Nie
wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Mamy zamieszkać wszyscy razem w wielkiej
rezydencji. Myślałam, że takie akcje są tylko na filmach. Layne prowadził auto
machając kolanami. Miał największą chyba frajdę z tego wszystkiego. Z tego co
pamiętam to jego marzeniem z dzieciństwa było przeżyć horror w nawiedzonym
domu. Tylko, że to nie jest horror tylko śledztwo i to nie jest nawiedzony dom
tylko zwyczajna posiadłość, w której kogoś zamordowano. Jednak skoro znalazł
teraz takie odniesienie swojego marzenia do rzeczywistości to proszę bardzo.
Chris
pomógł mi wyciągnąć walizkę z bagażnika. Uparł się, że mi ją weźmie. Wyrwałam
mu rączkę z dłoni. To moja walizka i ja ją będę nieść! Przed sobą widzieliśmy
Carlosa ze sportową torbą. Poczekał na nas przed drzwiami. Gdy doszliśmy,
zadzwonił dzwonkiem. Terence wpuścił nas do środka. Albo mi się wydawało albo
on mnie nie lubi. Patrzył się na mnie jakbym mu coś złego zrobiła. Nie
przejmowałam się tym zbytnio. Nie zależy mi na zawiązywaniu przyjaźni z tymi
ludźmi tylko na mojej pracy.
Każdy
z nas dostał swoją własną sypialnię z łazienką. Layne dostał pokój obok mojego.
Jako jedyni mieliśmy pokoje na drugim piętrze. Była jeszcze Mandez po drugiej stronie korytarza. Amanda jako jedyna mieszkała na pierwszym piętrze obok pustej sypialni jej zmarłych rodziców. Na trzecim piętrze
zamieszkali Schmidt, Pena, Henderson i jeszcze nie zjawiony Maslow. Zastanawiałam się
czy Maslow w ogóle ma zamiar się pojawić. Nie zdziwię się jednak jeśli chwilę się
nie zjawi ze swoją walizeczką, ale jeśli się nie zjawi to będzie to podejrzane.
Dziesięć
minut później ja i Chris zaczęliśmy rozglądać się po rezydencji szukając jakiś
śladów. Zaczęliśmy od ogrodu póki było jasno. Layne sprawdził zraszacze ogrodowe. Stwierdził, że z pewnością
nie były zepsute. Kayden miał rację. Automatycznie się włączały o tej porze.
Kendall i Logan musieli chyba o tym zapomnieć albo oboje kłamią i nie byli w
ogrodzie. Jednak już widziano ich mokrych gdy wrócili. Podeszłam do Kaydena,
który przycinał różane krzewy.
-
Piękne, prawda?- uśmiechnął się.- Dbam o nie jak o własne dzieci, których nie
mam.
-
Są śliczne.-przyznałam mu rację. Chris nie mógł tego słuchać, więc poszedł w
drugą stronę, gdzieś gdzie znajdowała się fontanna.
-
Chyba wystarczy przycinania.- wsadził nożyce do kieszeni szortów. Były tak
ciężkie, że przebiły kieszeń i narzędzie spadło mu na stopę.- O żesz cholera!-
zaczął podskakiwać trzymając się na nogę. Wyglądało to komicznie.
-
Nic Panu nie jest?
-
Nie, chyba nie. Do wesela się zagoi, prawda?- uśmiechnął się.- Mogłem to
przewidzieć. Niszczę w podobny sposób wszystkie kieszenie. Taka już moja dola.
-
Mogę Pana o coś spytać?
-
Naturalnie…- zmierzwił swoje włosy.
-
Pani Schmidt podała nóż Terencowi i taki sam znaleziono na miejscu zbrodni.
Jednak on mówi, że mu ten nóż zaginął, a w dodatku były na nim tylko jej
odciski palców. Co Pan o tym sądzi?
-
Nie dziwię się.- wzruszył ramionami.- Wiem. Też zauważyłem ten sam nóż, jednak
tego dnia Terence nosił takie białe rękawiczki. Wie Pani… czasami się takie
nosi gdy się ma styczność z dużą ilością tac, po prostu dla czystości. Dlatego
mogły zostać ślady palców samej Pani Schmidt. Jednak jeśli Terence twierdzi, że
tego nie zrobił to nie mam powodów żeby mu nie ufać. Z postury straszny
człowiek, ale ma ciepłe serce.
-
Taaaak.- w to ostatnie to mu nie do końca wierzyłam.- No dobrze. Nie będę Panu
zawracać głowy.- poszłam poszukać Layne’a. Znalazłam go przy fontannie. Schylał
się szukając czegoś między figurkami.- Znalazłeś coś ciekawego?
-
Tak mi się zdaje, że coś mi tak właśnie błysnęło. Zaraz sprawdzę. O!- wyciągnął
złotą bransoletkę.- Obczajaj jakie cacko.- podał mi do ręki.- Ktoś musiał
zgubić.
-
Nie ktoś, tylko kobieta. No chyba, że sobie wyobrażasz Hendersona z taką
bransoletką.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-
Dlaczego on?
-
Tak dla przykładu podałam.
-
Chodźmy do kuchni zapytać się kto nadzoruje posiłki.- zasugerował.
Wielka
i sterylna kuchnia… po prostu marzenie. Dwie kucharki dwoiły się i troiły przy
swoich stanowiskach. Zdziwiło mnie to, bo były jeszcze wolne miejsca. Trudno
było się dogadać z tymi kobietami, ponieważ wytłumaczyły, że muszą wyrobić się
z czasem na obiad dla tylu osób.
-
To Panie sobie we dwie normalnie nie radzą?- spytał Christopher.
-
Proszę Pana. Nas tu była czwórka zanim jeszcze Pani Schmidt żyła.-
odpowiedziała mieszając bulion w garnku.
-
A gdzie jest reszta w takim razie?
-
Pan Kendall pozwalniał. Tak samo jak połowę służby. Teraz to jesteśmy tylko my,
Terence, Dora, Kayden i jeszcze jedna sprzątająca Rose.
-
Dlaczego to zrobił?- nie ukrywałam, że mnie to zdziwiło.
-
Nic nam o tym nie wiadomo.- odpowiedziała.
-
Terence przychodził tu po posiłki dla Pani Schmidt?
-
Tak. W tym miejscu kładłam tacę, ale Terence jeszcze dodatkowo po Pani ulubione
wino chodził do piwnicy. Teraz to my tu wszystkiego pilnujemy żeby nie doszło
do kolejnej tragedii, choć nie wiem jak to jest możliwe.
-
A kto ma dostęp do piwnicy?
-
Każdy. Nie trzyma się tam nic wartościowego. Jest tylko stare pianino,
konfitury z przetworami i właśnie półka z winami.
-
Czy można tam zajrzeć?- zaciekawił się mój partner. Kobieta kiwnęła głową.
Weszliśmy
to piwnicy wcześniej zapalając w niej światło. Wszędzie było mnóstwo kurzu, a
góra fortepianu była przykryta szarawą mgiełką pyłu. Nikt nie dbał o czystość
tego miejsca. Chris bez zastanowienia pognał w stronę tych win. Zatrzymał się
przed nimi podziwiając stare roczniki. Półki były dwie. Jedna podpisana Dla gości, a druga Wina włoskie. Layne o dziwo zaciekawił się tą drugą półką. Tam
stały wina, które piła do posiłków Pani Schmidt. Stały już tylko dwie butelki,
więc każdy złapał jedną i dokładnie oglądał. Nie było śladu żeby ktoś je
otwierał. Wróciłam się do kuchni.
-
Przepraszam? Mają Panie jeszcze w kuchni jakieś wino włoskie?
-
Chyba jeszcze niedokończone z tamtego dnia podczas imprezy.- kobieta otworzyła
szafkę na dole i podała mi butelkę wina do ręki. Wyjęłam korek i dokładnie go
obejrzałam. Tak! Znalazłam! Dość głęboka smuga przechodząca przez ściankę
korka.- Coś się stało?- spytała kobieta.
-
Mają Panie szczęście, że po cichaczu tego nie dokończyły, ponieważ to wino jest
zatrute.- poinformowałam je.
-
Znalazłaś?- podszedł Chris.- Ano tak. Ktoś sprytnie za pomocą strzykawki
wpuścił truciznę.- spojrzał na korek.- Fachowa robota.
-
Mój Boże…- kucharka zakryła usta dłonią.- A ja chciałam je podać do obiadu.-
wtedy zdałam sobie sprawę, że uratowałam wszystkich przed podtruciem.
-
Sprawdziłem resztę butelek. Są całe. Wcześniejszych ktoś musiał się pozbyć.-
powiedział mój partner.
-
Ale tej nie zdążył…- westchnęłam.- Proszę to wylać zanim ktoś przez przypadek
się tego napije.- pokiwała szybko głową i wylała całą zawartość do zlewu.
Ktokolwiek
to zrobił, postarał się o zatarcie wszystkich śladów. Wciąż żyłam nadzieją, że
przez przypadek jeszcze może coś odkryjemy. W pokoju Pani Schmidt policja
zgarnęła już wszystkie potrzebne dowody. Nóż, krew, lampkę włoskiego i
zatrutego wina. Żadnych odcisków palców. Będziemy musieli szukać motywów. Bez
powodu nikt nie zabija człowieka. Na dzisiaj postanowiliśmy zakończyć
poszukiwania śladów. Zostały jeszcze pokoje, w których znajdują się goście.
-
Larcia.- odezwał się Chris.- Jest jeszcze przecież ten przeklęty gabinet.
-
Chodźmy tam.- weszłam na schody.- I nie mów do mnie Larcia!- wrzasnęłam.
Stanęliśmy
przed wielkimi drewnianymi drzwiami do gabinetu Pana Schmidt'a. Był tylko jeden
taki mały problem. Wejście ani rusz, zamknięte na klucz. Przeklęłam pod nosem.
-
Posuń się słaba kobieto. Siły nie masz.- uśmiechnął się Layne. Jednak nawet on
nie dał rady. Wiedział dobrze, że są zamknięte, ale nie popuszczał jakby chciał
udowodnić nie wiadomo co.
-
Co Państwo robicie?- zjawił się Kendall ni stąd ni zowąd. Ja podskoczyłam lekko
jakby przyłapana na gorącym uczynku.
-
Mógłbym Pan użyczyć swojego magicznego klucza i otworzyć te drzwi?- spytał
Chris.
-
Nie, nie mógłbym.- zaoponował groźnie.- Mówiłem Państwu, że nie życzę sobie,
abyście cokolwiek ruszali czy przestawiali.
-
To Pan chyba nie wie kim zajmuje się detektyw.- założyłam ręce.
-
Proszę nie nalegać. Mogą i tak Państwo zaglądać wszędzie. Zgodziłem się na te
warunki. Ale tutaj wejść już Państwo nie mogą.- poszedł dalej.
-
Trzeba było splądrować ten gabinet gdy przesłuchiwaliśmy ludzi.- szepnął mi na
ucho Layne.
-
On mnie jeszcze tu wpuści!- syknęłam i zdenerwowana zeszłam na dół.
Na
dole spotkałam Amandę i Ciarę pijące herbatę przy stoliku. Carlos przyglądał
się blondynce z bezpiecznej odległości. Faktycznie ma ją na oku. Poprosiłam od
Chrisa znalezioną bransoletkę. Podeszłam do kobiet. Chyba mówiły o czymś ważnym
i poufnym, ponieważ natychmiast przestały rozmawiać kiedy się przybliżyłam.
-
Czy któraś z Pań zgubiła może jakąś biżuterię?- spytałam.
-
Tak!- ożywiła się Schmidt.- Ja zgubiłam bransoletkę. Taka złota…
-
Kiedy ją Pani zgubiła?
-
No dwa dni temu… w sobotę.- zgubiła ją tego dnia kiedy była impreza, a nie
powiedziała, że była przy fontannie. Postanowiłam jednak oddać jej zgubę.-
Dziękuję.- uśmiechnęła się.- Gdzie była?
-
Zagubiła się w fontannie między rzeźbami.- odpowiedziałam, a jej mina zrzedła.
To musiało coś znaczyć. Jeszcze nie wiedziałam co, ale coś na pewno. Będę miała
ją na oku.
Nagle
ktoś zadzwonił do drzwi. Terence się nie zjawiał, a wszyscy jak idioci czekali
na lokaja. Czy w tym domu to hańbą jest jeśli ktoś prócz Brown’a otworzy drzwi?
Gość zadzwonił jeszcze raz. Wywróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Stał w nich
Maslow z podręczną czarną walizką. Bez słowa wszedł do środka. Amanda aż
wstała.
-
A jednak Pan się zjawił. – założyła ręce.
-
Nie zabiłem Pani Schmidt, więc jestem.- wyjaśnił. Postawił bagaż na podłodze.
-
Nie widać żeby Pan był zadowolony.
-
A mam się cieszyć? Przez tą całą chorą zabawę pokłóciłem się z narzeczoną. Nie
była zadowolona, że musiałem ją zostawić na kilka dni. I w pracy musiałem
znaleźć zastępstwo. To trochę trwa!- powiedział jakby to była jej wina, że
przychodzi spóźniony. Terence zjawił się w końcu, zabrał jego walizkę i
zaprowadził do przeznaczonej dla niego sypialni.
-
Co za cham i prostak…- syknęła Amanda do swojej przyjaciółki.
Teraz
byliśmy wszyscy w komplecie. Po przybyciu Jamesa poczułam, że dopiero teraz
naprawdę wszystko się rozpoczyna. Przede mną spore wyzwanie. Ja, ten dom i
zagadka morderstwa Pani Schmidt. Czy uda mi się to rozwiązać? Czy udowodnię
szefowi, że jestem dobrym materiałem na detektywa? Pokaże czas…
* Pierwszy raz nie mam co napisać. Na głowie mam tyle spraw, że nawet komentarz od siebie sprawia mi problem. Jeśli czytacie to przynajmniej Wy zostawcie po sobie komentarz. I widzimy się w piątek :*
Tak Larrcia, masz rację, jeszcze wszystko przed Tb ;)
OdpowiedzUsuńAmanda pewnie zgubiła tą bransoletkę, jak romansowała z ogrodnikiem. ;p
Super rozdział skarbie ;***
Ohoho... cos mi sie zdaje ze Kendall ukrywa cos w tym gabinecie. Jego zdanie to tylko przykrywka. Chcialabym nawiazac do koma powyzej ze cos w tym jest. Amanda sie spotyka z kims po kryjomu i ciekawe czy to ten ogrodnik :) ah nie ma to poczuc nocą te klimaty :* super rozdzial
OdpowiedzUsuńSprawa robi się coraz bardziej podejrzana.. Czyżby Kendall coś skrywał w gabinecie. Oj będzie się działo. Zgadzam się z powyższymi komentarzami na temat Amandy, podejrzana Kobieta :).
OdpowiedzUsuńUdało mi się znaleźć pięć powodów, przez które Kendall mógł pozwalniać tyle służby. Ale kurde... Jaka awantura od razu. Czyżby "Uderz w stół, a nożyce się odezwą"? Rozdział świetny. Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńSprawa się rozkręca. Czyżby Kendall coś ukrywał? No i Amanda, speszona się nie odezwała. Nie wiem czemu, ale jakoś nie posądzam Jamesa za morderstwo. Nadal nie mogę skojarzyć kto to zrobił, ale on jakoś tak mi podpasił, że uważam, iż wina nie leży po jego stronie.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nn :*******
Pozdrawiam Stelss :********
o wow super rozdział, czekam na nn :D powodzenia na maturce
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Przepraszam, że teraz dodaję komentarz, ale mam urwanie głowy. :( Już się doczekałam następnego rozdziału, więc nie bidę pisać, że czekam. :P A tak przy okazji ładne profilowe. <3 Całuski :* <3
OdpowiedzUsuń