Layne
poprosił Kendalla o jakieś spokojne miejsce gdzie moglibyśmy z nim porozmawiać.
Schmidt zaproponował gabinet ojca. Zaprowadził nas tam po schodach. Pchnął
następnie wielkie drewniane drzwi, które wcześniej otworzył kluczem. Ostrzegł
nas jednak przed wejściem żeby niczego nie dotykać, ponieważ po śmierci ojca
chciał, aby wszystko zostało na swoim dawnym miejscu. Usiedliśmy z daleka od
biurka jego ojca, przy którym umarł. Aż nieswojo się poczułam wiedząc, że w tym
pomieszczeniu zginął człowiek. Zasiedliśmy do stolika gdzie najwyraźniej kiedyś
jego ojciec prowadził rozmowy w interesach.
-
Na początek niech Pan powie coś o sobie.- zasugerował Christopher. Takie miał
metody pracy. Zawsze można było czegoś się dowiedzieć po tym co człowiek robi,
czym się zajmuje.
-
Jak już Państwo wiedzą nazywam się Kendall Schmidt. Mam dwadzieścia cztery lata.
Ożeniłem się z Elizabeth osiem miesięcy temu. Gdy po śmierci ojca zadzwoniła do
mnie matka, byłem zszokowany, że przepisał na mnie i moją siostrę ten dom.
-
Dlaczego zszokowany? Jest Pan jego synem.- wtrąciłam.
-
Hmm… to długa historia.- wyjaśnił krzywiąc się.
-
Mamy czas.
-
Pięć lat temu mieszkałem jeszcze tutaj. Wszyscy razem tu mieszaliśmy. Rodzice,
ja i Amanda. Ojciec prowadził dobrze prosperującą agencję nieruchomości. To
rodzinna firma jeszcze po jego ojcu, a moim dziadku. Od małego wpajał mi, że
odziedziczę po nim firmę. Robił wszystko żeby spełnić swoje marzenia. Kiedy już
byłem nastolatkiem, zapisywał mnie na lekcje takie jak zarządzanie firmą,
finanse czy przedsiębiorstwo. Problem polegał na tym, że ja nie chciałem tego
robić. Myślał tylko osobie. Nie liczył się z moim zdaniem co chcę robić w
przyszłości. Tłumaczył się, że jako jego jedyny syn, moim obowiązkiem jest
wzięcie na barki tę firmę, bo kobieta jej prowadzić nie może. Kiedy się
dowiedział, że nie chodzę na lekcje, bo wolę śpiewać, zdenerwował się. Matka
nie miała czasu łagodzić naszych ciągłych konfliktów, ponieważ ciężko pracowała
jako prokurator. Wracała do domu późnymi wieczorami i nikt nie chciał jej już
denerwować.
I
doszło do takiego dnia, że nie wytrzymałem. Wyrzuciłem z siebie ojcu wszystko
co o nim myślę. Powiedziałem też, że nie chcę tej firmy i wyjeżdżam do Los
Angeles żeby spełniać swoje marzenia. Ten mi tego nie podarował. Wyrzekł się
mnie i wyrzucił z domu. Miałem wtedy dziewiętnaście lat. Wtedy nie marzyłem o
niczym innym jak po prostu o spełnieniu jego woli. Nie chciałem żyć pod jego
dyktando. Moja matka i siostra czasem mnie odwiedzały kiedy tylko mogły. Tylko
on nie przyszedł na mój ślub. Gdy się jednak dowiedziałem, że ojciec umarł,
zostawiłem wszystko i wróciłem do rodzinnego domu, a Elizabeth wraz ze mną. Nie
myślałem wtedy, że od pięciu lat się nie widzieliśmy i że żywił do mnie tyle
nienawiści…- urwał.
-
I mimo to został Pan jednak zapisany jako współspadkobierca posiadłości.
-
Tego się nie spodziewałem, fakt.- pokiwał głową.
-
A co się dzieje z Pańską żoną?- zapytał Layne wciąż bazgrząc w swoim notatniku.
-
Nie wiem. W dniu imprezy, którą wydała moja matka, zachowywała się jakoś
nieswojo. Nie brała w niej udziału. Wcześniej też była bardzo tajemnicza, ale ona nie mogłaby zabić mojej
matki. Przecież ledwo ją znała. Po co miałaby to robić? Zniknęła bez śladu
dzień po tym co się stało. Dzwoniłem, pisałem, nikt nic nie wie. Wyparowała jak
kamfora…
-
Mhm. No dobrze. To proszę powiedzieć co Pan robił dziesiątego września o
godzinie dwudziestej trzydzieści.- spytałam.
-
Słucham?- oburzył się.- Podejrzewa Pani, że mogłem zabić własną matkę?!
-
Ja po prostu muszę o to zapytać. I zapytam o to każdego bez wyjątku. Ja Pana
nie oskarżam. Jednak musi mieć Pan jakieś alibi.
-
Byłem w ogrodzie się przewietrzyć. Rozmawiałem wtedy z Loganem, moim przyjacielem,
z którym utrzymywałem stały kontakt. Może to potwierdzić. Jednak szybko
wróciliśmy do środka, ponieważ ochlapał nas zraszacz ogrodowy. I wtedy wywaliło
korki w całym mieszkaniu, więc poszedłem sprawdzić co było z nimi nie tak. Dalej
nie wiedziałem już co się dzieje, bo się trochę upiłem.- wyznał.- Czy coś
jeszcze?
-
Wywaliło korki?- powtórzył Layne.
-
Tak. Ostatnio dzieje się tak, że wieczorami gasną wszystkie światła. I to tak
trzy dni z rzędu.- kiedy mężczyzna nam o tym powiedział, zaintrygowało nas to.
Wykonałam porozumiewawcze spojrzenie między swoim partnerem, a ten zapisał coś
szybko na kartce.- Czy to wszystko?
-
Tak.- Chris podniósł nos znad swojego notesu przegryzając delikatnie końcówkę
długopisu.- Według Pana… kto mógłby to zrobić?
-
Szczerze mówiąc to nie wiem. Wróciłem nie dawno do domu, więc nie jestem
rozeznany czy mama miała jakiś wrogów. Jest prokuratorem, więc nie zdziwię się
jeśli to był ktoś nie z tego otoczenia. Nie jedną osobę wsadziła do więzienia.-
zmarszczył brwi rozmyślając.
-
Na razie to wszystko.- poinformowałam go.- Jak będziemy mieli jeszcze jakieś
pytania to się odezwiemy. Proszę poprosić teraz swoją siostrę żeby przyszła
tutaj do nas.
-
Zaraz ją zawołam.- wyszedł z gabinetu.
Christopher
w punktach zaznaczył informacje dotyczące Schmidt’a. Czasami spoglądał na mnie
spojrzeniem pytającym czy przypadkiem myślę tak jak on. Za drzwiami słyszeliśmy
jak ktoś wchodzi po schodach. Amanda bez słowa usiadła tam gdzie wcześniej
siedział Kendall. Założyła nogę na nogę i niecierpliwie czekała na nasze
pytania. Wyglądała teraz na jeszcze bardziej spiętą. Z nerwów bawiła się
palcami u swoich rąk. Pytanie tylko czym się tak stresowała. Mną? Chrisem? A
może miała coś na sumieniu. Layne zadał jej standardowe pytanie.
-
Amanda Schmidt, lat dwadzieścia dwa.- odpowiedziała krótko. Nie miała nic
więcej do powiedzenia na swój temat.
-
Pracuje Pani?
-
Nie, studiuję prawo.
-
Dlaczego prawo?- drążył dalej ten temat Layne.
-
Przez moją mamę. To dzięki niej zainteresowałam się tym. Uczyłam się i brałam
praktyki w jej kancelarii.- po jej słowach już zaczęłam snuć pewne podejrzenia,
jednak to zupełnie u mnie normalne. Zboczenie zawodowe.
-
Proszę nam powiedzieć co Pani robiła dziesiątego września o dwudziestej
trzydzieści.- odgarnęłam sobie włosy z oczy, ponieważ mi przeszkadzały.
-
Nic…- odpowiedziała niepewnie.
-
Nic? I to wszystko? Nic Pani robiła? Niech mi Pani uwierzy, że liczy się nawet
najdrobniejszy szczegół.
-
Bawiłam się. Czy to jest wystarczająca informacja? Przecież była wtedy impreza.
A jeśli chce Pani znać szczegóły to mogę powiedzieć, że tańczyłam z Kaydenem.
-
Tańczyła Pani z ogrodnikiem?- ożywił się Christopher.
-
A czy jest w tym coś dziwnego? Tutaj służbę traktujemy jak członków rodziny.-
założyła ręce.- Nie jesteśmy bogatą rodziną, która traktuje ludzi jak
służących. No dobrze, jesteśmy bogatą rodziną, ale chyba wiedzą państwo o co
chodzi. Wcale nie miałam ochoty na tańce. To był ostatni dzień żałoby, ale
dałam się wyciągnąć.
-
No dobrze, niech się Pani tak nie denerwuje. Wiem, że śmierć Pani ojca nie ma
nic wspólnego…
-
Albo i ma.- dodał Layne.
-
Nie ma nic wspólnego albo i ma…- dokleiłam jego słowa do swojej wypowiedzi.-
Ale niech Pani powie co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia.
-
Naprawdę muszę? Nie wie Pani jak ja to przeżywam. Oboje naszych rodziców nie
żyje!- zeszkliły jej się oczy.- W tak krótkim czasie straciłam dwie
najważniejsze osoby mojego życia.- podałam jej chusteczkę.- Dziękuję. Myśli
Pani, że to takie łatwe mówić jak się widzi nieżyjącego już ojca tutaj w tym
miejscu!- wskazała palcem na miejsce przy biurku.- Leżał twarzą do ziemi, a w
pod ręką leżało pióro, które kupiłam mu miesiąc temu na pięćdziesiąte urodziny.-
przyłożyła rożek chusteczki do kącika oka, aby nie rozmazać makijażu.
-
Rozumiem. Niestety taka jest nasza praca i myślę, że warto się trochę przemóc i
z nami współpracować jeśli zależy Pani na odnalezieniu winowajcy.
-
N-no d-dobrze…
-
Jeszcze jednego nie jestem w stanie zrozumieć.- znów przerwał mi Chris. On i te
jego filozofie.- Kto urządza imprezę tydzień po śmierci męża?- że też ja
wcześniej nie pomyślałam o tym, że jest to nadzwyczaj dziwne. Spojrzałam się
badawczo przesłuchiwanej.
-
Moja mama jest… była dość dziwną i zawziętą kobietą. Gdy sobie coś brała za
cel, dążyła do tego, aby to osiągnąć. Była uparta oraz niegołosłowna i czy by
się waliło i paliło to zawsze spełni swą obietnicę. To była rocznica ślubu i
mieli zaprosić na nią najbliższych. Moja mama nie miała znajomych. Ludzie z
pracy się jej bali to zaprosiła tylko Carlosa, naszego sąsiada. A tata jak jeszcze żył, mówił o tym jak chciał zaprosić dwóch swoich ulubionych
pracowników. Jamesa i Logana. Mi też pozwolił kogoś zaprosić, więc zadzwoniłam
do Ciary. I mimo że ojciec nie dożył tej imprezy, mama postanowiła dla niego
wziąć się w garść i zrobić to z myślą o nim, bo to była ostatnia rzecz, którą
chciał zrobić. Mówiła, że jego dusza nie będzie spokojna i nie pójdzie do nieba
póki tak się nie stanie. Tak… wiem jak to dziwnie brzmi.- uprzedziła mój tok myślenia.
-
A w jakich okolicznościach znalazła Pani już nieżyjącą matkę?
-
Mama powiedziała, że źle się czuje. Od jakiegoś czasu nie jada z nami wspólnie
posiłków. Terence zanosił jej wszystko do pokoju. Tam jadła i piła, sama. Piła
wtedy lampkę wina. Chwila nieuwagi i wylała się na jej śnieżnobiałą koszulkę.
Poszła do sypialni się przebrać. Chwilę potem wywaliło znowu korki. Kendall
poszedł sprawdzić co się z nimi dzieje. Dopiero po ośmiu minutach znowu było
jasno. Poszłam do mamy sprawdzić jak się czuję i zapytać czy jeszcze zejdzie na
dół pożegnać gości. Leżała na łóżku nieprzytomna. Na początku nie zwróciłam na
to uwagi, bo myślałam, że to nadal jest plama od wina na jej koszuli, jednak
ona robiła się coraz większa. Wsiąkała z jasną pościel. Wykrwawiała się z
brzucha. Próbowałam ją obudzić, ale otwierała oczu. Przerażona zbiegłam na dół
i zadzwoniłam po pogotowie. W szpitalu się dowiedziałam się, że nie udało jej
się uratować, a w dodatku ją otruto.- wbiła załzawione oczy w ziemię.- Terence
mówił, że on tego nie zrobił. On nie ma wpływu na to co przynosi. Wszystko
idzie z kuchni. Kucharki też nic nie wiedzą. Nie miałam powodu żeby nie ufać
Terencowi. Pracował w tym domu zanim mnie na świecie nie było. Opiekował się
mną i Kendallem jak rodzice nie mogli. Jest dla nas jak wujek…
-
Czyli nie wie Pani kto mógłby to zrobić?
-
Przepraszam, że o to pytam…- wtrącił znów Chris.- Ale czy rozpatrza Pani możliwość,
że Pani matka po prostu popełniła samobójstwo?- na to pytanie blondynka
zmroziła go spojrzeniem.
-
To jest wykluczone! Zresztą przekona się Pan po wynikach abdukcji, które
powinny być jeszcze dzisiaj. Moja matka nie jest samobójczynią. Nie mogłaby.
Nie jest egoistką. Wie, że ma… miała mnie i Kendalla. Przepraszam, ale ja muszę
wyjść.- wstała poruszona tym wszystkim i opuściła gabinet.
Layne
przestał skrobać w swoim notatniku. Nie wyglądał szczególnie na przejętego tym,
że sprowokował Amandę do takiego zachowania. Wstałam i podeszłam do okna. W
międzyczasie ktoś zadzwonił do Chrisa. Była to krótka rozmowa telefoniczna.
Wyjaśnił, że teraz jest zajęty i nie może rozmawiać. Wróciłam na swoje miejsce.
-
I co ty o tym sądzisz?- spytałam go.
-
Na razie nie wiem co mam sądzić, bo to co powiedziała Schmidt jest bez sensu.
Abdukcja nie pokaże czy ktoś jej tego świństwa dosypał do wina czy sama sobie
to zrobiła. Ponadto zapomniała o takim ważnym szczególe jak o nożu we krwi,
który leżał na dywanie obok jej łóżka. Mogła wbić go sobie w brzuch, a potem
mógł jej upaść. Na tym nożu były tylko jej odciski palców. Wiadomo, że ktoś
mógł tak tu ułożyć żeby wyglądało na samobójstwo, ale jednak nie mamy dowodów.
-
Masz rację, ale kto według ciebie jest na liście podejrzanych?
-
Logan Henderson. Coś czuję, że to on.- oparł głowę o oparcie.- Zakatował
szczura. To coś znaczy.
-
To była mysz polna.- poprawiłam go.- Nawet jeszcze z nim nie rozmawiałeś. A tak
serio?
-
Ta Amanda coś ukrywa. Coś czuję, że nie mówi nam całej prawdy.
-
Mnie zastanawia tajemnicze zniknięcie Pani Elizabeth. Była na tylko na
imprezie, a kolejnego dnia znika bez śladu. I w dodatku tak jak mówił Schmidt,
zachowywała się dziwnie.- zamyśliłam się.- Ale po co miałaby to robić?
- No właśnie ten marnotrawny Kendall.- dodał.- A może mści się na matce za to, że
nie wsparła go kiedy tego potrzebował? Może miał do niej żal, że się nie
wstawiła za nim? Dowiedział się, że ma przepisaną połowę domu, więc matka była
jego ostatnią przeszkodą, aby ją dostać, bo taki jest warunek testamentu. Po
śmierci dostaje się spadek.
-
Mącisz mi w głowie, Chris…
-
Lubię mącić ci w głowie.- uśmiechnął się. Znów zadzwonił do niego telefon.
Spojrzał na wyświetlacz i przyłożył sobie palec do ust dając mi znak, że mam
być cicho. Wsłuchiwałam się w nic nie dające mi do zrozumienia słowa, z których
nic nie wynikało, ponieważ ciągle mówił samo Aha, Ok, Tak… Wkrótce skończył rozmowę.
-
Kto to był?- spytałam z ciekawości.
-
No to już wiemy jedno. Pani Schmidt nie jest samobójczynią.- spojrzał mi w
oczy.- Ktoś ją podtruwał od dłuższego czasu…* Pierwsze przesłuchanie za nami. Co o tym sądzicie? Czy któreś z rodzeństwa Schmidt mogło zabić swoją matkę? Wkrótce drugie przesłuchanie kolejnych osób. Pomyślałam tak, aby rozdziały ukazywały się co piątek. No chyba, że zaskoczycie mnie ogromną liczbą komentarzy to pokaże się szybciej, ale na razie bądźcie przygotowani na piątki chyba, że macie własne sugestie o jakiś inny dzień. W następnym rozdziale Lawson i Layne przesłuchają Jamesa i Logana, zabójce myszy. :) Do kolejnego :)
Robi się co raz ciekawiej. Jak ja kochamy kryminały, a te z pod twojej klawiatury czyta się najlepiej ;)
OdpowiedzUsuńNie chcę na nikogo rzucać podejrzeń, bo na tej fazie śledztwa wszyscy są podejrzani. Jedno jest pewne, nie zrobiła tego żona Kendalla, bo to by było zbyt oczywiste jak na Cb ;)
Ludzie, komentujcie, bo ciekawość mnie zżera ,co bd dalej! ;D
Najpierw przeczytam wszystkie przesluchania a dopiero potem napisze kto wg mnie jest podejrzanym :) cudownie mi sie to czytalo. Ale wymyslilas morderstwo. Noz i trucizna... to intrygujace. Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Wciągam się coraz bardziej. Ciekawie piszesz :)
OdpowiedzUsuńRodzinna firma? Jeden z moich ulubionych schematów. No i robi się cooraz ciekawiej. Rozdział świetny. Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńCudna notka :) juz nie moge doczekac sie kolejnej. Czekam na Jamesa :)
OdpowiedzUsuńCiekawe i wciągające :). Niczym CSI: Kryminalne zagadki Miami :d.
OdpowiedzUsuńSorry, że teraz dodaję, ale nie miałam czasu przeczytać. Nie mogę się doczekać przesłuchania zabójcy myszy. XD Rozdział mega, że nie ma żadnych słów, aby opisać twoją niesamowitą twórczość. Całuski :* <3
OdpowiedzUsuńNie wstawiłam tutaj komentarza??? Żartujesz??? Byłam przekonana, że wstawiłam .... ahhhh, co się ze mną dzieję -_- Wybacz, ale myślałam, że wstawiłam :*
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział. Zeznania bardzo ciekawe, bardzo ^^ Też na początku myślałam, że to na pewno nie żona Kendalla, ale jak tak pomyślę, to może jednak ona to zrobiła, bo w takim razie, teraz każdy by myślał, że to by było za proste i główkował by jak tylko może, aby wyszło logicznie, ale trochę skomplikowanie, a tu proszę , będzie BAM żona Kendalla zamordowała.
No nie wiem. A jak przynajmniej myślę ;)
Czekam niecierpliwie na nn :*************
Pozdrawiam Stelss :************
super rozdział
OdpowiedzUsuń