Wracałam
z Christopherem z ogrodu gdzie znaleźliśmy ważną poszlakę. Wyprzedziłam go, bo
chciałam jak najszybciej porozmawiać z Panem Pena. Już wchodziłam na schody
kiedy usłyszałam jak coś upada na ziemię. Odwróciłam się. Logan i Layne
zderzyli się ze sobą, a Hendersonowi wypadła koszula z kosza na pranie. Szybko
ją podniósł, a zdezorientowany Chris przepuścił go dalej. Zaraz, zaraz! Nad
moją głową zabłysła żarówka. Dlaczego Logan miałby robić pranie skoro od tego
jest tu Dora? I to tego dnia? To nie dzień na pranie w tym domu z tego co
pamiętam. Rozłożyłam ręce w kierunku Layne’a, ale ten był jakiś taki
nieobecny, więc wzięłam sprawy w swoje ręce.
-
Logan!- zawołałam go.
-
Tak?- odwrócił się powoli. Wyglądał jakby coś go dręczyło.
-
Proszę cię, wróć się i pokaż co masz w tym koszu.- zrobiłam dwa kroki do przodu
i czekałam aż do mnie podejdzie. Layne natomiast przysiadł na schodach. Chyba
dokuczały mu coraz bardziej te rany. Dałam mu więc spokój. Poradzę sobie z tym
sama.
-
Czy coś nie tak?- spytał Logan patrząc mi na usta.
-
W sumie to tak. Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz?
-
A nie widać?- uniósł kosz.- Robię pranie.
-
Dzień prania był trzy dni temu, a w dodatku od takiego typu spraw jest tutaj
Martinez. Co tydzień ją wyręczasz w obowiązkach domowych?- założyłam ręce.
-
Naprawdę nie wiem do czego pijesz…- pokręcił niewinnie głową.
-
Wyjmij ubrania z kosza.- rzekłam stanowczo.
-
A-ale dlaczego? Czy ja jestem o coś oskarżony?- postawił kosz na ziemi.-
Przecież ja nic nie zrobiłem!
-
To skąd te nerwy?- zmrużyłam oczy.- Zrób tylko to o co proszę. Wypakuj wszystko
pojedynczo.
-
Larra?- wtrącił Layne.- Ja pójdę do łazienki, ok?- kiwnęłam tylko głową. Szybko
wróciłam do sprawy z Loganem. Z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy wyjmował
wszystkie ubrania. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Przejrzałam
dokładnie każdy łach. Na samym dnie leżały jeszcze ciemne jeansy. Logan już
wyciągał po nie rękę kiedy go w tym wyprzedziłam. Rozwinęłam je. Kolana były
całe zielone, gdzieniegdzie brązowe. Uniosłam brwi, a następnie spojrzałam na
bruneta, który kucał na ziemi. Podniósł się patrząc gdzieś na bok.
- Co to jest?- spytałam.
-
To są spodnie.- odpowiedział posłusznie.
-
Nie o to pytam. Skąd się wzięły te plamy na twoich spodniach?
-
One nie są moje.- zaczął swoje tłumaczenia.
-
Henderson…- zwróciłam się do niego po nazwisku, co on gorzej to zniósł.-
Myślisz, że jestem głupia? Powiedz szczerze.- zaprzeczył ruchem głowy.- Wśród
sterty twoich ubrań akurat te spodnie nie są twoje choć cię w takich widziałam.
Po drugie widzę, że to jakaś przykrywka, bo większość z tych ubrań jest czysta.
W niecały tydzień zmarnowałeś aż tyle ubrań? Hmm?
-
Oj no dobrze…- wypuścił powietrze z płuc.- Są moje.
-
Czyli przyznajesz się?
-
Tak.
-
Zabiłeś Amandę?
-
Tak.- kiwnął głową.- Znaczy nie!- pomachał szybko dłońmi. To znaczy to są moje
spodnie, ale ja nie miałem z tym nic wspólnego!- położył rękę na sercu.
-
Słuchaj… wygląda na to, że sprawca wyskoczył wtedy przez okno. Na trawie został
ślad i…
-
Nie!- przerwał mi.- To jakieś nieporozumienie. Głupi zbieg okoliczności. Ja to
mogę wyjaśnić.
-
No więc?- oparłam się o ścianę.
