Terence
poprosił wszystkich na obiad do jadalni. Christopher usadowił się obok mnie, a
od drugiej strony dosiadł się Henderson. Kendall i Amanda zasiedli przy dwóch
końcach prostokątnego stołu. Reszta również znalazła sobie odpowiednie dla nich
miejsce. Dora zaczęła przynosić pięknie pachnące potrawy, a Terence nalewał
każdemu napoju. Ja poprosiłam chyba jako jedyna o herbatę. Kamerdyner stanął za
mną polewając herbaty do filiżanki. Następnie pochylił się pod pretekstem
postawienia dzbanka.
-
Radziłbym uważać na to co tu się pije…- wyszeptał mi do ucha.- W końcu w tym
domu otruto kobietę.- nie wiedziałam czy zrobił to specjalnie czy chciał mnie
nastraszyć, ale udało mu się. Podczas jedzenia nie wzięłam niczego do picia.
Obleciał mnie strach. Chris chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo mi się
przyglądał.
- Larcia?- spytał ze zniżonym głosem.- Coś nie tak?
- Weź się może zajmij jedzeniem, co?- może i chciał
dobrze, ale nie byłam w nastroju. To był jeden z najdziwniejszych obiadów w
moim życiu. W dodatku Henderson ciągle mi się przyglądał. Siedział naprzeciwko
mnie, więc trudno było tego nie zauważyć. Uśmiechnął się i z powrotem schylił
głowę udając, że znalazł coś ciekawego na pustym już talerzu. Zobaczyłam, że
Terence polewa wszystkim soku z innego dzbanka, więc ja też poprosiłam. Usycha
mi gardło, a ktoś przecież nie mógłby otruć nas wszystkich.
Po obiedzie jeszcze raz myślałam nad tym wszystkim.
Terence chyba nie mógłby tego zrobić skoro mnie teraz straszy. A może zrobił to
specjalnie, abym myślała, że jest niewinny albo martwi się o mnie na swój
niezbyt pomysłowy sposób. Interesuje mnie również Maslow. Jeśli motyw, o którym
mówił Terence jest prawdziwy to Maslow stanie się podejrzanym numer jeden. W
sumie dla mnie już nim jest. Od początku sprawiał problemy, sam wie najlepiej
co robić, a jego książkowe alibi jest… dziwne? Zaczepiłam Amandę na korytarzu,
ponieważ chciałam potwierdzić alibi Mandez.
- Mogę o coś zapytać?- skinęła głową.- Nie mówiła
Pani, że w dniu zabójstwa była na górze z Ciarą i oglądała jakieś zdjęcia.
- Ale tak było.- mimo to, że potwierdziła, pobladła
trochę na twarzy.- Tylko, że rano.
- Rano?- czyli Mandez kłamała. Co robiła na górze?
Może to ona zabiła Panią Schmidt. Będę jeszcze musiała poszukać motywu.
- Czy coś się stało?- dopytała widząc zamyślenie na
mojej twarzy, o którym sama dobrze wiedziałam. Często miałam taką minę.
- Nie, ale proszę zwołać wszystkich do salonu.
Pani Amanda zrobiła tak jak jej kazałam. Ponieważ na
chwilę obecną sprawa to wszystko nie ma dla mnie najmniejszego sensu, postanowiłam
jeszcze raz odtworzyć tę scenę.
- Proszę Państwa. Chcę Was prosić, abyście mi w
czymś pomogli.- zaczęłam.
- Herbaty?- spytał mnie Terence świdrując wzrokiem.
O co mu chodziło? Nie nastraszy mnie żadną herbatą. Ruchem głowy odmówiłam.
- Co znowu?- spytał Maslow.
- Odegracie Państwo scenkę.- powiedziałam.
- A kogo będę grać?- spytał Pena.
- Każdy będzie grać siebie. Chciałabym, aby Państwo
znaleźli sobie teraz miejsce w jakim znajdowali się dwa dni w pięć minut przed
zgaśnięciem świateł. Christopher, ty będziesz Panią Schmidt.
- A ty nie możesz nią być?- zmarszczył brwi.- Nie
chcę grać kobiety.
- Rób to co ci każę.- ostrzegłam go. Widać było, że
nie jest z tego zadowolony, ale mnie to trochę sprawiało radość. Tak mogłam się
zemścić za ten notes.
Maslow usiadł sobie w odosobnieniu przy stoliku i
zaczął czytać książkę. Kendall i Logan usiedli na sofie. Kayden oraz Carlos
wyszli nazewnątrz. Dora poszła do kuchni. Terence stanął pod ścianą, a Ciara
usiadła niedaleko Jamesa. Amanda obok niej.
- Ja będę narratorem.- powiedziałam dostatecznie
głośno, aby wszyscy mnie usłyszeli.- Będę opowiadać zgodnie z zeznaniami, więc
jeśli jakaś kolejność będzie zła to proszę mówić. Panie Pena! Wchodzi Pan teraz
spóźniony do mieszkania.- Terence otworzył mu drzwi, a Carlos usiadł obok Ciary
i zaczęli udawać, że o czymś rozmawiają.- Teraz Pani Amanda. Co Pani zrobiła
gdy Pena zajął Pani przyjaciółkę?
- Poszłam po Kaydena do ogrodu.- wstała i wyszła
posłusznie z mieszkania.
- Teraz ja.- wtrącił Henderson.- Pani Schmidt podaje
mi ciasto.- wskazał na siebie palcem. Layne wywrócił oczami i ścisnął nóż w
ręce.
- Niech Pan nie liczy na żaden kawałek.- Layne podał
mu pusty talerz, a następnie podał nóż Terencowi. I teraz byłam ciekawa co on z
nim zrobi. Chris poszedł na górę.
- A Pani co teraz powinna zrobić?- spytałam Ciarę.
- Ja?- zawahała się.- Ja powinnam iść do łazienki na
górze.
- Do łazienki? Nie mówiła nam Pani tego. Powiedziała
co innego.- Maslow dziwnie się na nią spojrzał.
- A czy to jest ważne? Pomyliły mi się pory dnia.-
wstała i poszła na górę. W tym momencie myślałam, że wszystko się sypie.
- Zjadłem udawane ciasto, wychodzę z Kendallem do ogrodu.-
oznajmił Logan, który był najbardziej zainteresowany sytuacją. Tak też zrobili. Jednak szybko wrócili. Jakiś czas później
Amanda i Kayden wracają i zaczynają tańczyć. Uważnie przygląda im się Pena. Kendall podchodzi do Kaydena i prosi go o
naprawę zraszacza, więc wychodzi. Wróciła Dora i poprosiła Terenca, aby pomógł
jej przynieść zastawę. Terenc odłożył nóż na stole i poszedł pomóc kobiecie.
Kiedy Maslow zauważył, że nóż został na obrusie, powiedział krótkie: Pff… Kiedy Terence wrócił, niósł tacę z
niby obiadem dla Pani Schmidt i poszedł na górę. Po chwili też zszedł.
- Uwaga!- powiedziałam.- W tym momencie gasną
światła. Róbcie Państwo to co robili wtedy.
- O rety! Gdzie jest światło?- spytał grający Pena.
Mandez zaczęła się śmiać kiedy schodziła po schodach i udała z nich spada.
- To musiał być taki dźwięk!- ożywił się Carlos.-
Tak! Ten huk musiała spowodować Ciara kiedy spadła ze schodów.- powiedział
jakby dostał olśnienia.
- Ja idę sprawdzić korki.- powiedział Schmidt.
Maslow odłożył książkę i w ciszy czekał aż niby włączą światła, a Henderson
wyszedł. Podobno Maslow też miał gdzieś się ulotnić, ale dalej siedział na swoim miejscu. Martwiło mnie to, że nikt nie ruszył noża. Ale czego ja się
spodziewałam? Ktoś musiał kłamać. Wrócił Kayden i usiadł w kącie.
- Włączają się światła.- poinformowałam.
- Ja idę teraz do mamy.- Amanda weszła na górę.
Kendall wraca do salonu.
- Dobra!- pojawił się po chwili Layne.- Ja swoją
rolę spełniłem.- zszedł z Amandą po schodach. Kendall powiedział, że teraz
powinien zadzwonić do Logana i powiedzieć co się stało. Jednak Henderson
darował sobie czekanie już na ten moment i wrócił do mieszkania.
- Nie no, moi Państwo.- założyłam ręce.- Ktoś nie
gra tak jak powinien.
- Ekhem…- wtrącił Layne.- Jeszcze jednego nie
potrafię zrozumieć. Panie Pena. Słyszał Pan jak Pani Mandez spada ze schodów,
bo był Pan najbliżej, prawda?
- No prawda, ale co ja mam do tego?
- Nie wiem. Dlaczego nikt inny tego nie słyszał?
Mówił Pan, że leciała muzyka, ale skąd leciała muzyka skoro nie było prądu?-
wszystkim opadła szczęka. Że też ja wcześniej nie zwróciłam na to uwagi… Może
Pena nie słyszał jak Ciara upada ze schodów tylko słyszał coś innego albo oba
dźwięki stały się w akurat w tym samym czasie.
- Mój Boże… teraz już niczego nie jestem pewien…-
odrzekł Latynos.- Ale to musiał być jakiś huk.
- Będziemy musieli zrobić test.- spojrzałam na
Layne’a, który przyznał mi rację.
- Ale co to znaczy?- przestraszył się.
- Będziemy badać dźwięk.
- Przepraszam?- wtrącił Kayden.- Ja chyba wiem
dlaczego muzyka nadal leciała choć nie było prądu. Przypomniało mi się, że
wieża się zepsuła.
- No tak. Rzeczywiście.- potwierdziła Amanda.- W
pewnym momencie muzyka przestała grać.
- No właśnie.- kontynuował ogrodnik.- Ale druga
wieża potrzebowała przedłużacza, a mamy zapasowe źródło energii w szopie, więc
tam je podłączyłem, bo w tym domowym to już wszystkie kontakty były zajęte. I
być może to spowodowało przeciążenie i wywaliło korki. A wieża grała nadal.
- Aha…- Layne zapisał to na szybko w notesie, a
następnie schował go do swojej marynarki.
- Ale co z tym testem dźwięku?- ponowił pytanie
przerażony Pena.
- Już wyjaśniam.- musiałam go uspokoić, bo miał minę
jakbyśmy mieli zamiar zrobić mu krzywdę.- W tym przypadku będziemy szukać po
domu wszystkiego co mogło zrobić taki hałas.
- Pff…- znów zrobił to Maslow.- Będziecie Państwo
trzaskać wszystkim póki sobie facet nie skojarzy co to za dźwięk?
- Nie trzeba wszystkim.- poprawiłam go.- Wystarczy
znać kilka faktów. Logan?- zwróciłam się do bruneta.
- Uuu…- wtrącił Maslow poprawiając garnitur.- Już na
Ty? Szybka Pani jest.
- Proszę zadbać o siebie, dobrze?- uniosłam się. Ten
człowiek nic nie wie na ten temat, ale myśli, że jest alfą i omegą.
- James, to była moja prośba.- wyjaśnił mu Logan.- I
weź się zamknij.
- Ty mi będziesz mówił co mam robić?- Maslow aż się
podniósł.- Ty?
- Uważaj lepiej…- zagroził mu. Wykonali między sobą
porozumiewawcze spojrzenia. Szatyn zgrzytnął zębami, a następnie usiadł na
swoim miejscu. Coś czułam, że między nimi jest jakaś afera. O coś im wcześniej
musiało pójść.
- Larra.- Chris wyrwał mnie z rozmyślań.- Chciałaś
go o coś zapytać.
- Ach tak.- przypomniałam sobie.- Logan. Jaka była
wtedy pogoda na dworze?
- Dość wietrznie.- odpowiedział.
- Pani Amando.- zwróciłam się do kobiety.- Czy
pamięta Pani czy okno w sypialni było wtedy otwarte?
- Tak, było.- kiwnęła głową.
- Aha. Panie Pena, proszę się skoncentrować.-
weszłam na górę. Otworzyłam drzwi od sypialni Pani Schmidt tyko po to, aby nimi
mocno trzasnąć. Zeszłam na dół.- Czy rozpoznaje Pan?
- Tak. To jednak było to. A co to znaczy?
- To znaczy, że podejrzany po zamordowaniu Pani
Schmidt spieszył się. Nie zamknął drzwi, ale zrobił to przeciąg. I… albo ktoś po
ciemku zszedł na dół niepostrzeżony albo wyszedł przez okno i jak gdyby nic
wrócił drzwiami do rezydencji.
- Ale Pani jest mądra.- uśmiechnął się Henderson.
- Proszę się tak nie podlizywać, bo jest Pan
podejrzany.- powiedziałam stanowczo.
- Słucham?!- Logan i Chris zapytali jednocześnie.
Ich zaskoczenie różniło się tym, że Layne był ze mnie zadowolony, a drugi
zawiedziony.
- Wszyscy są Państwo podejrzani.- wyjaśniłam patrząc
na każdego po kolei.- Wszyscy bez wyjątku mogliście to zrobić. Póki nie
udowodnię winy konkretnej osobie, każdy jest na mojej liście. Czy to jest Pan,
Panie Maslow? Człowiek robiący za buntownika w tym otoczeniu. Może Pan Pena,
niewinny na pozór sąsiad, a może Pan Brown, który straszy mnie trucizną. Nie
wiem, ale się tego dowiem i nie spocznę póki prawda nie wyjdzie na jaw. A teraz
dziękuję. Mogą Państwo się rozejść.
- Wow. Jestem pod wrażeniem.- powiedział po cichu
Layne.
- Bo miałam już tego wszystkiego dość. Chcę żeby
ludzie ze mną współpracowali, ale Maslow nie jest skory. I jeszcze ten Terence…
- Przez niego byłaś taka dziwna na obiedzie?
- Cytuję: „ Radziłbym uważać na to co tu się pije. W
końcu otruto w tym domu kobietę.”- sparodiowałam jego niski głos. Christopher
zaczął się śmiać.- To nie jest śmieszne!
- Jest… Biedactwo. Choć, pójdziemy na kawę.
- Z tobą już nigdy więcej.- odwróciłam się na
pięcie.
- I tak będziesz moja.- dodał na końcu.
Nie mogłam w nocy spać. Wierciłam się i kręciłam.
Nie pomogło wygodne łóżko. Wciąż myślałam o tym całym śledztwie. Nie potrafię
nawet w nocy o tym przynajmniej na chwilę zapomnieć. Do łatwych to zajęcie nie
należy, ponieważ jak można zapomnieć o zabójstwie w rezydencji, w której się
obecnie przebywa. Przede mną pracowity dzień, a ja muszę się wyspać. Jednak nie
mogłam. Spojrzałam na zegarek. Zbliżała się pierwsza w nocy. Wyszłam z łóżka
przechodząc obok okna. Zatrzymałam się przy nim, bo zdawało mi się, że coś się
poruszało w ogrodzie. Przyjrzałam się uważnie. Czarna postać zniknęła za
krzewami i poszła w stronę fontanny. Nie wiem czy mi się zdawało czy widziałam
to naprawdę. Może ktoś robi sobie nocne spacery po ogrodzie? Chciałam już wyjść
i sprawdzić, ale nie wskazywało na to, żeby ta zjawa znów się pojawiła. Ziewnęłam i
wróciłam do łóżka.
