałeś się do zabójstwa mojej matki!
- Ach tak?- wrócił się Maslow.- To się jeszcze okaże!- znów zniknął za drzwiami.
- Ty mówisz więc poważnie?- spytał ją Pena.
- Mówię jak najbardziej poważnie. Za godzinę widzę wszystkich w domu, a potem Terence zamyka bramę. Nikt tutaj nie wejdzie, ani stąd nie wyjdzie.- podeszła do nas.- Proszę. Niech Państwo się zgodzą.- nie wiedziałam co o tym sądzić. Mam mieszkać w posiadłości, w której kogoś zabito i prowadzić jeszcze śledztwo uwięziona na terenie rezydencji. Brzmiało groteskowo, ale nie był to najgorszy pomysł. Biłam się z myślami.
- Niech będzie.- odpowiedział za mnie Layne.- Za godzinę wszyscy spotykamy się tutaj…




* No dobra. Taki sobie ten rozdział. Mamy za sobą wszystkie przesłuchania, więc teraz zacznie się jakaś prawdziwa akcja. Wiem, że rozdziały pojawiają się co piątek i długo na niego czekacie, a ten jest taki sobie, więc mam pytanie. Chcecie kolejny we wtorek? Wiem, że we wtorek pojawia się jeszcze rozdział na drugim blogu, ale to specjalny dla mnie dzień. Chyba jakoś to pogodzicie, co? :*

9 komentarzy:

  1. Czy chcę kolejny we wtorek? Każda najmniejsza komórka mojego organizmu pragnie go całą sobą!
    Mina "to chyba wariatka" wymiata. Rozdział był cudowny, a nie taki sobie. Po prostu cudo, tak jak wszystko za co się weźmiesz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg super nie no Amanda wymiata hahah czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj rozdział jak najszybciej ! Chce aby akcja się rozkręciła ;).
    Chris.. Mnie rozbraja ;D . Amanda mnie przeraża. A James i Carlos to już w ogóle :d. Podejrzani :dd..

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie jestem bohaterem jakiegos kryminalu zeby bawic sie w cos takiego" Maslow rozwala :) Amanda wariatka ale dobrze jest. Skoro wszyscy razem zamieszkaja bd ekstra. Dajesz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się, jaki interes miałaby w tym Amanda kiedy okazałoby się, że to ona zabiła panią Schmidt. Wszyscy dali jakieś stwierdzenia oddalające ich od morderstwa. Faktycznie trochę tajemniczy jest pan Maslow, ale może taki jest po prostu z natury? Jeszcze nadal mnie interesuje, tajemnicze zniknięcie żony Kendalla. Pojawi się w najbliższych rozdziałach?
    Czekam niecierpliwie na nn :**********
    Pozdrawiam Stelss :********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elizabeth prędko się nie pojawi. Chociaż dopiero w jakimś 13 rozdziale będzie o niej jakaś informacja :)

      Usuń
  6. Amanda, ale wariatka z ciebie. Ha ha cytat James'a "Nie jestem bohaterem jakiegoś kryminału żeby bawić się w coś takiego !" cóż to powiedzieć. Maslow rozwala system tak jak Layne. Bosz ja chybabym z nimi nie wytrzymała. Szacun dla Larry. ;) Rozdział świetny. Czekam niecierpliwie. :*
    Całuski :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. W tej rezydencji to nikt nie jest normalny. Chris zboczeniec, Amanda wariatka, Maslow ignorant. To mi sie podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. To się robi coraz ciekawsze. Moje ulubione zdanie: "przytulił ją Kendall i otarł łzę z policzka." Takie... Chuckowate. No i jestem ciekawa spotkania. Rozdział świetny. czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń