Pena
tak samo jak my byliśmy zaskoczeni telefonem od Elizabeth. Czego ona mogła
chcieć od niego? Po co zadzwoniła akurat do Carlosa, a nie do Schmidt’a? Może
zadzwoniła tylko my o tym nie wiemy. Nadzwyczaj dziwne. Najpierw wyjeżdża bez
słowa na Majorkę żegnając się w głupim liście, przez który Schmidt mógł
popełnić samobójstwo, a teraz dzwoni do jego sąsiada. I do tego mówi tylko Carlos i sygnał się urywa. Głowa zaczyna
mnie od tego wszystkiego boleć. Czuje jak zaczyna pulsować mi lewa część.
Jeszcze trochę a rozniesie się na dobre. Pena wyszedł z wymalowaną na twarzy
nadzieją, że jeszcze zadzwoni, a ja zostałam sama z Chrisem.
-
Boli cię głowa?- spytał.
-
Strasznie.- ścisnęłam powieki przykładając rękę do czoła.
-
Może się położysz…
-
Nie mogę się położyć. Muszę pracować. Może Pena ma rację. Trzeba wgłębić się w
korzenie.
-
Nic nie zdziałasz z rozrywającym bólem.- zmartwił się.
-
Czy ktoś powiedział bólem?- weszła Martinez.- Podam może tabletki
przeciwbólowe.
-
Bardzo proszę.- jęknęłam. Kiwnęła głową i wyszła żeby za chwilę przyjść i podać
mi tabletkę ze szklanką wody. Połknęłam ją natychmiast. Ten ból był nie do wytrzymania
i wziął się tak nagle…
-
Czy mogę jeszcze jakoś pomóc?- spytała gosposia.
-
Może nam Pani pomóc wgłębić się w korzenie.- wywróciłam oczami.
-
Słucham?
-
Nie, nic.- machnęłam ręką.- To nie ważne, tak mi się powiedziało.
-
Po prostu mamy problem. Ponoć przeszłość może nam pomóc w rozwiązaniu zagadki.-
wtajemniczył ją Layne.
-
Nadal w poszukiwaniu motywów?- pozwoliła sobie usiąść.
-
A co Pani o tym myśli?- oparłam głowę na łokciu i zamknęłam oczy. Nie miałam
siły na nic. Niech sobie Layne z nią rozmawia, ja tylko posłucham. Modlę się,
aby ból ustąpił.
-
Ja nikogo nie oskarżam, ale może mogę jakoś pomóc. Pracuję tutaj od dwudziestu
paru lat. Zdążyłam poznać dobrze wszystkich mieszkających i pracujących tu
ludzi. Rodzina Schmidt’ów to zwyczajna rodzina, która czasem ma swoje sprzeczki
jak każda, ale ta rodzina też ukrywa swój mały sekret.
-
Mały sekret?- ożywiłam się.
-
To stara historia. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt już o tym nie mówi. Sprawa
ucichła. Rozeszła się po kościach.
-
Możemy ją usłyszeć?- poprosił Layne.- Jeśli Pani nie chce to nikomu o tym nie
powiemy.
-
No dobrze. No więc tak… to było bardzo dawno. Ja dopiero zaczynałam pracę w tej
rezydencji. Nie znałam tu nikogo. Musiałam się zaklimatyzować. Już pierwszego
dnia poznałam sprzątaczkę. Nazywała się Amele Stevens. Była młoda i piękna.
Marnowała się tylko pracując w tym domu. Pani Schmidt wtedy była jeszcze w
ciąży z Kendallem. Jakiś tydzień przed wyznaczoną datą porodu, pojechała do
miasta do prywatnej kliniki gdzie mieli się nią dobrze zaopiekować. Pan Schmidt
starał się do niej przyjeżdżać kiedy mógł, ale podpisywał ważny kontrakt,
którego efekty widać do dziś. To prestiżowa firma. Pani Schmidt wyjechała, a
następnego dnia…
-
Co się wydarzyło?
-
Położna kliniki zadzwoniła na domowy. Akurat byłam w pobliżu i odebrałam.
Powiedziała, że Pani Schmidt rodzi, a jej mąż nie odbiera telefonu i czy
mogłabym go poinformować. Poszłam go szukać. Pobiegłam do gabinetu nie pukając
i zamarłam. Mój szef obściskiwał się z Amele Stevens. Tak szybko jak otworzyłam
drzwi, tak szybko zamknęłam je za sobą. Po chwili Amele wyszła z gabinetu
zapinając koszulę, a Schmidt poprosił mnie do siebie.
-
Co Pani powiedział?- spytał Layne.
-
Powiedział, że to nic nie znaczyło i mam o tym zapomnieć. Zakazał mi zdradzić
jego żonie prawdę tłumacząc, że teraz będzie potrzebowała spokoju, a taki stres
może zaszkodzić jej zdrowiu. A jeśli się go nie posłucham to będę musiała
pożegnać się z pracą.
-
Posłuchała się go Pani?- wciągnęłam się.
-
Nie miałam innego wyboru. Nie chciałam stracić tej pracy. Bardzo jej
potrzebowałam. Dowiedziałam się też, że o ich romansie wiedziało więcej osób,
ale oni też milczeli.
-
I nigdy nie dowiedziała się prawdy?
-
Przyjęła od niego pieniądze za milczenie i zniknęła raz na zawsze… Potem gdy
zobaczyli wszyscy, że ją zwolnił, uznali, że to koniec. Nikt jej nie
powiedział, bo też i się bał, ale ogólnie to rozeszło się bez śladu. No i do
końca swojego życia nie dowiedziała się prawdy… No i to wszystko.- westchnęła.-
Ale nie wiem czemu to powiedziałam, bo chyba w niczym to nie pomoże.
Przepraszam, ale muszę już iść. Pan James pewnie potrzebuje pomocy.- wyszła z
jadalni.
-
Też myślisz teraz o tej Amele?- spytał mnie Layne.- Czyżby Pena miał rację
myśląc, że to nikt z naszego otoczenia?
-
Przeszło mi to przez głowę, która już mniej boli. Stevens wróciła po latach i
chciała się zemścić na jego żonie. Czy to aby możliwe? Przecież to burzy
wszystko co żeśmy odkryli do tej pory. Jeśli to prawda to całe śledztwo poszło
na marne. Stracony czas…
-
Jaki stracony? Przez to mogliśmy dowiedzieć się czegoś konkretnego.
-
Sama nie wiem. Coś mi tu ciągle nie pasuje. Coś ciągle przechodzi nam przed
nosem jak wtedy sprawa z Mandez. Może się okazać, że znajdę jeden mały trop, a
on pociągnie mnie do rozwiązania. Czuję, że jest teraz bliżej niż dalej, ale
potrzebuję olśnienia.
-
Może dać ci mój notes żebyś mogła sobie przypomnieć wszystko?- zaoferował.
-
To chodźmy od razu do ciebie.
-
A z miłą chęcią.- wyszczerzył się.
Nie
skomentowałam już tego tylko poszłam za nim do jego pokoju. Umiał utrzymać w
nim porządek. Domknął drzwi od szafy gdzie wisiał już sznur jego koszul. Ciągle
łaził tylko w koszulach. Następnie podszedł do szafki nocnej, aby wyjąć z niego
notes i podać mi go do ręki. Pierwsza strona była podpisana Śledztwo w sprawie zabójstwa Pani Schmidt. Potem
jeszcze na dole dopisał Amandę. Layne stale uzupełniał wiadomości. Oglądając
pierwsze strony przypomniały mi się pierwsze dni tutaj, przesłuchania w
gabinecie, do którego teraz nie mamy wstępu.
-
Amanda…- powiedziałam raczej sama do siebie gdy natrafiłam na jej zeznania. Leżał twarzą do ziemi, a w pod ręką leżało
pióro, które kupiłam mu miesiąc temu na pięćdziesiąte urodziny. A potem
przypomniało mi się jak Logan opowiadał o tym jak Pan Schmidt na jego oczach
dostał zawału.- Co on zapisał?
-
Kto?
-
Schmidt. Henderson powiedział, że zanim padł na ziemię, napisał coś. Co to
było?
-
Dlaczego w ogóle o to pytasz?- zdziwił się.
-
Bo mi się przypomniało i zaciekawiło. Logan raczej nie wie. Kolejna, która zobaczyła
martwego ojca jest Amanda, ale ona nie żyje. Potem była Pani Schmidt. Ona
również nie żyje. Kto był potem? Czy ktoś to jeszcze widział? Muszę wejść do
gabinetu.
-
Ale Kendall…- wtrącił.
-
Mam teraz w nosie Kendalla.- podniosłam się i wyszłam.- Panie Schmidt!-
zaczęłam go wołać.- Panie Schmidt!
-
Nie ma go.- poinformowała nas Martinez.- Musiał wyjść kupić inhalator dla
Kaydena. Z góry przeprosił jeśli Państwu to nie odpowiada.
-
Nie ma problemu.- oznajmiłam.- My też nie chcemy żeby znowu komuś stała się
krzywda. Już dość mieliśmy poszkodowanych w tym domu. A może…- urwałam.
-
Słucham?- spytała.
-
Mam pytanie. Pamięta Pani dzień śmierci Pana Schmidt’a?
-
Tak…- posmutniała.
-
Gdy było już po fakcie… Kto tam wchodził?
-
Z tego co pamiętam roztrzęsiona wypadła z niego właśnie Amanda, która zawołała
matkę. Z kolei Pani Schmidt zawołała mnie, abym zadzwoniła po karetkę. Amanda
wyszła nie mogąc znieść tego widoku kiedy Pani Schmidt została cały czas ze
mną. Wiedziałam, że już nie żyje, ale nie dała sobie przetłumaczyć. Gdy zjawił
się ambulans, zabrał jego martwe ciało. Zdruzgotana szefowa usiadła wtedy na
jego krześle, a jej łzy kapały na jakieś papiery.
-
Co to były za papiery? Testament?- zadał pytanie Layne.
-
Tak. Testament.- potwierdziła trochę zaskoczona skąd my to możemy wiedzieć.-
Pani Schmidt była zaskoczona, bo jej mąż zdążył wpisać Kendalla do
testamentu. Ale nie bezpośrednio tylko na innej kartce. Potem zjawił się
notariusz, aby zabrać go, ale to już nie miało sensu skoro jego żona go
przeczytała i Pan Schmidt już nie żył. Testament był pisany odręcznie, więc
Pani Schmidt pozwoliła Ravell’owi napisać go w gabinecie. Był jej dobrym
znajomym co się później okazało. Podbił i podpisał. Oryginał zabrał, a kopię
zostawił. Nie powinnam tego mówić, ale przed przyjazdem notariusza, Pani
Schmidt pozwoliła sobie coś do niego dopisać.
-
Proszę kontynuować.- co za szczęście, że Martinez to gadatliwa kobieta. Aż
szkoda, że straciła mowę. Może wcześniej by nam to powiedziała.
-
Nie wiem co to było, ale wyjaśniła, że nie robi nic złego i działa zgodnie ze
wskazówkami męża. Wzięła testament do ręki i odłożyła na bok notes, który był
pod spodem. A tę kartkę, na której Pan Schmidt wcześniej coś napisał, wyrzuciła
do kosza. I to wszystko co pamiętam.
-
Dziękujemy. Naprawdę nam Pani pomaga. Może dzięki Pani rozwiążemy tą zagadkę.-
uśmiechnęłam się.- Może nam Pani pomóc jeszcze bardziej gdy nam pomoże dostać
się do gabinetu.
-
O nie! Nie mogę!- przyłożyła rękę do gardła.- Kendall by się jeszcze dowiedział
i mnie zwolnił albo…
-
Proszę się uspokoić. Wystarczy, że zdobędzie Pani klucz i nam da, a jakby się
dowiedział, że tam byliśmy, nie wspomnimy ani słowa o Pani.
-
Na przykład taki klucz?- wyjęła go z kieszeni.
-
Skąd Pani go ma?
-
Ja tu sprzątam, więc mam klucze do wszystkich pokoi.
-
Proszę, niech nam Pani go da.- poprosiłam i modliłam się w duchu żeby mi go
podała. Dora spojrzała na niego wahając się, ale po namyśle zgodziła się.
Podziękowałam jej serdecznie i razem z Chrisem poszliśmy do gabinetu.
Na
wszelki wypadek zamknęliśmy się od środka. Pierwsze co zrobiłam to złapałam za
testament. Teraz nie miałam go przed oczyma na wyświetlaczu w telefonie Layne’a
tylko we własnych dłoniach. Pierwsza strona była drukowana i zrobiona przez
notariusza, ale druga była oryginalną wersją Pana Schmidt’a pisaną odręcznie. W
pewnym momencie gdy natrafiłam na imię i nazwisko Kendall Schmidt, zauważyłam małą różnicę pisma. Martinez miała
rację. Pani Schmidt dopisała syna, ale gdzie to co niby Pan Schmidt dopisał. W
śmietniku? Przecież jest już pusty. Na kartce był odciśnięty mały prostokąt.
Błądziłam palcem po wybrzuszeniu.
-
Nie myśl już o tym.- Layne wybudził mnie z transu.- Patrz lepiej co znalazłem.
-
Teczka.
-
Ale jaka gruba. Może tam coś znajdziemy.- otworzył ją. Trafiliśmy na dużej
ilości dokumenty. Wertowałam je wszystkie po kolei aż trafiłam na coś
ciekawego. Opadła mi szczęka z wrażenia. To w ogóle się teraz nie zgadza z tym
co wiem albo może wręcz przeciwnie. Wyjaśnia wszystko. Ale czy to jest to o
czym myślę? Nagle gdy zobaczyłam ten papier, olśniło mnie.
-
Chris. Masz przy sobie ten kod do walizki?- kiwnął głową.- Podaj mi go!
-
Ok, ale co się dzieje?
-
Nie wiesz to czytaj to!- wcisnęłam mu do ręki dokument.
-
O ja pierdole!- przeklął gdy to zobaczył, po czym szybko zakrył usta.
-
No właśnie! To wszystko nie tak!
-
Larra, rozwiązałaś zagadkę!- uśmiechnął się.
-
Nie Chris, razem ją rozwiązaliśmy.- podskoczyłam z radości. Byłam tak
szczęśliwa, że aż z tej radości pocałowałam go w usta. Zbyt mocno mnie chyba poniosło, ale
dawno się tak nie czułam jak teraz. On sam był zszokowany moim gestem, ale to
oczywiste, że nie protestował.
-
A co tu się do jasnej cholery dzieje?- do gabinetu wtargnął Schmidt…
* Już tylko dwa rozdziały do końca. A już w następnym dowiecie się KTO JEST X!!! Nie wiem jak Was, ale mnie to jara, choć nie powinno, bo ja wiem kto to jest. No przecież sama to napisałam huehue :P Za tydzień też zostaniecie wtajemniczeni. Więc widzimy się w piątek :*
PS Można jeszcze oddać swój głos w ankiecie do 20 listopada :D
PS Rozdział miał się pojawić po północy, ale niespodziewanie... zasnęłam. Ci, którzy czekali to przepraszam ;)
* Już tylko dwa rozdziały do końca. A już w następnym dowiecie się KTO JEST X!!! Nie wiem jak Was, ale mnie to jara, choć nie powinno, bo ja wiem kto to jest. No przecież sama to napisałam huehue :P Za tydzień też zostaniecie wtajemniczeni. Więc widzimy się w piątek :*
PS Można jeszcze oddać swój głos w ankiecie do 20 listopada :D
PS Rozdział miał się pojawić po północy, ale niespodziewanie... zasnęłam. Ci, którzy czekali to przepraszam ;)
Omg. To się dzieje. Dzięki Martinez dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy. Ta stara historia może ma jakiś związek z morderstwem. Choć nadal nie wiem kto to jest. Ten moment kiedy odkryli X, serce mi stanęło w miejscu. Urwać w takim momencie. I jeszcze ten kiss. Boże nie wytrzymam tygodnia. Ja muszę znać prawdę! Wyśmienity rozdział :)
OdpowiedzUsuńPs Nie masz za co przepraszać. Napisałaś przecież, że rozdziały mogą pojawić się do 9 ;)
Wiedziałem ze Kendall wejdzie do gabinetu! Wiedziałem! Dzięki gosposi nasi detektywi dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy. Wreszcie poznali rozwiązanie zagadki. Teraz trzeba czekać tydzień az podziela się swoim odkryciem. Dupa pali! Dupą piecze! Chce kolejny rozdział przecież! Dupa swedzi! Dupa parzy! Jestem ciekaw co tez się wydarzy!
OdpowiedzUsuńTaki krotki wierszyk ode mnie :D Do kolejnego :**** PRZEDOSTATNIEGO :(
Tak jak Chris wiedziałam, że Kendall wejdzie do tego gabinetu. Dobrze, że Martinez dała im ten klucz, bo by nadal byli na samym początku zagadki. Ja tam do X nadal obstawiam kogoś innego, Kendalla i Elizabeth, ale znając życie nie zgadnę. Ta opowieść o zdradzie Pana Schmidta co raz bardziej mi wskazuje Kendalla, bo mógł się dowiedzieć kiedyś o tym, że ojciec zamiast być przy jego matce, gdy ona rodzi jego pierworodnego to ten się bzyka ze służbą, ale z drugiej strony, nie pozwoliłby Amandzie wezwać detektywów, no i jeszcze z tej pierwszej strony Kendall tak bez powodu, by nie utrudniał śledztwa. Luj, za dużo myślę. Świetny rozdział, czekam na nn i wyjaśnienie kto jest zabójcą. :D
OdpowiedzUsuńAle matkę by wtedy zabijał? Jego ojciec umarł śmiercią naturalna wiec tu nikt nie ingerował w to. To matka była zabita a watpie żeby Kendall dowiedział się ze zdradzała ojca z Maslowem bo Maslow takto tez byłby juz martwy.
UsuńUuuu, detektywie Christopherze. Cóż za wnioski :D
UsuńJezuuu no jak można tak ludzi torturować? Jeszcze tydzień czekać na sprawcę... Dla mnie Kendall od dawna jest podejrzany i zdania nie zmieniam. Jeszcze zobaczycie. Ma tylko trzy głosy w ankiecie, ale zobaczycie... Ja to czuję. Taki jest mój detektywistyczny instynkt huehue. Czekam spragniona na prawdę KTO JEST X!!!
OdpowiedzUsuńRozwiązanie w następnym rozdziale? Ok, wytrzymam, tylko nie rań ich więcej... Zgadzam się z Chrisem. Mnie też piecze tyłek. Wciąż obstawiam Elizabeth, chociaż powoli zaczynam tracić dowody. I na serio nie wiem, co więcej napisać. Rozdział świetny i dawaj szybko kolejny. Proponuję to przyśpieszyć, bo inaczej Cię zamęczę. Narazie!
OdpowiedzUsuńObstawiłam tyle osób, ale nie jestem pewna czy dobrze myślę.. Czekam do rozwiązania aby się upewnić. Jak dobrze że Gosposia się odezwała, inaczej nic by nie wyszło w tej sprawie. Achh.. Jestem ciekawa kto jest tajemniczym X.. :d.
OdpowiedzUsuńCZEKAM :D.