* Powinnam nie dodawać w ogóle tego rozdziału, bo było słabo z komami pod ostatnim. Ale nie zrobie tego tym co wiernie czytają i komentują. Przynajmniej na Was mogę liczyć :* Jak wrażenia po tym rozdziale? Piszcie. Do piątku :*
* Powinnam nie dodawać w ogóle tego rozdziału, bo było słabo z komami pod ostatnim. Ale nie zrobie tego tym co wiernie czytają i komentują. Przynajmniej na Was mogę liczyć :* Jak wrażenia po tym rozdziale? Piszcie. Do piątku :*
Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Ta scenka była niezwykle ciekawa i zabawa, a Layne jako pani Schmidt... to pozostawię bez komentarza ;) Robi się co raz ciekawiej. Jestem ciekaw czy Ty sama wiesz kto zabił, bo ja mam w głowie mętlik. Główny podejrzanym jak dla mnie jest Maslow, ale to byłoby zbyt oczywiste ;)
OdpowiedzUsuńWiec to ON! Czyli wszystkie kobiety idą w kąt ;) mogę się teraz skupić na rozgryzaniu facetów ;D
UsuńCholera jasna! Skasowałam przez przypadek odpowiedź na pierwszy komentarz. Ja ją dopiszę tak jak ją pamiętam jeszcze przed tym jak Chris napisał odp: "Oczywiście, że wiem kto zabił. Gdybym nie wiedziała, samej byłoby mi trudno to posklejać. Teraz muszę udowodnić, że to on zabił."
UsuńA tak brzmi odpowiedz do odp Chrisa: Jezu, Chris. Musze Cię zgasić. Napisałam ON w sensie, że podejrzany, morderca. No pisałam w skrócie i na fonie, więc mi się nie chciało napisać sprawca zamiast on. Ahh, co ja się tłumaczę. Zobaczycie sami :P
Może to jest jakiś zabieg celowy. Robisz z Jamesa podejrzanego żebyśmy my myśleli, że to nie on, bo to by było zbyt oczywiste ( znów zgadzam się z komem powyżej), a potem taki zdziw jeśli to będzie on. Ja też nie wiem kto mógł to zrobić. Dla mnie Carlos albo Mandez to cacy cichi ludzie. Może oni coś ukrywają. Niech Terence tam Larry nie straszy :) Rozdział super :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! Czekam na następny. Boże może i kocham Maslow'a, ale tutaj jestwkurzający. Dawno bym mu przylała. O Christopherwidać, że działasz. Taki typek już by nie był tutaj, bo ja bym go załatwiła. ^^ Tak wiem, ja jestem ta do bicia chłopaków. Całuski :* <3
OdpowiedzUsuńZ "niby obiadem"? Kurde, co tu jest grane? Ja nie mogę... Nie dziwię się, że dziewczyna nie może spać. I jakoś nie jestem przekonana co do tej "groźby", taki tekst mógł rzucić każdy, kto wierzy w klątwy, czy jak to się nazywa. Tak, czy owak... Wiesz co mam na myśli, no! I zastanawia mnie ta nagonka na służącego. Zazwyczaj winny jest ten, który krzyczy najgłośniej. Ja jakoś nie potrafię wskazać podejrzanego. Rozdział świetny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPS. Nie przeginaj, co? Miałaś dużo porządnych komentarzy.
Rozdział genialny, jak zawsze z resztą :). Jeszcze ta muzyka w tle.. :d. Zastanawiam się nad Hendersonem niby chłopak taki milutki, a tu proszę takie buty. Oj. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, i informacji kto jest zabójcą. Świetna robota :).
OdpowiedzUsuńNamieszałaś. Jejku już sama nie wiem kto jest mordercą, ale nadal przystaje na swoim wcześniejszym stwierdzeniu. Jakoś nie kusi mnie, aby powiedzieć, że to James jest mordercą. Jakoś tak wierzę, w to, iż to nie on popełnił morderstwo. Zastanawiam się jeszcze tak bardziej nad Loganem, Amandą i Kendallem, nadal nie wiemy co kryje się w jego biurze skoro nikomu nie kazał tam wejść.
OdpowiedzUsuńNo cóż... tylko czekać na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam Stelss :********
Naprawdę długo mnie nie było :O I tu takie rzeczy się dzieją ? Masakra..
OdpowiedzUsuńNo, ale w końcu nadrobiłam stracone rodziały xD
Co do tego rozdziału to jest znakomity *-*
Taki w napięcju xD I teraz to kluczowe pytanie kto jest mmordercą ? :O
Czekam na nn :*
Zapraszam do siebie http://feelthelove3.blogspot.com/
Uuuuu akcja się rozkręca hahahaha czk nn
OdpowiedzUsuń