-
Ja…- przegryzł wargę.- Ja złamałem zakaz. Poszedłem do lasu. Uciekałem przed
niedźwiedziem i upadłem poważnie brudząc spodnie.- skończył oczekując mojej
reakcji. Sama nie spodziewałam się swojej reakcji. Najpierw mnie zatkało, a po
chwili wybuchłam śmiechem. Ten się tylko skrzywił.
-
I ja mam w to uwierzyć? Po co miałbyś się wyrywać do lasu, co? Myślisz w ogóle,
że naprawdę żyją tam jakieś niedźwiedzie?- spytałam go nadal z uśmiechem na
twarzy.
-
No na to wygląda!- rozłożył ręce.- Nie wierzysz mi?
-
Przepraszam, ale to najgłupsze alibi jakie słyszałam. Pobijasz Maslow’a i Penę.-
uspokoiłam się.- A teraz na poważnie. Powiesz mi prawdę?
-
Nie!- podniósł głos. Obrażony zabrał swoje rzeczy.
-
Ja jeszcze z tobą nie skończyłam!- zawołałam, ale on nie reagował.
Nie
chciałam jednak jak ta głupia za nim latać. Jednakże jak tak sobie myślałam…
zastanawiałam się czy to może być prawda skoro tak zareagował. Może tylko
odstawił taką scenkę żeby mnie w tym upewnić, że to jest prawda. Nie wiem, ale
jeszcze z nim o tym porozmawiam. Postanowiłam zobaczyć co tam z Chrisem. Zachowuje
się jakoś dziwnie. Zapukałam do jego sypialni. Usłyszałam pozwolenie, więc
weszłam. Layne wychodził z łazienki poprawiając rękawy koszuli.
-
Zdolny już do pracy?- spytałam.
-
Zwarty i gotowy.- powiało od niego ironią.
-
Co ci jest?- widziałam, że coś go dręczyło. On na to spojrzał się na mnie jak
na kosmitkę.- No co?
-
Pierwszy raz słyszę żebyś się pytała co mi jest.- wyminął mnie.- Co z
Hendersonem?- zmienił temat.
-
Gonił go niedźwiedź w lesie.- odpowiedziałam. Wybałuszył oczy.- Powiesz mi czy
mam sama wpaść na rozwiązanie tej zagadki co się z tobą dzieje?
-
Nic się nie dzieje. Co się ma dziać? - wzruszył ramionami.- Kiedy gadamy
prywatnie ty rzucasz, że powinniśmy zająć się pracą, a teraz kiedy ja o to
pytam to cię nagle coś bierze…
-
Czy ty się fochasz?- założyłam ręce.
-
Nie focham się! Tylko bez takich.- zmarszczył brwi.- Chcesz się zająć pracą to
proszę bardzo!
-
Aha…- zmierzyłam go wzrokiem przyglądając się mu. Miał poważny wyraz twarzy.
Taki jakiś… inny, zniknął mu ten uśmieszek.- Aha!- wskazałam na niego palcem.-
Nie! Nie uda ci się granie niedostępnego. Facetom to rzadko wychodzi. Już ja
wiem o co ci chodzi…- wystawiłam mu język.
-
C-co?- oburzył się.- Nie wiem co tam siedzi w twojej główce, ale nie masz
racji. Jestem po prostu zawiedziony.
-
Zawiedziony czym?
-
Tobą.- spojrzał mi prosto w oczy. Nie bał się wyjawić mi prawdy. Czułam jak te
niebieskie tęczówki przeszywają moje ciało.- Nie ukrywałem tego, że mi się
podobasz. Ale ty miałaś to gdzieś. Zabiegałem o twoje względy? Zabiegałem.
Robiłem wszystko o co mnie poprosisz, bo myślałem, że zdobędę u ciebie jakąś
przychylność? Robiłem. Ja…- widać było, że z czymś się ogromnie męczył. Coś
bardzo chciał mi powiedzieć, ale nie mógł.- Ja pasuje. Faktycznie, to nie ma
sensu. Robiłem z siebie tylko głupka tylko po to żeby…- urwał spuszczając głowę
w dół. Mnie wmurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam też co mam
czuć. Stałam jak ta głupia. Niby mogłam się cieszyć z tego, że to, co mnie
irytowało, odejdzie. Jednak nie umiałam. Nie wiem czemu tak postąpiłam, ale
opuściłam pokój. Może to była jakaś reakcja obronna przed tą ciszą, która już
zaczęła na mnie źle wpływać. Niech zostanie z tym sam, niech ochłonie. Ja zajmę
się w tym czasie pracą.
Zapomniałam
jednak co miałam zrobić przed tym jak poszłam do Chrisa. Zamknęłam oczy żeby
się skupić. Odtwarzałam wspomnienia wstecz. Przed tym sprawdzałam Logana, a
jeszcze przed tym… chciałam pójść do Carlosa! Bingo. Wyjęłam fotografię z
kieszeni. Weszłam po schodach i zapukałam do jego sypialni.
-
Proszę!- powiedział zza drzwi.
-
Witam ponownie.
-
Tak mogłem się domyśleć, że to Pani.- westchnął kiedy leżał na łóżku. Podniósł
się po chwili.
-
Poznaje Pan to?- pokazałam mu zdjęcie. Nie był jakoś wielce zaskoczony. Wykazał
obojętny stosunek.
-
Skąd Pani to ma?
-
Znaleziono je za oknem Pani Amandy, w różanym krzewie. Może Pan to jakoś
wytłumaczyć?
-
A co ja mogę tłumaczyć? Myśli Pani znów, że ja to zrobiłem, bo to zdjęcie ja
robiłem? Przypominam Pani, że album ktoś mi wcześniej ukradł. Potem dopiero
zorientowałem się, że brak w nim tego zdjęcia.
-
Dlaczego Pan tego mi nie powiedział?
-
A czy to było aż takie ważne?
-
Być może nie oskarżałabym Pana. Chociaż nadal nie chce mi się wierzyć w
zniknięcie i cudowny powrót Pańskiego albumu. Być może Pan to sobie wymyślił.
-
Po co?- zdziwił się.- Pani Lawson, ja już na serio nie mam sił się w kółko
powtarzać. To już się robi męczące.- położył głowę na poduszce, a po chwili
ziewnął.- Widzi Pani?
-
To nie jest zabawne.- skrzyżowałam ręce na piersi.
-
A gdzie jest Pan Layne?
-
Co?
-
Raczej kto. Ten człowiek, który zazwyczaj Pani towarzyszy.- zażartował.-
Dziwnie Pani wygląda sama bez niego…- przyjrzał mi się.
-
Też mi coś. Jeszcze z Panem porozmawiam.- wyszłam z jego pokoju. To jakiś chory
dzień. Może to nie dzień. Tu wszystko jest nienormalne. Nad tym domem krąży
jakieś fatum. Unosi się tu zła energia.
Musiałam
przemyśleć wszystko na spokojnie. Wyszłam sobie na świeże powietrze.
Pospacerowałam sobie po pięknym ogrodzie. Przysiadłam na fontannie i zaczęłam
kontemplować. Zastanawiałam się kto mógłby mieć interes w tym żeby zabić
Amandę. Logan i Pena wysuwają mi się na prowadzenie. Alibi Maslow’a jeszcze
spróbuję potwierdzić. Jednak go nie podejrzewam o dziwo. Kayden i Terence niby
rozmawiali, ale niczego nie można być pewnym. Dorę to już w ogóle nie
podejrzewam o nic, a Mandez ostatnio ma problemy zdrowotne, z którymi sobie nie
radzi. Podejrzewam tak jak Logan, że może ona rzeczywiście jest uzależniona...
Kiedy
tak myślałam o każdym po kolei, do mojej głowy wdarł się Layne. Chciałam
wymazać to sobie z pamięci, ale nie potrafiłam. W dodatku odczuwałam już braki
jego nieobecności. Jest mi źle z tą grobową ciszą. Miałam chęć jak zawsze
dopiec mu, dogryźć, podroczyć. To mi sprawiało przyjemność, a teraz mi tego
brakowało. Nie wyobrażam sobie poważnego Layne’a. Dotarło do mnie, że coś mnie
łączy z Mandez. Ja też jestem od czegoś uzależniona. Kompletnie uzależniona od jego zwariowanej
obecności…
* Uwaga, brak denerwującej końcówki. Teraz przez jakiś czas będzie z tym spokój. Czy Logan wymyślił sobie te oryginalne alibi czy może jest w tym prawda? Carlos również broni się jak może. Wszyscy się bronią, sprawa oczywista :) Czy Layne dobrze zrobił jak tak postąpił z Larrą?
Piszcie komentarze, bo Was o to proszę. A trzeba spełniać moje życzenia i to w dniu urodzin :) Taaa kończę dziś 19 lat. Stara dupa już ze mnie ^^
* Uwaga, brak denerwującej końcówki. Teraz przez jakiś czas będzie z tym spokój. Czy Logan wymyślił sobie te oryginalne alibi czy może jest w tym prawda? Carlos również broni się jak może. Wszyscy się bronią, sprawa oczywista :) Czy Layne dobrze zrobił jak tak postąpił z Larrą?
Piszcie komentarze, bo Was o to proszę. A trzeba spełniać moje życzenia i to w dniu urodzin :) Taaa kończę dziś 19 lat. Stara dupa już ze mnie ^^
Uhuhu! Dręczy mnie sprawa spodni Logana... Ten niedźwiedź jest mało prawdopodobny, ale nie chce mi się wierzyć, że on mógłby zabić Amandę.. Larra tęskni za obecnością Chrisa? Ciekawe.. Wydaje mi się, że teraz, kiedy ona przejrzała na oczy, może być już za późno. Jeśli ona bd chciała być dla niego kimś więcej, obawiam się, że on może to odebrać jako litość i ją odrzucić. Ciekawe co tam wykombinowałaś :D Do następnej :* I jak juz Ci wcześniej pisałem: Wszystkiego najlepszego :**** <3
OdpowiedzUsuńNo no no... Logana alibi jest takie głupie. On coś kombinował. Może zwłoki zakopywał hehe :) Ten moment kiedy Layne mówi Larze, że jest nią rozczarowany i pasuje... przykre. Ich znajomość teraz straciłaby ten śmieszny wątek gdyby się nie pogodzili. Superowy rozdział.
OdpowiedzUsuńNo i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ! :*
Po co Logan miałby łazić do lasu? Nie dość, że mu nie można to w dodatku nie wiadomo co mógłby tam robić. Przeczuwam kolejny wątek: tajemnice Hendersona :) Widzę, że wracamy do perypetii relacji detektywów ;)
OdpowiedzUsuńStara dupo, najlepszego :* Zdrówka itd...każdy tę formułkę zna :p Dużo wyświetleń i komentarzy :D See ya, K.C.
Nie ma nic lepszego, jak słuchać muzyki z "Nędzników" i czytać Twoje opowiadanie. Russel Crowe śpiewa "One more day to revolution..." potem było coś o krwi i szkolnych chłopcach, a ja czytam "Zawiedziony czym? Tobą!" Powaga, nie ma nic lepszego. Nastrój się wbudował. Posłuchaj sobie tego. Niektóre kawałki się wpiszą w to opowiadanie. I pomyśleć, że oglądałam to pierwszy raz w szkole... Dobra, bo już zaczynam pisać głupoty. Jeszcze tylko brakuje, żebym napisała: Twardziel, a śpiewa takim ładnym, operowym głosem... Wracając do opowiadania... Z tym niedźwiedziem może być prawda... Bo przecież Logan (ale nie chodzi o Wolverina) nie jest taki głupi i wymyśliłby coś bardziej prawdopodobnego. Larra uzależniona od obecności Chrisa... Tylko czemu wciąż mówi na niego po nazwisku... Widać taki nawyk. No cóż... Rozdział cudowny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńI jeszcze zanim opublikuję: Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Zdrowia, szczęścia, natchnienia w pisaniu i czego tam sobie życzysz. I jeszcze postanowiłam Ci coś wyszukać. Całe szczęście, że było, to łatwo poszło: https://www.youtube.com/watch?v=JkrhcNKkqYM
Wooow jaki długi kom :) Muzyki wypróbuję, czemu nie :) Zaciekawiłaś mnie. Oglądnęłam sb to na yt. Aww to sweet :*
UsuńŚwietny rozdział tak jak zawsze. Wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńNajlepszego , Najlepszego , Najlepszego ! ♥ . Stara dupa.. No przestań, Stara to nie jesteś ;D. Są starsi od Ciebie ;]. Koniec tego słodzenia ;D.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ;3. Świetne alibi z Niedźwiedziem, nie wyobrażam Sobie Logana uciekającego przed Misiem ;). Trochę mi szkoda Layna, że Larra
go tak traktowała. Chłopak się stara, a Ona? Ma to gdzieś. Chociaż, z drugiej strony, może czuć miętę do jednego z domowników :d.
Aj. Świetny rozdział, już się nie mogę doczekać, końca sprawy ;D. Czekam na następny ;). Jeszcze raz Najlepszego ;* .